„Pierwsza rocznica tego wiekopomnego dnia już nadeszła, a naród i broni nie złożył i nieprzyjaciół jeszcze nie zwyciężył. To dowodzi, że odzyskanie straconej wolności jest ciężkie i trudne; to dowodzi, że naród polski poprzysiągł' Wytrwać w śmiertelnej walce z wrogami. A więc cześć i chwała niechaj będą takiemu narodowi po wieczne czasy,: i tym, co dali hasło teraźniejszego powstania, co wywołali nieznane już światu cuda męczeństwa i bohaterstwa, a nieprzyjaciół Polski zepchnęli do nikczemnej roli ślepych; narzędzi dzikiego barbarzyństwa.
Nigdy może naród przyciśniony niewolą nie wystąpił do walki z większemi zasobami ducha i wiary, ale zarazem i z mniejszemi środkami materyalnemi. Wszystko co było światła i serca, wszystko co niepogrążone w ciemnściach albo nie oddane znikczemnieniu, jedną tylko myślą żyło, zmartwychwstaniem Polski. Zniknęły dawne uprzedzenia i różnice między klasami i wyznaniami, granice naznaczone przez zaborców istnieć przestały w powszechnych pojęciach i życzeniach patryotyzmu.
Polska cala zelektryzowana została natchnieniem jedności narodowej w wigilię wystąpienia do walki.
W wigilią 22 stycznia przeczucie walki nieuniknionej, strasznej i stanowczej było powszechne. Nikt jednak nie myślał, że do walki potrzeba oręża. Zdawało się wszystkim, ze sama potęga ducha polskiego wystarczy do zwyciężenia najstraszniejszego z wrogów ludzkości. Nawet Komitet Centralny, który najgłośniej zapowiadał tę uroczystą chwilę a może i najwięcej pragnął zakończyć ostatecznem wysileniem te okropne próby męczeństwa, które naród od dwóch lat przechodził, nawet Komitet Centralny nie pomyślał, że miecz Moskiewski mieczem Polskim odeprzeć trzeba. Przed 22 stycznia jednego karabina, jednego ładunku prochu przyszłe powstanie w arsenale swoim nie miało. Los jego tylko w natchnieniu serc polskich spoczywał.
Nie dziw też, że kiedy ostatnia chwila cierpliwości narodowej minęła; kiedy wróg zawzięty rzucił rękawicę hańby i zniszczenia lub rozpaczliwej walki, znaleźli się ludzie pomiędzy najśmielszymi, pomiędzy najgorliwszymi działaczami w Komitecie Centralnym, którzy zadrżeli i cofnęli się przed następstwem własnego dzieła. Ale za to cześć i chwała niechaj będą na zawsze tym, którzy odgadli myśl narodu i 22 stycznia wykrzyknęli: Naprzód, Bracia Polacy! Dość hańby i poniżenia! W imię Boga i Ojczyzny, naprzód, za niepodległość Polski, za równość wszystkich jej synów!
I stało się, jak powiedzieli: Naród Polski poszedł naprzód bez broni, bez przywódców, wśród mordów i pożóg moskiewskich, wśród dymiących się siół i miast swoich, wśród jęku dzieci i starców mordowanych bez litości. I idzie ciągle naprzód, mimo otwartej już wojny trzech wiecznych jej wrogów, mimo obojętności świata urzędowego.
I gdzież naród polski zaszedł po roku takiej wojny – zapytają niedowiarki i doktrynery.
O, zaszedł daleko! Nie ma wprawdzie ani armii urządzonej według regulaminów, ani budżetu zahipotekowanego na giełdach, ani stolicy dla swych rządzców i dygnitarzy. Rząd jego jest dopiero symbolem, a szafunek publiczny zostaje jeszcze w rękach przypadku i niedołęztwa. Ale za to, i może dla tych właśnie okropnych niedostatków, które jego dzielność paraliżują, naród polski całoroczną, tytańską walką z nieprzyjaciółmi przekona! już świat cały, że bez jego niepodległości nie ma w Europie bezpieczeństwa ani dla swobód ani dla pokoju.
