Polski lotnik Stalina. Niewiarygodna historia braci Lewoniewskich
  • Mikołaj IwanowAutor:Mikołaj Iwanow

Polski lotnik Stalina. Niewiarygodna historia braci Lewoniewskich

Dodano: 

W styczniu 1935 r. Zygmunt Lewoniewski napisał list do Stalina, w którym zaproponował bezpośredni przelot do Stanów Zjednoczonych nad biegunem północnym. Stalinowi ta idea się spodobała. Zdecydował zrobić z niej wielką kampanię propagandową w celu udowodnienia światu wyższości lotnictwa sowieckiego. List Lewoniewskiego w formie „listu otwartego do rządu sowieckiego” ukazał się na łamach „Prawdy”. Czytamy w nim m.in.: „Proponuję wykonać w 1935 r. lot bez lądowania Moskwa – San Francisco nad biegunem północnym. Cel przelotu po pierwsze – ustanowienie rekordu długości lotu w linii prostej, po drugie – realizacja lotu przez właśnie biegun północny, po trzecie – znalezienie najkrótszej drogi między dwoma najważniejszymi państwami świata, po czwarte – zbadanie i wniesienie do map „białych plam” na Północy, po piąte – demonstracja osiągnięć lotnictwa sowieckiego”.

Przygotowanie lotu stało się jednym z najważniejszych zadań partii i państwa. Biuro Polityczne KC WKP(b) podjęło w tej sprawie specjalną uchwalę. To samo zrobił rząd. Na przygotowanie do lotu wydzielono nieograniczone środki. Andriej Tupolew, czołowy sowiecki konstruktor samolotowy, specjalnie dla tego lotu zmodernizował skonstruowany dwa lata wcześniej unikatowy, jak na ten czas, ANT-25. Był to jednosilnikowy samolot zaopatrzony w bardzo oszczędny silnik z niesamowicie wielką rozpiętością skrzydeł – 34 m. Start wyznaczono na 3 sierpnia 1935 r. Początkowo wszystko wyglądało doskonale, jednak nad Morzem Barentsa do kabiny pilotów zaczął wydostawać się olej silnikowy. Lewoniewski wydał załodze rozkaz: „Wracać”. Drugi pilot, również legendarny sowiecki lotnik Bajdukow, wspominał, że on proponował kontynuować lot, jednak Lewoniewski wyciągnął pistolet i zmusił go do uległości.

Po powrocie cała załoga (Lewoniewski, Bajdukow i Lewczenko) została zaproszona na Kreml do Stalina. Tutaj w obecności Mołotowa (prezes Rady Komisarzy Ludowych), Woroszyłowa (komisarz obrony) i Tupolewa (konstruktor generalny samolotu ANT-25) Stalin zapytał bezpośrednio Lewoniewskiego o przyczyny niepowodzenia. I tu wydarzyło się coś nadzwyczajnego w gabinecie wodza. Lewoniewski niezwykle podenerwowany powiedział, że odmawia dalszych lotów na samolotach Tupolewa, a samego konstruktora naczelnego uważa za szkodnika. Po tych słowach pilota Tupolew stracił przytomność i zastał odwieziony do szpitala. Stalin w odpowiedzi nazwał Lewoniewskiego zarówno Bohaterem Związku Sowieckiego, jak i bohaterem narodowym Ameryki, i zaproponował mu wyjazd do Stanów Zjednoczonych w celach zakupu samolotu zdolnego wykonać misję polarną zamiast samolotu Tupolewa.

Pamiątkowy rosyjski znaczek

Rok 1936 rozpoczął się dla Lewoniewskiego prawie dwumiesięcznym pobytem w Stanach Zjednoczonych. Wybór posłańca Stalina padł na samolot „Valti V-JAS”, bombowiec startujący zarówno z wody, jak i z lotnisk naziemnych. Na nim Zygmunt Lewoniewski ustanowił nowe rekordy. Pokonał trasę Los Angeles – San Francisco – Wallen – Jakuck – Swierdłowsk – Moskwa o długości 19,2 tys. km. Po lądowaniu w Moskwie sam Stalin skierował do Lewoniewskiego telegram powitalny następującej treści: „Bohaterowi Związku Sowieckiego, pilotowi Lewoniewskiemu i nawigatorowi Lewczenko. Braterskie pozdrowienie odważnym synom naszej ojczyzny! Gratuluję w związku z wykonaniem zadania historycznego lotu. Ściskam mocno wasze ręce. J. Stalin”. Nie trzeba tłumaczyć, że podobny telegram wodza w okresie wszechobecnego terroru i strachu znaczył więcej niż jakiekolwiek ordery.

Na początku 1937 r. inny as sowieckiego lotnictwa, Walerij Czkałow, po wielu staraniach uzyskał jednak zgodę władz na zrealizowanie pomysłu Lewoniewskiego, by przelecieć do Stanów Zjednoczonych nad biegunem północnym. Lot miał się odbyć zmodernizowanym samolotem ANT-25, tak krytycznie ocenionym przez Lewoniewskiego. Był to niewątpliwy policzek wymierzony pierwszemu lotnikowi Kraju Rad, który w tym momencie znajdował się w USA na zakupach nowych samolotów. Aby uniknąć otwartego konfliktu z Lewoniewskim, Czkałow odważył się na krok niezwykły. Zaproponował mu zostanie pierwszym pilotem tej wyprawy. Lewoniewski jednak odmówił.

