Zapora w Solinie. Budowa w cieniu ludzkich dramatów

Zapora w Solinie. Budowa w cieniu ludzkich dramatów

Dodano: 
Wieś Chrewt, Bieszczady. Lata 30. Dziś w tym miejscu znajduje się Jezioro Solińskie
Wieś Chrewt, Bieszczady. Lata 30. Dziś w tym miejscu znajduje się Jezioro Solińskie Źródło: Wikimedia Commons
Jezioro Solińskie i jego okolice to dzisiaj jeden z najbardziej interesujących regionów w Polsce. Zalew otoczony łagodnymi wzgórzami oraz majaczące w tle najwyższe szczyty Bieszczadów tworzą niezwykle malowniczy krajobraz.

Jezioro Solińskie ma zaledwie kilkadziesiąt lat. Patrząc na nie dzisiaj, trudno w to nawet uwierzyć. Jak doszło do budowy zapory wodnej na Sanie i jakie kroki podjęły komunistyczne władze? To, co dzisiaj nas zachwyca powstało niestety przy udziale dużych zaniedbań ze strony rządu PRL, choć w czasach, gdy zapora powstała komuniści chwalili się inwestycją uznając ją za jedno ze swoich sztandarowych dzieł.

*

Głównym projektantem zapory był inżynier Feliks Niczkie. Łącznie przy budowie całej infrastruktury pracowało pond 2 tysiące osób.

Budowa zapory na Sanie rozpoczęła się w 1960 roku. Główne prace ukończono cztery lata później, zaś wszystkie prace skończono w 1968 roku. W tym czasie wybudowano zaporę oraz budynek elektrowni wodnej i urządzenia hydroenergetyczne. Turbinę włączono 9 marca 1968 roku, a 20 lipca zapora została oddana do eksploatacji. Zapora ma 81,8 metra wysokości i 664 metry długości. Jezioro Solińskie ma natomiast powierzchnię około 22 kilometrów kwadratowych i największą w Polsce pojemność (472 milionów metrów sześciennych). Jego głębokość (w najgłębszym miejscu) to 60 metrów.

Od 2022 roku nad zaporą kursuje kolejka gondolowa, z której podziwiać można rozległe widoki.

Od pomysłu do realizacji

Obszar obecnego Jeziora Solińskiego podczas prac przy wznoszeniu zapory

Problemy z rzeką San, która, bywało, wylewała każdego roku, podtapiając okoliczne domostwa, istniał od dziesięcioleci. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku zaczęto przyglądać się temu problemowi. W 1921 roku inżynier z Uniwersytetu Warszawskiego, Karol Pomianowski, stworzył pierwsze plany dotyczące zabudowy górnego odcinka Sanu. O jego pomysłach przypomniano sobie dopiero po latach, kiedy w 1934 roku Polskę nawiedziła powódź. Władze w Warszawie powołały wówczas zespół ekspertów, który miał wrócić do planów Pomianowskiego i ewentualnie je skorygować oraz ulepszyć. Jednym z ekspertów pracujących przy planach zapory był szwajcarski geolog, Maurice Lugeon. To on potwierdził sens budowy zapory we wskazanym wcześniej miejscu. „Proponowane miejsce, w podłożu którego występuje odporny piaskowiec, jest odpowiednie” – pisał. Prace, które jak się wydawało, zaczną się lada dzień, przerwała ostatecznie wojna. Wrócono do nich dopiero na początku lat 50. Wtedy do mieszkańców Soliny i okolicznych wsi coraz częściej zaczęły dochodzić plotki, że będą musieli porzucić swoje domy i gospodarstwa, i przenieść się w inne rejony. Większość ludzi nie chciała to w jednak wierzyć. Część właściwie do ostatniej chwili wierzyła, że uda im się pozostać w domach.

