Niefrasobliwe, przesadnie strojne? Polskie szlachcianki oczami Francuza

Niefrasobliwe, przesadnie strojne? Polskie szlachcianki oczami Francuza

Dodano: 
Portret krolowej Marii Kazimiery Sobieskiej
Portret krolowej Marii Kazimiery Sobieskiej Źródło: Wikimedia Commons
Błyskotliwie napisane przez znanego popularyzatora historii ojczystej, autora licznych bestsellerów, Radosława Sikorę, krótkie opowieści o zadziwiających detalach inkrustujących dzieje dawnej Rzeczpospolitej. Każda z nich została przez Autora opatrzona ilustracjami, przez co książkę można traktować jak historyczny leksykon Rzeczpospolitej Szlacheckiej.

Autor obficie korzysta z cennych faktograficznie słynnych dzieł z epoki, znanych zazwyczaj tylko pasjonatom historii, okraszając je swoimi komentarzami i ujawniając drapieżne pióro literata zakochanego w ojczystych dziejach.

Niniejszy tekst to fragment książki Radosława Sikory pt. „Dawna Rzeczpospolita na nowo odkryta. Gabinet osobliwości”., wyd. Zona Zero

Szlachcianki w czasach Jana III Sobieskiego

Gaspard de Tende przyjechał do Polski na początku lat sześćdziesiątych XVII wieku. Przebywał w niej, choć z przerwami, do lat dziewięćdziesiątych. Będąc przy dworze królewskim, pełniąc nawet funkcję skarbnika królowej Ludwiki Marii, a później jako sekretarz posła francuskiego, miał znakomitą okazję zapoznać się z Polkami, zwłaszcza tymi z wyższych sfer. Swoje obserwacja o Rzeczypospolitej oraz jej mieszkańcach spisał i wydał w stolicy Francji w roku 1686. Twierdził tam:

„Jeśli chodzi o wysoko urodzone kobiety, to prawie wszystkie ubierają się i czeszą na modłę francuską, zwłaszcza te, które przebywają na dworze. I bez względu na wiek nie stroją się przesadnie i nie noszą [sukien] o barwie płomiennej czerwieni. Uwielbiają piękne stroje i tkaniny będące w modzie, koronki, muszki, wstążki, rękawiczki, piękne buty i w ogóle wszystko, co przywozi im się z Francji i sprzedaje bardzo drogo. Choć bowiem nie płacą one pieniędzmi, to dają wszystko, o co się je prosi. W konsekwencji kupcy francuscy, którzy zawsze znajdują sposób, by im płacono, z łatwością się wzbogacają. Sprzedają na przykład za jednego talara łokieć wstążki, który w Paryżu kosztuje jedynie piętnaście sous; co więcej, łokieć polski to tylko pół łokcie francuskiego”.

Uderza w oczy niefrasobliwość Polek z wysokich sfer. Zapewne dla tego to nie żony, a mężowie kontrolowali budżety domowe. Jak zapewniał Francuz:

„[...] w Polsce kobiety nimi [pieniędzmi] nie dysponują. Kiedy czegoś chcą, proszą o to swego męża, obejmując jego kolana i tytułując go: Panie, mój dobroczyńco! Stąd też wszelkie interesy prowadzą mężczyźni”

Gaspard de Tende uważał nawet, że:

„Kobiety nie zajmują się niczym innym jak piciem, jedzeniem i tańczeniem, wydając w kuchni polecenia, by dostarczyć im wszystko, czego zażądają”.

Czy przesadzał? Niekoniecznie. Jeśli pisał o żonach najbogatszych szlachciców Rzeczypospolitej, a przecież z takimi miał na co dzień do czynienia, to jak najbardziej jego opis może być wiernym obrazem rzeczywistości. Jakkolwiek było, twierdził również, że:

„Umiłowanie zbytku jest w Polsce tak wielkie, że damy nigdy nie ruszają się bez sześciokonnego powozu, nawet jeśli przekraczają tylko ulicę i udają się do kościoła naprzeciw własnego domu. Kiedy panowie albo damy wyruszają gdzieś nocą, każą nieść przed swym powozem dwadzieścia cztery pochodnie z białego wosku. Wysoko urodzone damy mają często przy sobie – w celu noszenia trenu ich sukni – karły bądź karlice, którzy bynajmniej nie są ułomni i których rodzice mieli normalny wzrost. Damom tym zawsze towarzyszy stara kobieta, która zwie się majordomą. Służący, którego obowiązkiem jest prowadzić je pod ramię, to stary szlachcic, podążający za nimi pieszo, jako że nie wchodzi on nigdy do powozu. Prawdą jest, że konie kroczą bardzo powoli”.

Rozwiewając potencjalne wątpliwości Francuzów, do których kierował swą relację, wyjaśnił, że:

„Nie jest to jednak wywołane zazdrością mężów, ponieważ żony nie dają im żadnego powodu do niepokoju. Również one same nie są niepokojone, gdyż polskie damy są bardzo roztropne i nie mają nic z kokietek, mimo że dysponują tą samą swobodą co Francuzki”.

W tym miejscu można jedynie westchnąć, bo XVIII wiek przyniósł pod tym względem radykalną zmianę. Zdrady małżeńskie w najwyższych sferach były wówczas smutną normą. (…)

Niniejszy tekst to fragment książki Radosława Sikory pt. „Dawna Rzeczpospolita na nowo odkryta. Gabinet osobliwości”., wyd. Zona Zero

Czytaj też:
Premiera książki Sławomira Kopra „Najbliższe Kresy”
Czytaj też:
Hańba Buczacza. Na szlachtę przyszło jednak opamiętanie (na szczęście)
Czytaj też:
Na odsiecz Wiedniowi. Polacy uratowali Europę przed islamem

Okładka książki Radosława Sikory pt. „Dawna Rzeczpospolita na nowo odkryta. Gabinet osobliwości”., wyd. Zona Zero
Źródło: DoRzeczy.pl / Wyd. Zona Zero