Śmierć w Arktyce

Zamiast współpracować z Czkałowem, Zygmunt zadecydował udowodnić swoją wyższość w inny sposób. W czerwcu 1937 r. Czkałow na samolocie ANT-25 skutecznie wykonał lot nad biegunem północnym do USA. Był to niewątpliwy triumf sowieckiego lotnictwa. Czkałow i członkowie jego załogi byli witani w USA jak bohaterowie. W lipcu tego samego dokonała inna załoga na czele z pierwszym pilotem Gromowem również na samolocie ANT-25.

Czytaj też:
Polski satrapa Stalina. To on był katem sowieckiej Ukrainy

Lewoniewski jednak nie rezygnował z walki o miano pierwszego pilota ZSRS. Zaproponował Stalinowi lot do Stanów nie małym jednosilnikowym samolotem skonstruowanym specjalnie dla ustanawiania rekordów, lecz zupełnie nowym potężnym czterosilnikowym bombowcem DB-A konstrukcji Balchowitina. Sam konstruktor uważał swój samolot za nie do końca sprawdzony i stanowczo nakłaniał Lewoniewskiego do rezygnacji z pomysłu. DB-A rzeczywiście był maszyną niezwykłą. Już podczas pierwszych jego doświadczalnych lotów padały kolejne rekordy. W listopadzie 1936 r. samolot ten uniósł 10 t ładunku na wysokość ponad 7 km i 13 t na wysokość 4,5 km. Były to rekordy światowe. Przelot Lewoniewskiego tym gigantem miał udowodnić światu możliwość zorganizowania lotów komercyjnych z dużym ładunkiem na długich trasach, a także zademonstrować możliwości sowieckiego lotnictwa bombowego. Na pokład do USA Lewoniewski wziął kilka ton futer, spory ładunek złota (ponad 1 t), a także cenny obraz z kolekcji Ermitażu jako prezent dla prezydenta Stanów Zjednoczonych. Ogólna waga samolotu, który otrzymał nazwę „SSSR – H-209”, sięgnęła 35 t. Było to o 2 t więcej, niż przewidywała konstrukcja samolotu. Start nastąpił 12 sierpnia 1937 r. z moskiewskiego lotniska. Załoga składała się z sześciu osób. Lądowanie zaplanowano w mieście Fairbanks na Alasce. Początkowo wszystko szło bardzo dobrze, ale już nad Morzem Barentsa samolot spotkał się z mocnym wiatrem. Lewoniewski próbował lecieć coraz wyżej, aby utrzymać zaplanowaną prędkość. W południe 13 sierpnia samolot przeleciał nad biegunem północnym. I tu na wysokości 4,6 tys. m wysiadł jeden z silników. Temperatura w kabinie pilotów wahała się od –25 do –35 stopni Celsjusza. Ostatni radiogram z pokładu samolotu otrzymano o godz. 17.53. Lewoniewski informował o bardzo trudnych warunkach pogodowych…

Mogiła starszego z braci kpt. WP Józefa Lewandowskiego znajduje się na Wojskowych Powązkach, natomiast młodszy znalazł swój ostatni spoczynek gdzieś na ogromnych przestrzeniach arktycznych między Rosją a Alaską. Miejsce katastrofy jego samolotu do dziś stanowi wielką niewiadomą. Dziesiątki ekspedycji sowieckich, rosyjskich, amerykańskich i kanadyjskich zajmowały się poszukiwaniem samolotu. Bez skutku. Ostatnia wyprawa poszukiwawcza Rosyjskiego Związku Geograficznego odbyła się w 2013 r. Szukają go również zawodowi poszukiwacze skarbów – chcą znaleźć złoto, które znajdowało się na pokładzie.

Zygmunt Lewoniewski zaginął prawie w tym samym dniu, w którym czołowy kat stalinowski, szef NKWD Nikołaj Jeżow, podpisał słynny rozkaz 00495, nakazujący przeprowadzenie tzw. operacji polskiej, jednej z najważniejszych części składowych wielkiego terroru. W kraju rozpoczęło się prawdziwe polowanie na Polaków, w którym zginęło około 200 tys. ludzi. Było to ludobójstwo. Czy Lewoniewski miał szansę przeżyć tę zbrodnię? Czy był tak samo nietykalny jak naczelny prokurator ZSRS Andrzej Wyszyński i wdowa po „żelaznym Feliksie” Zofia Dzierżyńska? Na to pytanie nie znamy odpowiedzi. Natomiast wiemy na pewno, że mimo swych zasług dla państwa sowieckiego Lewoniewski był idealnym obiektem operacji polskiej. NKWD miało dostatecznie wiele powodów, aby go zgładzić. Donosów na „pierwszego stalinowskiego »sokoła«” było bowiem bez liku. Oto jeden z nich, napisany w formie listu do ludowego komisarza obrony Woroszyłowa przez Czkałowa i Bajdukowa: „Lewoniewski chce być absolutnym monopolistą przelotu nad biegunem północnym, zachowuje się lekceważąco wobec innych. Nie ma zamiaru wchodzić w skład innej załogi. Ma bardzo złe zdanie wobec samolotu ANT-25 i wobec kierownictwa naszego przemysłu samolotowego. Chwali technikę amerykańską, bagatelizuje nasz przemysł i możliwości naszych ludzi”.

Artykuł został opublikowany w 11/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.