Hasło: „Komsomolec na samolot” było w połowie lat 30. szeroko rozpowszechnione wśród młodzieży sowieckiej. Stalin przystąpił do budowy potężnej floty powietrznej, zdolnej odeprzeć każdy atak połączonych sił światowego imperializmu przeciwko władzy robotników oraz chłopów. I prawie u każdego na ustach było imię pierwszego sowieckiego pilota – stalinowskiego sokoła – Sigizmunda (Zygmunta) Aleksandrowicza Lewoniewskiego. W świadomości ludzi sowieckich jeszcze świeża jest pamięć o „żelaznym Feliksie” (Dzierżyńskim), symbolu niezłomności bolszewickiej. Nikomu nie przeszkadza tak wyraźnie polskie imię i nazwisko pilota – jednego z pierwszych bohaterów Związku Sowieckiego. Prawie nikt z tych fanatycznych wielbicieli wielkiego Sigizmunda nie podejrzewa, że ich idol ma wrogie pochodzenie (szlachta polska) i jest daleki od fanatyzmu komunistycznego. Do bolszewików sprowadził go przypadek, chęć ratowania rodziny przed głodem oraz obsesyjna miłość do latania. Na dodatek to nowe „bożyszcze” komsomolców miało starszego rodzonego brata, Józefa – kapitana Wojska Polskiego, najgroźniejszego rywala Armii Czerwonej, armii „Polski faszystowskiej”.
Zygmunt Lewoniewski został bohaterem Związku Sowieckiego za udział w ratowaniu członków załogi statku „Czeluskin”. W latach 1934–1937 nazwisko Lewoniewskiego szeregowy obywatel sowiecki kojarzył z wielkimi osiągnięciami i niesamowitą rozbudową lotnictwa. Jego imieniem nazywano drużyny pionierskie i komsomolskie, jego portrety noszono na manifestacjach pierwszomajowych. Do dziś w ponad 40 miastach na terenie byłego Związku Sowieckiego zachowały się ulice, place, dzielnice miast noszące imię Lewoniewskiego. Są również linie energetyczne go honorujące oraz statki...
Bracia Lewoniewscy urodzili się w Sankt Petersburgu. Starszy Józef – w 1898 r., młodszy Zygmunt – w 1902 r. Rodzina Lewoniewskich (ojciec Aleksander i matka Teofilia z Biziuków)mieli rodowód szlachecki i pochodzili z Podlasia (Sokółka). Do stolicy imperium przeprowadzili się w poszukiwaniu pracy i awansu społecznego.Rewolucja bolszewicka rodzinę Lewoniewskich w Piotrogrodzie, tak jak większość polskich rodzin szlacheckich, postawiła w sytuacji skrajnej nędzy i ubóstwa. Dlatego zaledwie 15-letni Zygmunt zapisał się do Armii Czerwonej, do tzw. prodotriadu. Na podstawie rządowego rozporządzenia rodziny żołnierzy „prodotriadów”miały prawo do zaopatrzenia w produkty żywnościowe poza kolejnością.Dzięki ofiarności Zygmunta Lewoniewscy byli w stanie zarówno uniknąć śmierci głodowej, jak i zgromadzić odpowiednie środki na powrót na początku 1919 r. do odrodzonej ojczyzny.
W Polsce starszy z braci Józef prawie natychmiast zapisał się do Wojska Polskiego. W szeregach 1. Pułku Szwoleżerów walczył w Bitwie Warszawskiej. W sierpniu 1920 r. otrzymał przydział do grudziądzkiej Szkoły Podchorążych Kawalerii. Po jej ukończeniu, jako podchorąży, został przeniesiony do 11. Pułku Ułanów, gdzie uzyskał stopień podporucznika.
Dwaj lotnicy
Zygmunta natomiast całkowicie pochłonął wir rosyjskiej wojny domowej. O powrocie rodziny do Polski dowiedział się dopiero kilka lat po wojnie, podczas której awansował na dowódcę kompanii. W 1919 r., już jako 18-letni dowódca batalionu, walczył na froncie wschodnim przeciwko białej armii adm. Kolczaka. Swoją błyskawiczną karierę wojskową skończył w 1921 r. na stanowisku dowódcy pułku, walcząc przeciwko antysowieckim oddziałom partyzanckim na Kaukazie.
Później w życiu obu braci, niemających żadnego kontaktu ze sobą, zdarzały się rzeczy prawie niewiarygodne. Obaj od dzieciństwa byli zafascynowani lataniem. Obaj trafili do szkół pilotów lotniczych. Z tym że o ile dla starszego z braci ta droga była dość prosta, o tyle młodszy musiał podrobić papiery i ukryć swoje szlacheckie pochodzenie. Podał, że jego ojciec był zwykłym dozorcą domów, a matka krawcową. W roku 1921 przyjęli go do czwartego piotrogrodzkiego oddziału lotniczego. Jesienią 1923 r. rozpoczął zajęcia w wyższej szkole czerwonych lotników w Sewastopolu, specjalizującej się w przygotowaniu pilotów awiacji morskiej. A już w 1925 r., jako jeden z najlepszych studentów, został w szkole jako jeden z jej wykładowców.
