Ostatki, zapusty - wczoraj i dziś. Jak kiedyś kończono karnawał?

Ostatki, zapusty - wczoraj i dziś. Jak kiedyś kończono karnawał?

Dodano: 
Kulig
Kulig Źródło:Wikimedia Commons
Ostatnie dni karnawału miały niegdyś zdecydowanie bardziej huczny charakter niż obecnie. Jak dawniej się bawiono?

Ostatki, zapusty, kozelek, śledzik, mięsopust – to popularne w Polsce nazwy ostatnich dni karnawału. Ostatki rozpoczynają się w tłusty czwartek, czyli ostatni czwartek przed Środą Popielcową i trwają przez kolejnych pięć dni, aż do Środy Popielcowej właśnie, która jest już pierwszym dniem Wielkiego Postu. Jakie ostatkowe zwyczaje istniały niegdyś w Polsce, a jakie tradycje pielęgnuje się jeszcze dzisiaj?

Huczne zabawy

Słowo „karnawał” pochodzi z języka włoskiego („carnavale”) i oznacza, niemal dosłownie, „pożegnanie mięsa”. W dawnych czasach karnawał, a zwłaszcza ostatki, były ostatnią chwilą na zabawę i uciechy. W czasie Wielkiego Postu mięsa nie jedzono w ogóle, aż do Świąt Wielkiej Nocy. Współcześnie, dla katolików, wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych obowiązuje we wszystkie piątki, zaś post ścisły w Środę Popielcową i Wielki Piątek. Dawniej ludzie powstrzymywali się od mięsa i słodkich potraw niekiedy przez cały Wielki Post. Pofolgować, nie tylko przy stole, ale też nacieszyć się huczną zabawą, można było jeszcze w ostatnie dni karnawału.

"Walka karnawału z postem". Mal. Pieter Bruegel Starszy

Trzeba zaznaczyć, że Kościół nie tylko nie potępiał karnawałowych zabaw, lecz nawet „przymykał” oko na wiele karnawałowych i ostatkowych zwyczajów, które przecież nie zawsze uchodzić mogły za pobożne (jak przebierańcy śpiewający sprośne piosenki i uganiający się za dziewczętami). Nie chodziło przecież o to, aby zakazać ludziom zabawy, lecz wskazać, kiedy jest na nią najlepszy czas. Oddanie się zabawom w czasie karnawału tym bardziej podkreślało, że Wielki Post to czas wyciszenia i modlitwy.

Zdarzali się oczywiście duchowni, którzy gromili swych parafian za zapustne, ostatkowe zabawy, które więcej miały szkody czynić, niż później cały Post przynieść dobrego. Niemniej, z tradycjami ludowymi nie walczono zbyt mocno, czego dowodem jest nawet to, że do dzisiaj zabawy ostatkowe w niektórych miejscach przetrwały i są kultywowane, a kolejne pokolenia opowiadają sobie, jak bawiono się „za ich czasów”.

Kiedy narodził się karnawał

Zabawy karnawałowe narodziły się w Italii. Początkowo świętowano w Wenecji, później w Rzymie i dalej w Hiszpanii, Portugalii czy Francji. Do Polski zwyczaje karnawałowe dotarły już w średniowieczu, lecz najstarsza praca poświęcona karnawałowi w Polsce pochodzi dopiero z 1622 roku. Jest to komedia nieznanego autora zatytułowana „Mięsopust albo Tragicocomedia”.

Zapusty w karczmie. Widoczni kolędnicy przebrani np. za kozła, bociana i dziada

Bawiono się na wsiach, w miastach i na dworach. W bogatszych domach urządzano czasem bale kostiumowe zwane redutami. Rozrywką szczególnie popularną wśród szlachty były kuligi. Prowadzona przez wodzireja zwanego czasem arlekinem wyprawa w kilka czy kilkanaście sań, ruszała przez lasy i pola, zatrzymując się we wszystkich napotkanych dworach, gdzie czekały uczty, zabawy i śpiewy.

Na wsiach karnawał świętowano głównie od tłustego czwartku do wtorku poprzedzającego Środę Popielcową. Tłustego – nie od pączków, lecz głównie kraszonych, tłustych potraw, np. kaszy i kapusty ze skwarkami, słoniny, smalcu, smażonej jajecznicy czy kiełbasy. Oczywiście pojawiały się także słodkości: ciasta, racuchy, pączki, chrusty (faworki) czy pampuchy.

Nieodzownym elementem karnawału były tańce, muzyka i alkohol. Tańczono dużo i pito dużo, bez względu na to, czy ostatki świętowano na szlacheckim dworze czy w chłopskiej chacie.

