Elżbieta Batory - demoniczna krewna polskiego króla

Elżbieta Batory - demoniczna krewna polskiego króla

Dodano: 
Elżbieta Batory
Elżbieta BatoryŹródło:Wikimedia Commons
Dziewczyny, które przetrwały męki, widziano okrutnie okaleczone. Psy wygrzebywały niedbale zagrzebane ciała. Gdy zbrodnie hrabiny wyszły na jaw, zamurowano ją w jednej z komnat zamku.

Opodal Bytčy, na polu nad rzeką Wag, 7 stycznia 1611 r. zgromadził się tłum gapiów. Ich podniecone spojrzenia skierowane były na olbrzymi stos oraz szafot. Najbliżej, w otoczeniu zbrojnych, szlachty i rajców miejskich, stanął sam palatyn Węgier Jerzy Thurzo. Strażnicy przyprowadzili troje skazańców: kalekiego chłopaka oraz dwie kobiety. Kat rozpoczął kaźń pierwszej z nich – Ilony Jo. Rozgrzanymi obcęgami, przy akompaniamencie potwornych krzyków torturowanej, począł miażdżyć i urywać jej palce. Przy czwartym kobieta zemdlała. Sędzia dał katu znak i ten litościwie ściął toporem jej głowę. Ciało rzucono natychmiast do ognia. Drugą, o imieniu Dorka, potraktowano podobnie. Chłopakowi z racji choroby i młodego wieku oszczędzono tortur – ścięto go od razu, bezgłowy korpus rzucając na palące się już ciała. 24 stycznia tłum zebrał się tu ponownie. Tym razem skazaną była stara i zgrzybiała Busorka z Myjavy. Wiedźma i znana w okolicy trucicielka. Thurzo kazał spalić ją żywcem. Cała czwórka została skazana za to samo. Przez kilka lat byli pomocnikami i sługami zwyrodniałej hrabiny Elżbiety Batory i brali udział w organizowanych przez nią mordach i torturach.

Narodzi się wiedźma....

Elżbieta urodziła się w 1560 r., najmłodsze lata spędzając w jednym z gniazd rodowych, na zamku Ecsed. Jej rodzicami byli Jerzy i Anna pochodzący z różnych gałęzi rodu Batorych. Nasz król Stefan był zaś jej wujkiem. Nie wiadomo, skąd się wzięły u niej mordercze skłonności. Odebrała surowe i zimne wychowanie. Od dzieciństwa miała napady szału i skarżyła się na nieokreślony ból za okiem. Jej brat Stefan był maniakiem seksualnym (tak jak wielu możnych na europejskich dworach), a stara ciotka Klara lesbijką i guślarką. Z obojgiem krewnych Elżbieta widywała się jednak rzadko. Nieraz obserwowała publiczne egzekucje. Podobno widziała, jak ojciec kazał zabić drobnego cygańskiego łotrzyka poprzez zaszycie go w końskim brzuchu. Tę historię kwestionuje jednak część badaczy: wymyślną i kosztowną torturę (koń wart więcej niż życie pańszczyźnianego chłopa) rezerwowano tylko dla hersztów rozbójniczych band.

Elżbieta wyrosła na kobietę silną, zdeterminowaną perfekcjonistkę z wysoką samooceną i logicznym, męskim umysłem, sprawną fizycznie, wykształconą i znającą biegle kilka języków. Sprawiała wrażenie przykładnej dziedziczki, opiekującej się wdowami i poddanym chłopstwem, fundującej stypendia dla luterańskich studentów w Wittenberdze. Miała znakomite maniery, hipnotyczny urok i nigdy publicznie nie ubliżała sługom.

Przykład idzie od męża

8 maja 1575 r. poślubiła barona Franciszka Nádasdyego. W krótkim czasie stał się on węgierskim bohaterem narodowym, gromiąc Turków. Nazywano go Czarnym Bejem, Wielkim Mistrzem Szabli bądź Czarnym Rycerzem. Franciszek rzadko bywał w Sarvarze (do którego Elżbieta przeprowadziła się po ślubie), bo spędzał większość czasu na wojnie. Gdy wracał, bywał brutalny, tak jak każdy kto posmakował tureckich zwyczajów wojennych. Uczył żonę dyscyplinowania sług, podpalając pakuły pomiędzy ich palcami czy oblewając ich miodem i wystawiając w upał na ukąszenia insektów.

