Kłamstwo „Imienia Róży”. Jak sfałszowano historię inkwizycji

Kłamstwo „Imienia Róży”. Jak sfałszowano historię inkwizycji

Dodano: 
Plakat filmu "Imię Róży"
Plakat filmu "Imię Róży" Źródło: mat. prasowe
Papież, który inkwizycję rozbudował, gwarantował też swobodę badań naukowych uniwersytetowi w Paryżu.

Jakub Ostromęcki

Umberto Eco, choć był wielkim znawcą średniowiecza, podtrzymał w swojej najsłynniejszej powieści kilka półprawd i mitów kreujących negatywny obraz epoki. O ile jednak książka „Imię Róży” robi to z wyczuciem i z wyjątkiem wątku inkwizycyjnego niemal aptekarsko, o tyle stworzony na jej podstawie film w fałszowaniu historii idzie na rympał.

Eco pokazuje całe spectrum postaw średniowiecznych mnichów wobec starożytnej nauki i dzielenia się wiedzą w ogóle. Gerhard z Reichersbergu o greckich filozofach i poetach mówił, że to „nieprzyjaciele krzyża Chrystusowego”. Piotr Abelard sądził zupełnie inaczej, że „pogańscy filozofowie są natchnieni przez Boga”. W książce mamy zarówno cenzurującego wszystko ociemniałego Jorge z Burgos, jak i myślących zgoła odmiennie Aimara z Alessandrii, Bencjusza z Uppsali i szkłodzieja Mikołaja z Morimondo. Film burzy tę symetrię, na pierwszy plan wysuwając straszliwego doktrynera z Burgos.

„Ciemnota” i „wyzysk”

Nie wiadomo, czy autorzy filmu czytali którąś z prac Jacques’a Le Goffa. Wszak w „Człowieku średniowiecza” przytacza liczne przykłady, w których dostępność ksiąg autorstwa pisarzy pogańskich była często kryterium, jakim kierowali się mnisi, wstępując do klasztoru, na równi z fascynacją Owidiuszem. Dodajmy, że w filmie nie mamy do czynienia z jakimś prowincjonalnym i upadającym opactwem pośród bagien, ale – jak się często w książce przypomina – „jedną z większych bibliotek świata chrześcijańskiego”.

W filmie poziom ciemnoty jest wprost proporcjonalny do zasięgu szponów inkwizycji. Przypomnijmy zatem, że Grzegorz IX, ten sam papież, który inkwizycję rozbudował i sformalizował, wydał dokument „Parens scientiarum gwarantujący samorządność (a co za tym idzie – swobodę badań naukowych) uniwersytetowi w Paryżu. Zaiste – ciemnota. Wilhelm z Baskerville w rozmowie z bratem szkłodziejem powiedział: „Jesteśmy karłami wspinającymi się na barki olbrzymów, dzięki którym moglibyśmy widzieć dalej niż oni”. Warto wiedzieć, że w rzeczywistości powiedział to Bernard z Chartres już na początku XII w., odnosząc się do obcowania badaczy średniowiecznych z tekstami antycznymi.

Książka w mniejszym, a film w dużo większym stopniu starają się ukazać wyzysk, jaki opactwo stosuje wobec ubogich wieśniaków będących jego poddanymi. W filmie ludzie ci mieszkają w warunkach niewiele lepszych od tych, jakie zapewnia się świniom w chlewie, podobnie są zresztą przez mnichów traktowani, z obleśnym Remigiuszem na czele (obmierzła i brzydka jest w filmie zresztą większość mnichów). Chłopi zmuszani są do oddawania ostatniego kęsa, deprawowani, molestowani, poniżani.

Opactwo św. Michała

Nie da się ukryć, że ciężary ponoszone na rzecz Kościoła były przyczyną niejednego buntu w średniowieczu. Jednakowoż – jak zauważa Bloch w swoim „Społeczeństwie feudalnym” – przeciętny chłop wolał być poddanym klasztoru lub biskupa niźli rycerza. „Trwałość instytucji kościelnych i otaczający je szacunek czynił je dla ubogich opiekunami szczególnie poszukiwanymi” – pisał francuski historyk. Opat w powszechnym mniemaniu uchodził za „pana akuratnego”, rycerz często za „pana niedbałego”.

Tak wielkie opactwo, jak to opisane przez Eco, nie mogło się obyć bez rycerzy. Owi wojowie nie byli jednak sobiepanami. Dla opata (występującego w tym momencie jako senior) byli wasalami, zobowiązanymi na własny koszt bronić wielkiego przecież terytorium. Dość przypomnieć losy podporządkowanych opactwom rodów wójtowskich. W momencie, w którym dzieje się akcja powieści, w krajach postkarolińskich (a takim jest ecowska Liguria) pozbawiono wójtów dużej części zebranych nielegalnie fortun. Nie samym chłopem żyje zatem klasztor i nie zawsze działa niesprawiedliwie.

W filmie i książce próżno szukać dobrodziejstw, jakie opactwo i klasztor świadczyły lokalnej społeczności. Mowa o szkole. Régine Pernoud w „Inaczej o średniowieczu” pisze o pewnym opactwie: „Mimo swego odosobnienia [...] tak jak wszystkie inne w tej epoce staje się centrum wiedzy w środowisku wiejskim, ciesząc się wielkim uznaniem miejscowej ludności”. I dalej: „Przykłady chłopów pańszczyźnianych otrzymujących godności kościelne lub świeckie wskazują, że wspólnoty klasztorne nie uważały wieśniaków tylko za wygodnych pomocników w pracach fizycznych czy też za braci serwitorów”.

Eco w książce był łaskaw przynajmniej pokazać kilka posad gospodarczych, jakie zajmowali wieśniacy w klasztornych murach – w filmie wątek ten został całkowicie pominięty.

„Zabijcie wszystkich. Bóg rozpozna swoich” – to zdanie nie pada w filmie. W książce wypowiada je opat w czasie rozmowy z Wilhelmem z Baskerville o sposobie reagowania na herezje. W Polsce w pokoleniu 30-latków rozpropagował je Andrzej Sapkowski w jednym ze swoich esejów o średniowieczu. Według obiegowej opinii w 1209 r. w czasie oblężenia heretyckiego miasta Beziers w Langwedocji wódz krzyżowców zapytał papieskiego legata, jak odróżnić swoich od heretyków. Opat Cîteaux, Arnaud Amaury, miał odpowiedzieć właśnie tak brutalnie. Oto co ma do powiedzenia Pernoud: „Słowa te nie mogły paść, ponieważ nie można ich znaleźć w żadnym ze źródeł historycznych z epoki, a jedynie w »Dialogus miraculorum«, którego tytuł jest dostatecznie wymowny”. Autor, Cezar z Heisterbach, „obdarzony żywą wyobraźnią, ale za to mało troszczący się o prawdę historyczną”, na owej krucjacie nie był, a swoje dzieło stworzył kilkadziesiąt lat po oblężeniu Beziers.

Artykuł został opublikowany w 12/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.