W karnawale chodzili po wsiach przebrani chłopcy. Czernili sobie twarze sadzą, zakładali przygotowane wcześniej stroje, udając np. kozę, niedźwiedzia, turonia, bociana, żurawia, śmierć czy diabła. Wierzono, że wraz z przebierańcami do domów zagląda szczęście i urodzaj. Tradycja mówiła, że wszystkich przebierańców należało obdarować monetą, wódką czy jakimś przysmakiem.

Zwyczaje ostatkowe

Na niektórych wsiach istniał zwyczaj tzw. kłody popielcowej. Chłopców i dziewczęta, którzy wciąż nie stanęli przed ołtarzem zaprzęgano w drewnianą kłodę, którą musieli ciągnąć przez całą wieś. Wykupić mogli się jadłem i napitkiem.

"Zabawa w Chreptiowie" (1900 ), mal. Stanisław Batowski Kaczor

Inny zwyczaj, też związany z zamążpójściem, istniał w Wielkopolsce i na Kujawach. Panny zbierały się wówczas w karczmie i tańcząc rzucały pieniądze na talerz, na którym ustawiona była figurka koziołka, symbol męskości. Śpiewały przy tym np.:

Oj, trzeba dać podkoziołek, trzeba dać,
Dobrze było cały roczek wywijać!
Oj, trzeba dać koziołkowi trzeba dać
Jeśli która z nas ma jeszcze się wydać!

Na ziemi sandomierskiej i krakowskiej zwyczajem ostatkowym był tzw. bachusek. Bachuskiem (od greckiego boga Bachusa) nazywano słomianą figurkę lub chłopca przebranego w słomiany strój.

Niezwykle ciekawy zwyczaj zwany kusakami istniał w Jedlińsku na ziemi radomskiej.

Ostatki. Polska, 1950 r.

„W kusy wtorek na rynku miasteczka odbywa się widowisko zatytułowane Ścięcie Śmierci, odgrywane według XIX – wiecznego scenopisu autorstwa ks. Kloczkowskiego. Tradycje widowiska są jednak starsze i sięgają, prawdopodobnie, XVII w (wówczas to temat śmierci pojawiał się często w literaturze, sztukach scenicznych i malarstwie) i być może mają związek z historią Jedlińska, któremu w XVI w. nadano prawa miejskie, magdeburskie, a wraz z nimi własne sądy i prawo wykonywania wyroków, także wyroków śmierci, przez ścięcie mieczem (czyli tzw. prawo miecza – ius gladi). Przed trybunałem, w skład którego wchodzą: burmistrz, wójt, ławnicy, staje Śmierć, którą udaje się pojmać, na Spalonej Grobli nad rzeką Tymianą, »bo się w kusaki upiła i swoją kosę zgubiła« (…). Długi przewód sądowy toczy się na rynku miasta i zawsze kończy wyrokiem skazującym Śmierć na śmierć, przez ścięcie mieczem.

Po wykonaniu wyroku, wśród wielkiej wrzawy składa się zwłoki śmierci (a naprawdę jej białe szat) do trumny z surowych desek i ustawia ją na wozie. W kondukcie, który podąża przez całe miasto, na oczach wszystkich mieszkańców, jedzie kat i diabły. Na posterunku policji kat składa meldunek o wykonaniu wyroku; na plebanii prosi księdza o wpisanie tego wydarzenia w księgi parafialne i wydanie aktu zgonu Śmierci. Wszystko to odbywa się wśród iście diabelskiego hałasu, bo siedzące na trumnie diabły walą z całej siły w jej wieko pięściami lub drewnianymi pałkami, a prócz tego czynią wielki łoskot potrząsając drewnianymi kołatkami i terkotkami. Wreszcie wywozi się Śmierć poza granice miasta, a wszyscy wracają na rynek i aż do północy (a więc do Środy Popielcowej), bawią się, piją, tańczą i śpiewają”. (cyt. za: www.wspolnotapolska.org.pl)

Symbolem końca zabawy było też, np. ścinanie Mięsopusta, czyli słomianej kukły w Krakowie, „zabijanie” grajka na Kujawach, czy „grzanie basa”, czyli symboliczne zabijanie skrzypiec na Śląsku oraz spożywanie, w ostatkowy wtorek wieczorem lub w nocy bezmięsnego posiłku zwanego podkurkiem, na który mógł składać się śledź, nabiał i pieczywo.

Czytaj też:
Czy Nowy Rok zawsze zaczynał się 1 stycznia? Skąd wziął się Sylwester?
Czytaj też:
Śmigus-dyngus czy Siuda Baba? O zwyczajach wielkanocnych
Czytaj też:
QUIZ: „Dziady” Adama Mickiewicza. Jak dobrze znasz dzieło wieszcza?

Opracowała: Anna Szczepańska
Źródło: DoRzeczy.pl / www.wspolnotapolska.org.pl