I to jest największa, najważniejsza zdobycz Narodu Polskiego. Już mamy zdobytą podstawę przyszłego bytu. Reszta zależy od wytrwałości narodu i od nauki, jaką nam okropne błędy dotychczasowego kierunku podają” – pisano w pierwszą rocznicę wybuchu powstania styczniowego w „Głosie wolnym” (nr 33, 1864).
Powstanie styczniowe to największe i najdłużej trwające polskie powstanie. Wybuchło 22 stycznia 1863 roku i trwało ponad półtora roku. Przez polskie oddziały partyzanckie przewinęło się około 200 tysięcy ludzi. Upadek powstania zapoczątkował okrutne represje ze strony Rosji.
Powstanie styczniowe było kolejnym już zrywem niepodległościowym Polaków. Od 1795 roku Polska nie istniała, rozebrana przez trzy mocarstwa: Rosję, Austrię i Prusy. Na terenie zaboru rosyjskiego od 1815 roku istniało Królestwo Polskie, będące jednak pod władzą cara i cieszące się tylko umiarkowaną wolnością. Od lat za to istniały na terenie Polski koncepcje mówiące o tym, że niepodległość i suwerenność Polski zostanie wywalczona tylko wtedy, kiedy państwa zaborcze ruszą na wojnę przeciwko sobie. Wydawało się, w połowie wieku XIX, że tym konfliktem jest wojna krymska. Przeciwko Rosji wystąpiły Turcja, Francja, Anglia i Austria. Rosja została pokonana i w 1856 roku była mocno osłabiona.
Wielkie nadzieje
Rosja nie miała dobrej prasy na Zachodzie. Była prezentowana jako agresor, państwo, które uciska swoich poddanych. To oczywiście dawało Polakom nadzieje, że ich dążenia niepodległościowe spotkają się teraz z większym zrozumieniem, niż jeszcze kilka lat wcześniej.
W 1856 roku w Kijowie powstał Związek Trojnicki, jedna z pierwszych organizacji niepodległościowych. W Petersburgu zawiązano Koło Oficerów Polskich, a w Warszawie organizowano się na uczelniach i w szkołach. Nastroje pośród inteligencji oraz na dworach były coraz bardziej bojowe. Wiele osób coraz odważniej okazywało patriotyzm. Okazją do tego był m.in. pogrzeb Katarzyny ze Schraederów, wdowy po generale Józefie Sowińskim (który zginał w czasie powstania listopadowego). Była to największa manifestacja patriotyczna od 1831 roku. Kolejna manifestacja miała miejsce 29 listopada 1860 roku w rocznicę wybuchu powstania listopadowego. W czasie marszu śpiewano pieśń „Boże, coś Polskę”. Wtedy też zmieniono słowa końcówki pieśni z: „Naszego Króla zachowaj nam Panie” na „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie” (w takiej formie śpiewana jest wciąż w niektórych kościołach). Pochód Polaków został rozpędzony przez wojska carskie.
Sytuacja staje się napięta
Przygotowania do wybuchu powstania rozpoczęto już w 1859 roku. W 1861 roku utworzono w Genui Polską Szkołę Wojskową, gdzie szkolili się ludzie mający później dowodzić w czasie powstania. Potajemne szkolenia wojskowe przeprowadzano także na uczelniach w większych miastach.
W tym czasie sytuacja w wielu częściach Królestwa Polskiego była coraz bardziej napięta. W czasie różnych demonstracji dochodziło do użycia broni palnej przez Rosjan. W lutym 1861 roku pięć osób zostało zabitych w czasie manifestacji na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. W kwietniu tego samego roku wojska rosyjskie ponownie otworzyły ogień do protestujących Polaków. Zginęło ponad sto osób, a wielu było rannych. Wieści o wydarzeniach w Warszawie szybko się rozchodziły. Do starć z policją i wojskiem dochodziło też w Wilnie. W sierpniu Rosja ogłosiła stan wojenny w guberniach wileńskiej, grodzieńskiej i kowieńskiej, a 14 października stan wojenny został wprowadzony w całym Królestwie Polskim.
