Jedną z najbardziej znanych portugalskich sag rodzinnych jest „Dwór w Romarigães” – powieść pióra Aquilino Ribeiro. Autor opisał dzieje ośmiu pokoleń portugalskich właścicieli ziemskich, którzy gospodarowali wielkim szlacheckim majątkiem na północy Portugalii. Z przyjemnością przeczytałem polskie tłumaczenie tej powieści i stało się to okazją do zadumy nad różnicą spojrzenia na okres wojen napoleońskich w kraju naszych południowo-zachodnich przyjaciół i u nas.
Aquilino Ribeiro opisuje, jak w 1807 r. kraj został wydany na pastwę oddziałów cesarza, a portugalska rodzina królewska uciekła do Brazylii. „Nadleciała przerażająca wiadomość: Francuzi od strony Armeidy [miasto na wschodniej granicy Portugalii – przyp. red.] najechali kraj i forsownym marszem zdążali ku Lizbonie. Tam, którędy przeszli, nie zostawili nawet okruszyny”. Bohater książki Luis de Azevedo doszedł w tej sytuacji do wniosku, że najeźdźca „wszystko do czysta splądruje, a tam, gdzie stopę postawi, źdźbła słomy nie uświadczysz”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.