US Navy pod sierpem i młotem. Jak USA sprezentowały ZSRS flotę wojenną

US Navy pod sierpem i młotem. Jak USA sprezentowały ZSRS flotę wojenną

Dodano: 

Czy było to wiele? W 1939 r. cała flota wojenna Związku Sowieckiego miała wyporność 250 tys. ton. II wojna światowa była bardzo nieszczęśliwa dla rosyjskich marynarzy. Sukcesów odniesiono mało (nieliczne okręty polskiej Marynarki Wojennej zatopiły podobną liczbę niemieckich statków co okręty sowieckie), a porażki były bardzo ciężkie. Co więcej, ze względu na priorytet, który miały wojska lądowe, sowieckie okręty były nieremontowane i bardzo słabo wyposażone. Wiosną 1945 r. 180 amerykańskich okrętów stanowiło większy potencjał niż unoszące się jeszcze na wodzie pozostałe sowieckie jednostki morskie. W praktyce oznaczało to, że sowiecka flota Oceanu Spokojnego zostanie wystawiona przez Amerykanów.

Przekazywanie okrętów odbywało się w porcie Cold Bay, na samej południowo-zachodniej krawędzi Półwyspu Alaska. Dziś jest to miejscowość licząca setkę stałych mieszkańców, wówczas była dość gwarną bazą US Navy. 23 marca 1945 r. dotarli tam pierwsi Rosjanie – sztabowcy, tłumacze, NKWD-ziści. W kwietniu zaś przybyło 2,5 tys. marynarzy. Amerykanie przewidzieli dla nich kilkutygodniowe specjalistyczne kursy – w tym celu wybudowali sale lekcyjne – jednak sowieckie dowództwo obawiało się kapitalistycznej indoktrynacji politycznej i zezwoliło jedynie na praktyczne zajęcia na pokładach okrętów. Znacznie przedłużyło to proces ich przejmowania, szczególnie tych wyposażonych w urządzenia radiowe i radiolokacyjne, z którymi rosyjskie załogi nie miały do tej pory do czynienia.

Pierwsze – pod sam koniec maja – do rosyjskich portów wyruszyły najmniej skomplikowane okręty: barki desantowe. Następnie płynęły tam ścigacze i trałowce. Najwięcej kłopotów sprawiały najbardziej skomplikowane i najpotężniejsze fregaty – pierwsza dziesiątka ruszyła ku Syberii dopiero w połowie lipca. Tymczasem potrzebny był pośpiech, bo zgodnie z umowami Związek Sowiecki miał wypowiedzieć wojnę Japonii 8 sierpnia. Do tego czasu zdołano przekazać blisko 100 okrętów.

Hiroszima, Nagasaki, Wyspy Kurylskie

6 sierpnia 1945 r. na Hiroszimę spadła pierwsza amerykańska bomba atomowa, 9 sierpnia druga – na Nagasaki. Zaprezentowana przez Amerykanów możliwość niszczenia całych miast jedną bombą przekonała władze Japonii do zakończenia wojny. 15 sierpnia cesarz Hirohito wygłosił przemówienie radiowe, w którym ogłosił społeczeństwu Japonii swoją decyzję o kapitulacji. Był to faktyczny koniec wojny, choć walki gdzieniegdzie się jeszcze tliły. Pierwsze alianckie oddziały okupacyjne wylądowały na Wyspach Japońskich pod koniec sierpnia, a formalną kapitulację podpisano 2 września.

Czytaj też:
Czerwone Auschwitz. Koszmar nie skończył się wraz z wyzwoleniem obozu

Związek Sowiecki wypowiedział wojnę Japonii 8 sierpnia, a 9 – kilka godzin przed nalotem na Nagasaki – rozpoczął działania wojenne w Mandżurii. Dziś jest to północno-wschodnia część Chin, wówczas było to państwo, w którym stacjonowało ponad milion japońskich żołnierzy. Sowieci wystawili ponad dwa razy większe siły i w ciągu dwóch tygodni rozbili Japończyków i wyszli na granicę z Koreą. Przekazane Sowietom okręty nie zostały użyte tak, jak wyobrażali sobie to Amerykanie. Armia Czerwona wykorzystała je tylko po to, żeby znaleźć się w Korei Północnej i na Wyspach Kurylskich, zanim pojawią się tam Amerykanie. Stalin nie chciał wierzyć, że Stany Zjednoczone będą przestrzegały porozumień.

