W okres europejskiego oświecenia Rzeczpospolita wkroczyła jako państwo upadłe, cywilizacyjnie i gospodarczo zacofane, z kadłubową armią, której potrzeby w zakresie uzbrojenia – zwłaszcza strzeleckiego – były więcej niż skromne. Ponieważ przemysł zbrojeniowy w zasadzie nie istniał, prawie wszystko trzeba było sprowadzać z zagranicy. W okresie saskim nieliczne regimenty autoramentu cudzoziemskiego nabywały broń we własnym zakresie, a to oznaczało, że była ona niejednolita. Jędrzej Kitowicz, baczny obserwator wojska doby saskiej, pisał: „Żelazne stemple w wojsku polskiem, generalnie i karabiny w każdym regimencie jednostajne nastały dopiero około roku 1759, kiedy Moskale wojujący z królem pruskim Fryderykiem II wielką moc broni tak Prusakom w różnych bitwach zabranej, jak też swojej własnej, po zginionych swoich sołdatach w Polsce zostawili. Niemało także dostało się Polakom broni takich od dezerterów, a że u tej broni były stemple żelazne, więc ztąd regimenta i chorągwie polskie wzięły okazyą i sposobność do stemplów żelaznych”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.