Ja maluję epokę, a zapiski kronikarzy i historyków to nie Ewangelia, to nie Pismo św., ja robię po swojemu i basta”. Te słowa mistrza z ulicy Floriańskiej zapisał w swoich wspomnieniach przyjaciel malarza, Izydor Jabłoński. Jeżeli przeczytamy dokładnie tytuł tego malarskiego dzieła Jana Matejki, to od razu rzuci nam się w oczy dziwna data roczna – 1001 r. I nie jest to żadna pomyłka. Jest to autorski tytuł tego obrazu, który sam artysta mu nadał: „Koronacja pierwszego króla R.P. 1001”.
Widzimy zatem, że obraz ten, a właściwie szkic, Matejko oparł na zapisie „kronik” Jana Długosza, gdzie pod rokiem 1001 czytamy: „Cesarz Otto III widząc wspaniałomyślność i bogactwo księcia polskiego Bolesława, koronuje go na króla i ozdabia swoim diademem, zwalniając jego i następców od wszelkiej zależności od cesarstwa”. Problem polega jednak na tym, że gdy Otton III ozdobił swoim diademem głowę Bolesława, nie nastał wtedy „nowy król” (inna sprawa, że zrobił to w obecności abp. Radzima Gaudentego, który umieszczony jest na obrazie, a przecież w czasie właściwej koronacji hierarcha już nie żył).
„Nałożenie Chrobremu cesarskiej korony oznaczało więc przyjęcie go do rodziny królów oraz wyrażenie zgody na koronację. Nie było jednak koronacją. Chrobry nie został namaszczony świętymi olejami, nie został więc jeszcze pomazańcem bożym” (Barański, 2005). Na właściwą koronację trzeba było poczekać jeszcze całe ćwierćwiecze.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.