Podobno Elżbieta już po zaręczynach miała romans z niejakim László Bendem. Zaszła w ciążę. Mogło dojść do skandalu, jednak zamiast tego Bendego oskarżono o gwałt. Nádasdy kazał go wykastrować, a jądra rzucić psom na pożarcie. Dziecko Elżbiety wydalono do Transylwanii. XIX-wieczni autorzy dodawali, że Elżbieta w czasie nieobecności męża oddawała się wyuzdanym orgiom z dwoma najemnikami. W czasie jej procesu nikt tych informacji nie potwierdził, a było przecież ku temu wiele okazji (oskarżonych poddano torturom).

W 1604 r. Franciszek umarł, a opiekunem wdowy ustanowiono Jerzego Thurzo, węgierskiego magnata, który rychło został palatynem (wielkorządcą z ramienia Habsburgów) Węgier.

Pierwsza krew

Prawdziwie ohydnych czynów hrabina zaczęła dopuszczać się około roku 1585. W zamku Sarvar zaczęły masowo umierać służące, przeważnie młode dziewczęta w wieku od 10 do 14 lat. Nadzorujący straże wojski – Benedek Bicserdy – patrolując mury, słyszał przez sześć godzin uderzenia bicza. Elżbieta kazała mu milczeć i trzymać osobiście straż przy swoich komnatach w pewnych porach dnia. Jako wytłumaczenie śmierci dziewczyn Batory podała epidemię cholery. Odbyły się oficjalne pogrzeby, z pastorami i śpiewami. W marcu 1602 r. doszło jednak na jednej z mszy do prawdziwej awantury. Podejrzliwy pastor Magyari zaczął publicznie domagać się ekshumacji ciał służek.

Po śmierci Nádasdyego liczba ofiar wzrosła. Batory wpadała w szał, zwłaszcza gdy udawała się w podróż lub czekało ją wystąpienie publiczne. W Wiedniu krzyki torturowanych służek słyszeli mieszkający obok jej pałacu mnisi. Gdy jechała z orszakiem na ślub córki Jerzego Thurzo, doszły do niej narzekania jednej z dziewek na mróz, pragnienie i niewygody. We wsi Predmier koło Bytčy Elżbieta kazała zatem stać jej godzinami w lodowatym potoku, aż ta zmarła z wyziębienia.

Na przełomie lat 1604 i 1605 Batory pozyskała kilku pomocników. Obok znanej jej wcześniej Anny Darvulii byli to: młody kaleka i drobny przestępca Janos „Ficzko” Ujvary, mamka dzieci Bathory Ilojna Jo Nagy, Dorota Szentes i praczka Katalina Beneczky. Hrabina coraz częściej wyjeżdżała do zamku w Czachticach.

Horror w Czachticach

Pewnego dnia do jednej z komnat Elżbiety Batory wszedł ekonom Herwoyth w jakiejś urzędowej sprawie. To, co zobaczył, przerastało ludzkie pojęcie. Przed hrabiną klęczała skrępowana córka miejscowego słowackiego szewca. Batory wbijała sztylet w każdy z jej palców z osobna. Kazała ekonomowi patrzeć. Potem zaczęła dźgać płaczącą i krzyczącą dziewczynę w ręce. Służka miała być według Elżbiety „za mało rozgarnięta i robić nierówne ściegi”. „Leniwa, do niczego się nienadająca mała kurewka” – wymyślała hrabina. Tłukła ofiarę na oślep biczem, a po pokoju tryskała krew i kawałki ciała. Oniemiały ekonom zobaczył jeszcze, jak przypala umierającą dziewczynę świecznikiem.