Sowieckie desanty morskie przeprowadzono już po deklaracji cesarza o kapitulacji Japonii. Największy rozpoczął się 18 sierpnia. Celem była wyspa Szumszu, oddzielająca japońską wówczas wyspę Sachalin od Hokkaido. Wiedząc o rzeziach japońskiej ludności cywilnej w Mandżurii dokonywanych przez Rosjan, gen. Tsutsumi Fusaki – dowódca wojsk stacjonujących na Szumszu – postanowił zatrzymać Sowietów i umożliwić ludności cywilnej ewakuację na wyspy macierzyste. Sowieci lądowali na 16 barkach desantowych, z których pięć zatopiła artyleria nabrzeżna. Opóźnienie desantu pozwoliło przewieźć na Hokkaido ponad 6 tys. cywili (nie tylko zresztą Japończyków, lecz także „białych” Rosjan i Polaków). Po pięciu dniach walki zakończono: obrońcy posłuchali rozkazów płynących z Tokio. Japończycy nie czuli się pokonani: mając mniejsze siły, zadali Sowietom dwakroć większe straty, niż sami ponieśli.

Desant na Hokkaido?

Następnym krokiem wojennym miał być sowiecki desant na Hokkaido. Na Szumszu walczyło 9 tys. żołnierzy sowieckich (nie licząc marynarzy) oraz 8,5 tys. japońskich. Straty wyniosły 1,5 tys. zabitych Sowietów i 1 tys. Japończyków. Już po wojnie obliczono, że tygodniowe straty żołnierzy sowieckich walczących na Hokkaido wynosiłyby 20 tys. ludzi. Na szczęście wojna zakończyła się, zanim czerwonoarmiści mieli możliwość lądowania na macierzystych wyspach Japonii.

Dwa dni po podpisaniu kapitulacji przez Japonię Amerykanie wstrzymali przekazywanie okrętów Sowietom. Do tej pory odebrali oni 149 z nich i obsadzili załogami liczącymi 12 tys. marynarzy. Zgodnie z zasadami umowy lend-lease okręty miały wrócić do swoich właścicieli, jednak Sowieci niezbyt spieszyli się ze zwrotem. Rozmowy dyplomatyczne trwały całe lata. Na zwrot okrętów oczekiwali także Brytyjczycy.

Fregaty – największe z amerykańskich okrętów przekazanych Sowietom – wróciły do USA już w 1948 r. Pozostałych okrętów Sowieci nie chcieli wypuścić z rąk. Nie oznacza to jednak, że pływały w sowieckiej służbie. Większość z nich gniła na nabrzeżach – w 1955 r. wywiad amerykański oceniał, że jedynie 18 jednostek z ponad setki znajdujących się u Sowietów nadaje się do pływania. Okręty zwrócone Amerykanom szybko znalazły nowych właścicieli. Pięć przekazano marynarzom z Korei Południowej, a 17 innych stało się podstawowym wyposażeniem marynarki japońskiej, a raczej Morskich Sił Samoobrony, bo po przegranej wojnie Japonia nie ma oficjalnie ani armii, ani marynarki wojennej.

W lutym 1945 r., podczas konferencji w Jałcie, Amerykanom tak zależało na pokonaniu Japonii rękami rosyjskich żołnierzy, że sprzedali Europę Środkową Moskwie. Nie znano jeszcze skuteczności bomby atomowej. Po kilku miesiącach okazało się, że zrzucenie dwóch takich bomb sprawiło, iż krwawy desant na Japonię nie był potrzebny. Czy gdyby Amerykanie wiedzieli o potędze broni atomowej już w lutym 1945 r., decyzje podjęte w Jałcie byłyby inne?

Artykuł został opublikowany w 7/2015 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.