Pomimo to nazajutrz, 15 sierpnia Polacy zorganizowali uroczystości z okazji rocznicy śmierci Tadeusza Kościuszki, które zakończyły się kolejnym pogromem i użyciem broni przez Rosjan, którzy wchodzili nawet z bronią do kościołów.
Sytuację starano się w jakiś sposób opanować. Aleksander Wielopolski postulował przeprowadzenie reform, które uspokoją jego rodaków. Wielopolski sam chciał stanąć na czele polskiego „rządu”, niezależnego oczywiście tylko w teorii. Choć do tego nie doszło, Wielopolskiemu udało się przeforsować pewne zmiany, m.in. wprowadził na urzędy Polaków, starał się o nauczanie w języku polskim i rozbudowę polskich szkół.
Przygotowania do powstania styczniowego
Tymczasem wśród Polaków „wytworzyły się” dwa obozy: „czerwoni”, którzy dążyli do wybuchu powstania oraz „biali”, którzy woleli odłożyć decyzję o zbrojnym zrywie na bardziej korzystny czas. „Biali” postulowali przede wszystkim pracę organiczną.
O tym, że „czerwoni” szykują się do wystąpienia przeciwko carowi wiedziały służby rosyjskie oraz Wielopolski, który chciał spacyfikować stronnictwo zanim ogłosi ono powstanie. Pomysłem na pozbycie się zbuntowanych Polaków była branka, czyli przymusowy pobór do wojska.
W „normalnych” latach branka miała zazwyczaj charakter losowy. Wzięcie do wojska było tragedią dla całej rodziny, gdyż poborowy szedł do armii na wiele lat, a niejednokrotnie nigdy z niej nie wracał, umierając na polu bitwy lub ze wzgledu na złe traktowanie i z powodu chorób. Pod koniec 1862 roku roku branka została jednak szczegółowo zaplanowana. Sporządzono bowiem listy, na których znaleźli się przede wszystki mężczyźni związani ze stronnictwem „czerwonych”.
„Przecieki” na temat branki pojawiły się dość szybko. 3 stycznia 1863 roku Komitet Centralny Narodowy, składający się z Oskara Awejdego, Józefa Kajetana Janowskiego, Jana Maykowskiego, Zygmunta Padlewskiego oraz księdza Karola Mikoszewskiego zdecydował o wybuchu powstania. Jako początek zrywu wyznaczono moment, kiedy w Warszawie rozpocznie się branka. Nastąpiło to w nocy z 14 na 15 stycznia. Poza Warszawą zaplanowano ją na 25 stycznia.
Komitet Centralny Narodowy chciał ubiec wojska carskie. 22 stycznia 1863 roku organ ten wydał manifest, w którym ogłaszał się Tymczasowym Rządem Narodowym i wzywał Polaków do walki. Dokument nadawał ponadto prawa obywatelskie wszystkim mieszkańcom Polski, bez względu na wyznanie, narodowość i pochodzenie społeczne, znosił pańszczyznę i przyznawał chłopom na własność uprawianą przez nich ziemię. Był to, notabene, ważny w dziejach polskich dokument.
Powstanie styczniowe rozpoczęło się. Trwało do października 1864 roku. W głównej mierze miało formę wojny partyzanckiej. W szeregach powstańczych walczyło, w różnych okresach, około 200 tysięcy osób. Powstanie styczniowe zakończyło się klęską. Zginęło w nim do 20 tysięcy Polaków, kilkadziesiąt tysięcy zostało zesłanych na Syberię, wiele tysięcy wyemigrowało z kraju. Polska i Litwa pogrążyły się w żałobie.
Czytaj też:
Emilia Plater. Ile prawdy jest w legendzie powstania listopadowego?Czytaj też:
Bunt podchorążych, zryw narodu. Powstanie listopadowe. Czy mogło się udać?Czytaj też:
Aleksander II Romanow. Car zabity z ręki Polaka