Janosik Podlaski. Rabował komunistów i rozdawał pieniądze biednym chłopom

Janosik Podlaski. Rabował komunistów i rozdawał pieniądze biednym chłopom

Dodano: 
Kompilacja artykułów z prasy PRL na temat Józefa Koryckiego.
Kompilacja artykułów z prasy PRL na temat Józefa Koryckiego. 
Józef Korycki przez całe dorosłe życie walczył z komunizmem. Nazywany przez Podlasian Janosikiem Podlaskim, rabował sołtysów i innych przedstawicieli peerelowskiej władzy, a pieniądze rozdawał biednym chłopom. W stanie wojennym władza ochrzciła go „wrogiem publicznym numer 1”.

Poniższy tekst jest fragmentem książki „Janosik Podlaski. Józefa Koryckiego prywatna wojna z komunizmem”, autorstwa Marka A. Kamińskiego oraz Ernesta Szuma.

(...)

O młodości Koryckiego i o jego rodzinie nie wiadomo zbyt wiele. Józef, syn Zygmunta i Janiny, według oficjalnych danych urodził się 25 marca 1934 roku w Radzyniu Podlaskim. Pochodził z ubogiej robotniczej rodziny o tradycjach patriotycznych, chociaż nazwisko świadczy o jej drobnoszlacheckiej genezie. Miał czterech braci: Zdzisława (pracował w pogotowiu ratunkowym), Jana, Władysława i Stanisława. W dzieciństwie i wczesnej młodości Józef Korycki nie sprawiał problemów wychowawczych. Zarówno w młodości, jak i później, w dorosłym życiu, wyróżniał się inteligencją, dużą wiedzą ogólną i kulturą osobistą. Zawsze dbał o estetykę wyglądu zewnętrznego.

Postrzegany był jako człowiek światły, zdolny i błyskotliwy. Miał silną, ale zarazem zrównoważoną osobowość i nie wykazywał cech nieprzystosowania społecznego. Twardemu charakterowi Koryckiego towarzyszyły siła i sprawność fizyczna. Był wysoki – miał ponad 180 cm wzrostu – i muskularny. Budził respekt samą swoją postawą, ale także zachowaniem emanującym spokojem, stanowczością i pewnością siebie. W liceum ogólnokształcącym osiągał przeciętne wyniki w nauce, ale miał wybitne osiągnięcia sportowe. Formalną edukację zakończył maturą zdaną z wyróżnieniem. Wychowany w duchu patriotycznym, chciał studiować historię. Próbował dostać się na studia w Lublinie, ale nie został przyjęty. Powodem była akowska przeszłość ojca.

To właśnie ojciec, weteran akowskiej walki o niepodległość ojczyzny, wychowujący młodego chłopaka w duchu patriotycznym, zaszczepił w nim racjonalny krytycyzm wobec komunizmu, który z czasem przeobraził się w pogardę i wrogość wobec zbrodniczego systemu. Jak później Korycki opowiadał współwięźniowi: „Komunistę pierwszy raz zobaczył […] w 1939 roku, we wrześniu. Po siedemnastym Rosjanie wkroczyli już do Polski i komuniści w Radzyniu nabrali odwagi. Pamiętał taką scenę: polski oficer na motocyklu, na rynku, zdejmuje czerwoną flagę ze słupa. Podbiega do niego komunista, który ją zakładał. Krzyczy, że to koniec obszarniczej Polski. I ten oficer strzela mu w głowę nie zsiadając z motoru. Wojna. Nie ma litości dla zdrajców”.

Okładka książki

Jeszcze po latach Korycki opowiadał emocjonalnie, jak wielkie wrażenie zrobił na nim ten incydent. „Pamiętał Rosjan. Niszczyli wszystko. Pamiętał też Niemców. Właściwie Austriaków. Stacjonowało ich kilku w miasteczku. Jego matka prała im koszule i skarpetki. Oni pomagali, rozdawali dzieciom kartkowe słodycze. Jak przyszło iść na Rosję, płakali. Nie chcieli ginąć za Hitlera. Zdjęcia zostawili. Z żonami, dziećmi” – wspominał dalej w więziennej celi.

O życiu duchowym i rodzinnym Koryckiego można się dowiedzieć z relacji jego samego i osób mu bliskich – przytaczamy je bardziej szczegółowo w dalszych częściach książki. O głębokiej religijności świadczy jego własny opis zatrzymania w 1982 roku. Wówczas przed próbą popełnienia samobójstwa przeżegnał się i krzyknął „Niech żyje Polska!”. Wiadomo, że w ostatnich latach swojej działalności poważnie związał się uczuciowo z fryzjerką ze wsi Misie, Krystyną Oksiejuk. Jej opowieść przynosi najlepszą charakterystykę jego osobowości. Korycki i Krystyna Oksiejuk rozważali wzięcie ślubu kościelnego, ale zrezygnowali z niego ze względu na zagrożenie dla niej i ryzyko dekonspiracji. Oprócz niej wcześniej miał także żonę z formalnego związku i syna Sławomira, z którymi na stałe zameldowany był w domu swoich rodziców w Radzyniu Podlaskim przy ul. 7 Listopada 27. Jego syn jako młody człowiek usiłował bez powodzenia uciec do Szwecji w 1983 roku. Zmarł młodo.

Korycki został nazwany przez podlaską ludność, a później również przez media w całej Polsce – Janosikiem z Podlasia. Podzielał pogląd wielu Polaków, że „komunizm jest nielegalny”. Swoją walkę z komunistycznym reżimem PRL prowadził z przekonaniem, że występując przeciw terenowym strukturom aparatu władzy, buntuje się przeciwko ustanowionemu obcą przemocą państwu, niemającemu legitymacji demokratycznego wyboru. W rzeczy samej, nigdy w historii PRL nie odbyły się w pełni demokratyczne wybory do sejmu, formalnie głównego ośrodka władzy ustawodawczej.

Czytaj też:
„Kowboj” przeciw NKWD

Antypaństwową działalność wymierzoną w komunistyczną władzę Korycki prowadził motywowany ekstremalnie rozumianą ideą wolności. Odwoływał się nie tylko do środków przemocowych, ale też do metod non violence – uświadamiał ludzi, redagując i rozpowszechniając antykomunistyczne ulotki (osobiście przybijał je np. na drzwiach kościoła w Radzyniu Podlaskim), pisał listy protestacyjne. Po wprowadzeniu stanu wojennego, zwanego potocznie „wojną polsko-jaruzelską”, wysłał list do Wojciecha Jaruzelskiego. Jak opowiadał później współwięźniowi – „krwią serdeczną” napisał: „Panie Generale, dlaczego Pan Polsce wojnę wypowiedział?”.