PIOTR WŁOCZYK: W filmie „Gladiator” cesarz Kommodus ginie w spektakularny sposób podczas walki w Koloseum. Czy w rzeczywistości jego śmierć była równie filmowa?
GARRET RYAN: Tak naprawdę jego śmierć była równie dramatyczna, co żałosna. Filmowy Kommodus rządzi krótko, zapewne kilka miesięcy, być może rok. W finałowej scenie widzimy, jak zabija go gladiator grany przez Russela Crowe’a. W rzeczywistości natomiast Kommodus rządził 12 lat i został zgładzony w wyniku przewrotu pałacowego. Jego kurtyzana spiskowała z częścią senatorów i dworu. Pierwsza próba morderstwa zakończyła się niepowodzeniem – trucizna, którą dosypano mu do jedzenia, nie zadziałała. Powtórka była już skuteczna. Kommodus zginął w trakcie kąpieli uduszony przez swojego sparingpartnera.
Czy można go nazywać cesarzem gladiatorem?
Jak najbardziej. Historycy wciąż debatują, czy tak dalece posunięta fascynacja walkami gladiatorów była efektem jego zwichrowanej psychiki czy może jednak była to dobrze przemyślana strategia. Koloseum czy Circus Maximus były ogromnymi arenami, gdzie cesarze rzymscy mogli wpływać bezpośrednio na wielkie tłumy. Dziesiątki, setki tysięcy ludzi mogły oglądać swojego władcę. Rozsądni cesarze, nawet gdy sami niezbyt przepadali za taką rozrywką, dbali o to, by pojawiać się tam i budować w ten sposób swój wizerunek wśród ludu. Kommodus robił więc to samo, co jego poprzednicy, choć poprzeczkę zawiesił tu nieco wyżej. Zamiast wygodnie siedzieć w swojej cesarskiej loży i przyglądać się walkom, sam wychodził na arenę. Pokazywał wówczas ludowi swoją odwagę i siłę. Jednak tezie o starannie przemyślanej strategii PR-owskiej zdają się przeczyć inne jego zachowania.
Chodzi panu o to, że Kommodus nieprzesadnie twardo stąpał po ziemi?
Tak, wygląda na to, że ten cesarz nie był do końca zdrowy na umyśle. Cierpiał na manię wielkości, czego dowodem było choćby nakazanie zmiany nazw miesięcy czy też przemianowanie Rzymu na własną cześć.
Kommodus był synem Marka Aureliusza. Zdaje się, że z punktu widzenia rzymskiej elity była to dosyć istotna zmiana jakościowa...
Rzymski historyk Kasjusz Dion stwierdził, że po śmierci Marka Aureliusza skończyła się złota epoka, a zaczęła epoka żelaza. Kasjusz Dion wiedział, co mówił, ponieważ był senatorem za obu cesarzy. Zostawił po sobie opis sytuacji, którą widział na własne oczy w Koloseum. Kommodus odciął wówczas głowę strusiowi i pokazał ją senatorom w czytelnym geście – jesteście następni w kolejce, jeżeli nie spodoba mi się wasze zachowanie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.