Józef kurs wojskowej szkoły lotniczej skończył nieco wcześniej, w 1924 r., uzyskując specjalność pilota i stopień porucznika. Szkolenie lotnicze kontynuował we Francji. Po powrocie służył w oficerskiej szkole lotniczej w Dęblinie jako pilot-instruktor. W roku 1930 wziął udział w zawodach samolotów turystycznych. Ta pierwsza próba bicia rekordów prawie skończyła się dla niego tragicznie. Jego samolot PWS-51 uległ katastrofie, na szczęście niegroźnej. Druga próba przyniosła mu czwarte miejsce w III Krajowym Konkursie Awionetek. Zwycięzcami w tych zawodach zostali Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura. Wkrótce zachwycił się ideą podróży samolotem dokoła świata. Opracował idee przeróbki samolotu PWS-52 w celu przystosowania go do lotów długodystansowych. Wykonał lot dookoła Polski bez lądowania, pokonując 1755 km w 12 godzin i 35 minut. Poleciał z Warszawy do Grecji i z powrotem (2,7 tys. km). Dwukrotnie awaryjnie samolot musiał lądować, mimo że paliwa wystarczyłoby na całą podróż. Z lotem dookoła świata również nie wszystko wyszło tak, jak planował. Brak funduszy nie pozwalał wytwórni PWS kontynuować prac nad modernizacją samolotu.
Czytaj też:
Jak Churchill uratował Stalina
Po tragicznej śmierci w 1932 r. Żwirki i Wigury Lewoniewski stał się niejako ich następcą, jednym z czołowych pilotów II Rzeczypospolitej. Jednak 11 września 1933 r. jego samolot PZL.19 uległ katastrofie podczas próby pobicia światowego rekordu lotu długodystansowego dla samolotów turystycznych. Józef wraz z ppłk. Czesławem Filipowiczem chcieli pokonać trasę Warszawa – Kazań – Swierdłowsk – Omsk – Krasnojarsk. Maszyna rozbiła się jednak pod Kazaniem. Uroczysty pogrzeb Józefa Lewoniewskiego odbył się na wojskowych Powązkach. W 1934 r. Zygmunt, wracając z wystawy lotniczej w Paryżu, uzyskał pozwolenie władz, aby złożyć kwiaty na mogile brata i spotkać się z matką. Dla Związku Sowieckiego była to rzecz bez precedensu. Lewoniewski jednak powoli stawał się w Związku Sowieckim osobą nietykalną, której pozwalano na wiele.
Bohater ZSRS
Kamieniem węgielnym polityki Stalina w latach 30. było stworzenie potężnej nowoczesnej Armii Czerwonej, zdolnej stawić czoło armiom państw kapitalistycznych. W roku 1925 władze sowieckie stworzyły Aviachim, przeorganizowany dwa lata później w Asoaviachim (Towarzystwo Poparcia Obronności Kraju, Budowy Lotnictwa i Wojsk Chemicznych). Jednym z czołowych haseł nowej organizacji było: „Lud pracujący, buduj swą flotę lotniczą”, a jednym z symboli tej organizacji został właśnie Zygmunt Lewoniewski – Polak, pionier pierwszych długodystansowych lotów w Związku Sowieckim. W odróżnieniu od starszego brata Zygmunt miał do dyspozycji praktycznie nieograniczone środki państwa sowieckiego, które bez względu na koszty dążyło do dominacji w lotnictwie światowym. W 1933 r. na pokładzie latającej łodzi wyprodukowanej w Stanach Zjednoczonych pokonał on odległość prawie 7 tys. km – z Sewastopola do Chabarowska. W tym samym roku uratował amerykańskiego lotnika Jamesa Materna, który podjął się zadania lotu dookoła świata. Jego maszyna uległa awarii na samym końcu wyprawy w rejonie syberyjskiego miasta Anadyr. Na prośbę rządu amerykańskiego w ZSRS przeprowadzono zakrojoną na szeroką skalę akcję ratunkową. Lewoniewski odgrywał w tej akcji rolę kluczową. Po znalezieniu Amerykanina Lewoniewski poleciał z nim na pokładzie na Alaskę nieznaną dotąd trasą. W Stanach witali go niemal jak bohatera narodowego. A w 1934 r. Zygmunta Lewoniewski ponownie triumfował. Wziął udział w ratowaniu ekipy sowieckiego statku polarnego „Czeluskin”. Za ten czyn zastał odznaczony najwyższą nagrodą państwa sowieckiego – złotą gwiazdą Bohatera Związku Sowieckiego.