Takie sceny stały się na czachtickim zamku codziennością. Elżbieta torturowała dziewczyny za to, że za wolno podają do stołu, robią za długi i krzywy ścieg, źle ścielą łoże, za późno rozpalają w kominku. Batory wraz z Darvulią przebijały im igłami usta oraz języki. Wsadzały igły pod paznokcie, cięły je, biły kijami, przypalały ręce i waginy, wsadzając w nie rozżarzone pogrzebacze. Obdzierały dziewczęta ze skóry, głównie na pośladkach i pomiędzy barkami. Niektórym kazały zjadać przypalone kawałki mięsa. Torturowanie na zamku trwało godzinami. Działo się to przeważnie w kuchni lub pralni, ale czasem niedomagająca hrabina kazała sobie przyprowadzać ofiary do sypialni. Nieraz Batory kazała sobie zmieniać koszule – były kompletnie zakrwawione..

Zamiast Szatana Hannibal Lecter

W pewnym momencie nie dało się już dłużej wymyślać epidemii cholery. Służba upychała więc ciała w podziemiach, magazynach, spichlerzach, chowała po kryjomu w pobliżu kościołów. Wieści o mordach rozniosły się po okolicy i chłopi oraz mieszczanie, mimo zachęt, pieniędzy i ofert małżeństw, ukrywali córki, gdy tylko w pobliżu pojawiała się hrabina. Po dziewczęta trzeba było jeździć aż do Wiednia.

Nie jest prawdą, że Batory oddawała się czarnoksięstwu. Elżbietę fascynowały ziołolecznictwo, trucizny, leki i alchemia. W tej kwestii nie różniła się od innych kobiet swoich czasów. Jej kaleki sługa „Ficzko” pokazywał jej ludowe gusła polegające na oblewaniu człowieka, którego miała się obawiać, krwią czarnej kury zabitej białym kijem. Upiekła kiedyś ciasto i wkładając do środka hostię, gapiła się w nie godzinami, błogosławiąc przyjaciół lub przeklinając wrogów. Gdy Anna Darvulia oślepła, Batory zaczęła widywać się z miejscową wiedźmą – Busorką.

Podobnie późniejszym jezuickim wymysłem są kąpiele we krwi dziewic. Mit ten zrodził się być może na kanwie obsesyjnej wręcz dbałości o urodę i strachu przed starością. Aby przygotować taką kąpiel, potrzeba by krwi aż 30 ofiar. Tymczasem hrabina wyrzucała poplamione nią ubrania, kazała myć podłogi i nie pozwalała, by krew wsiąkała w łoże. Chociaż prawdą jest, że biła i chłostała tak potwornie, iż z komnat można było zbierać krew rękami.

Postępki Batory ściągały na nią podejrzenia o zbrodnie. Mimo to w 1609 r. otworzyła akademię etykiety dla szlachcianek o nazwie Gynaecaeum. O dziwo szlachta, nie wierząc w ludowe bajki, chętnie wysyłała swoje córki do Czachtic. I one padały jednak ofiarami tortur. Wojski zeznawał, że zabito w zamku siedem dam.

Hrabina popadała w obłęd i przestała dbać o dyskrecję. Dziewczyny, które przetrwały męki i kary, widziano na zamku oraz w mieście okrutnie okaleczone. Psy wygrzebywały pośpiesznie i niedbale zagrzebane ciała. Gdy szlachta zaczęła zadawać niewygodne pytania, Elżbieta wymyśliła historyjkę, że jedna z młodych dam otruła resztę koleżanek z powodu zazdrości o klejnoty, sama się potem wieszając. Wkrótce, gdy jedna z dam rzeczywiście zmarła śmiercią naturalną, obwoziła jej matkę po Wiedniu i Sarvarze, wykorzystując ją jako dowód na swą niewinność. Sprawy zaszły jednak za daleko i na królewski dwór trafiło 12 skarg.

Śledztwo

W lutym 1610 r. z rozkazu króla i parlamentu dochodzenie rozpoczął sam Jerzy Thurzo, powiernik hrabiny. Pomógł mu bardzo raport Barosiusa i Ponikenusza – pastorów z Czachtic – którzy odkryli ciała w tunelach łączących kościół z zamkiem. Thurzo zamierzał początkowo ukręcić sprawie łeb i zamknąć hrabinę w klasztorze. Gdy Elżbieta zaczęła grozić wsparciem protureckiej linii Batorych, której przewodził Gabor, podnoszący właśnie rebelię przeciw Habsburgom, lojalny wobec cesarza Thurzo nie miał już wtedy wyboru.

