Napoleon ogłaszał ją jako „drugą wojnę polską” i zapowiedział, że nie odda choćby skrawka Księstwa, nawet gdyby Rosjanie pukali do bram Paryża. Przyczyny wojny były oczywiście o wiele głębsze, ale Polacy poważnie traktowali te obietnice. Powszechne było przekonanie, że wyprawa na Rosję przyniesie odrodzenie państwa i odzyskanie zagrabionych terytoriów.
Wojna miała być krótka, a zwycięstwo miażdżące jak w poprzednich kampaniach. Armia rosyjska miała zostać rozbita w jednej, walnej bitwie. Napoleon zdawał sobie sprawę z trudności kampanii w Rosji. Francuzi zebrali największą armię w historii wojen – 674 tys. żołnierzy i 1,3 tys. dział. „Nigdy nie dokonałem większych przygotowań wojennych” – pisał Napoleon w liście do marszałka Louisa Davouta.
Rosjanie wystawili z kolei 238 tys. żołnierzy i prawie tysiąc armat. Część generałów od razu chciała się bić z Napoleonem, żeby pomścić poprzednie klęski. Inni jednak postulowali wciąganie Wielkiej Armii w głąb Rosji, unikając walnej bitwy i prowadząc wojnę na wyczerpanie. Car Aleksander I nie mógł się zdecydować. Zarówno przegranie trzeciej z rzędu kampanii z Napoleonem, jak i pustoszenie Rosji przez wojska francuskie mogło skończyć się dla niego tragicznie.
Na Smoleńsk!
Polacy wystawili największy lub drugi co do wielkości (trudno dokładnie oszacować siły niemieckie) kontyngent cudzoziemski w wielonarodowej armii Napoleona – prawie 100 tys. żołnierzy. Zgrupowani byli głównie w „polskim” korpusie ks. Józefa Poniatowskiego, w którym służyło ich ok. 35 tys. Reszta została przydzielona do korpusów francuskich.
Już od kwietnia 1812 r. napoleońska armia koncentrowała się wzdłuż Wisły, objadając i drenując z niewielkich i tak zasobów polskie ziemie. Inne nacje – zwłaszcza Prusacy i Austriacy – oględnie mówiąc, nie paliły się do wojaczki. Bić Rosjan chcieli głównie Francuzi i Polacy. Ci ostatni, jak zwykle w kampaniach napoleońskich, często dokonywali cudów śmiałości i waleczności, ratując wojska cesarza od zagłady.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