Jezioro Solińskie. Widoczna zapora

Jednak utworzenie zapory na Sanie w Solinie było jednoznaczne z przesiedleniem ludności; ostatecznie okazało się, że jest to około 3 tysiące osób. Częściowo lub w całości miały zostać zalane miejscowości: Solina, Teleśnica Sanna, Łęg, Horodek, Chrewt, Zawóz, Rajskie, Wołkowyja i Sokole. W miejscach tych zaczęły pojawiać się rządowe komisje, które szacowały wartość majątków i wydawały nakazy opuszczenia domostw, zobowiązując ludzi jednocześnie do uprzedniego wyburzenia wszystkich budynków. Mieszkańców zapewniano, że nie stracą na przeprowadzce, a państwo zaoferuje im domy lub materiały budowlane, aby wznieść domostwa w innym rejonie. Nie wszyscy dowierzali urzędnikom, ale przyznać trzeba, że mieszkańcom zalanych wsi państwo faktycznie pomogło. Większość ludzi zaczęła szukać nowego miejsca do życia w leżących blisko miejscowościach.

Zaniedbania władz

U wielu osób, choć później całkiem nieźle ułożyli sobie życie, moment opuszczenia dotychczasowego domu pozostawił traumatyczne wspomnienia. Nawet po latach ludzie wspominali, jak bardzo płakali widząc burzenie domów czy budynków gospodarczych. Rozebrany wówczas został też pałacyk w Sokolem, własność Aleksandry z Gostomskich Brandysowej, która prowadziła tam stację turystyczną Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego.

Jezioro Solińskie, Bieszczady

Ogromnie przygnębiające wrażenie robiło na wszystkich natomiast burzenie kościołów i cerkwi; niektóre z nich zrównano z ziemią wraz z całym wyposażeniem, nie bacząc na ich zabytkowy charakter. Jak się zresztą miało później okazać – nie wszystkie wyburzenia były konieczne, gdyż do niektórych miejsc woda nigdy nie dotarła. „Wyburzanie [kościoła w Wołkowyi] odbywało się pod osłoną dużych oddziałów milicji i wojska (około 1500 osób), które przy pomocy zasłon dymnych i gazów łzawiących maskowały akcję. (…) Przywiezieni robotnicy zaopatrzeni byli w ciężki specjalistyczny sprzęt (…). Cały wartościowy materiał, a więc cegłę, kamień, belki, blachę, posadzkę, zepchnięto spychaczami do wykopanego dołu i zasypano ziemią” – pisał ks. Henryk Borcz w książce „Bieszczady w Polsce Ludowej 1944-1989”. Zniszczono ponadto m.in. cerkiew greckokatolicką z 1833 roku w Wołkowyi, cerkwie w Chrewcie z 1670 roku i Teleśnicy Sannej z 1828 roku. Pod wodą znalazły się też ruiny klasztoru sióstr ze zgromadzenia świętego Wincentego á Paulo w Rajskiem.

Potężnym wyzwaniem okazały się ponadto ekshumacje szczątków zmarłych pochowanych na kilku cmentarzach na terenie, który miał zostać zalany. Urzędnicy wskazali, że przenieść należy pięć cmentarzy. Jak się jednak okazało, przeniesiono tylko trzy i to zapewne nie w całości. Wiele ludzkich kości przez kolejnych kilkadziesiąt lat, aż do dziś, co jakiś czas znajdują miejscowi oraz turyści spędzający czas nad Soliną. Ekshumacje bowiem były przeprowadzane niedbale i wybiórczo. Niektórzy badacze wskazują, że urzędnicy mogli też całkowicie pominąć pochówki Bojków, którzy tradycyjnie chowali swych zmarłych w skromnych, słabo oznaczonych grobach.

Ostatnim krokiem „oczyszczenia” dna przyszłego jeziora, było usunięcie drzew i zarośli. W tym wypadku władze zezwoliły okolicznym mieszkańcom wycinać drzewa na własną rękę i przeznaczyć drewno na swoje potrzeby.

Z czasem wielu mieszkańców okolicy, także tych przesiedlonych, zrozumiało, jakie znaczenie dla całego regionu miała budowa zapory na Sanie. Współcześnie Jezioro Solińskie to jedno z najbardziej atrakcyjnych miejsc w Polsce, które przyciąga wielu turystów każdego roku. Krajobraz Soliny jest unikalny na tle całego kraju.

Czytaj też:
Najsłynniejszy szlak w Polsce. Jak powstała Orla Perć
Czytaj też:
Krzemionki Opatowskie. Neolityczna kopalnia w sercu Polski
Czytaj też:
Najstarszy polski park narodowy. Skąd wzięła się nazwa Pieniny?

Opracowała: Anna Szczepańska
Źródło: DoRzeczy.pl / www.sanok.naszemiasto.pl; wbieszczady.pl