Palatyn odbył podróż do Czachtic w grudniu 1610 r. aż trzy razy. Wypytywał i ostrzegał hrabinę. 24 grudnia Batory podała mu nieświeże ciasto zmieszane z mydlinami – miał to być jeden z zabiegów magicznych oddalających zagrożenie. Efekt był tylko taki, że Thurzo i jego kompani przez kilka godzin chodzili do wychodka. 27 grudnia parlament zobowiązał go do aresztowania Elżbiety Batory, a dwa dni później Thurzo pojawił się w Czachticach z silną eskortą.

Aresztowanie i proces

29 grudnia 1610 r. orszak Jerzego Thurzo wszedł do niestrzeżonego dworu pod zamkiem. Palatyn na własne oczy zobaczył tam ofiary tortur – na dziedzińcu leżało ciało dziewczyny z licznymi obrażeniami, w pomieszczeniach odkryto inne. Na oczach Batory ludzie Thurzo wynosili na dziedziniec ciała ofiar. Jedna z dziewczyn jeszcze żyła. „Kto cię zranił?” – zapytał ją Thurzo. „Kobieta o imieniu Katalin rwała mnie kleszczami, a Pani wdowa Nádasdy biła mnie ręką”. Słysząc to, hrabina zaczęła zwalać winę na sługi: „Pozwalałam na to, bo nawet ja się ich bałam” – mówiła.

Batory zabrano na zamek, czterech zaś pomocników do Bytčy na przesłuchanie. Tam poddano ich torturom i spisano zeznania, w których starali się obciążyć siebie nawzajem, hrabinę i nieżyjącą Darvulię. Śledztwo zakończyło się egzekucją trzech sług nad Wagiem. Katalin skazano na dożywocie. Hrabiny nie złapano na gorącym uczynku, Thurzo kazał ją więc zamurować w jednej z komnat zamku, zostawiając tylko mały otwór na nocnik i jedzenie. W ciemnej celi hrabina przeżyła cztery lata, umarła w 1614 r. Miejsce jej pochówku jest nieznane.

W literaturze sporo mówi się o wyolbrzymianiu mordów na czachtickim zamku. Miała to być połączona operacja króla (a wnet również cesarza) Macieja II Habsburga, Jerzego Thurzo i zięciów Elżbiety Batory, którzy robiąc z niej potwora, chcieli zagrabić dobra i pozbyć się kłopotliwego wierzyciela (Habsburgowie byli jej winni sporą sumę). Faktem jest jednak, że skargi na hrabinę zaczęły się jeszcze za życia męża, kiedy jej pozycja była nie do podważenia, a wierność Habsburgom pewna. Trudno też byłoby skoordynować zeznania aż 300 świadków. Liczba ofiar hrabiny waha się od fantastycznych 600 do 50 dziewcząt, którą to liczbę podali skazani w procesie w Bytčy.


Kilkanaście lat temu poddawano listy Elżbiety Batory analizie grafologicznej. Wynika z niej, że hrabina nie była, jak wielu sądzi, schizofreniczką. Kilku badaczy wskazało jednak na sadyzm powstały w wyniku seksualnego braku satysfakcji. Dlaczego mordowała? Przyczyną mogły być zwyrodniały mąż, osamotnienie, załamanie nerwowe z powodu zagrożenia utratą majątku po śmierci Nádasdyego, obsesyjny lęk przed starością. Dlaczego przez tak wiele lat nikt nie reagował na morderstwa? Batory żyła na terenach wciąż zagrożonych tureckimi najazdami, gdzie brakowało mężczyzn i, mówiąc brutalnie, życie kobiet i do tego wieśniaczek liczyło się dużo mniej.

Jakub Ostromęcki

Artykuł został opublikowany w 5/2014 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.