Czołgi się psuły, a żołnierze gubili. Kompromitacja sowieckiego najazdu na Rumunię
  • Piotr ZychowiczAutor:Piotr Zychowicz

Czołgi się psuły, a żołnierze gubili. Kompromitacja sowieckiego najazdu na Rumunię

Dodano: 

Niezadowalająca organizacja zaopatrzenia tyłów była chroniczną chorobą Armii Czerwonej. Nawet bez wojny w miejscach stałej dyslokacji czerwonoarmiści mogli głodować i paradować w łachmanach, sprzęt zaś regularnie i masowo psuł się z powodu nieprawidłowej eksploatacji. Nastrojów nie poprawiały brutalna dyscyplina i nieustanny nadzór komisarzy politycznych. Pochód na Besarabię okazał się ciężką próbą, mimo że odbywał się niemal krokiem defiladowym. Dywizje poruszały się po fatalnych drogach i z niedostatecznym zabezpieczeniem materiałowym. Dokumenty porwane, kamasze i spodnie, część żołnierzy w zimowych szynelach, bardzo rozwlekłe kolumny, marne i rzadkie wyżywienie, olbrzymia liczba maruderów. Większość czerwonoarmistów, zabłądziwszy, przyłączała się do pierwszych napotkanych batalionów. Poważnym problemem stały się ewakuacja i remont uszkodzonego sprzętu. Po prostu pozostawiano go na drogach.

Jak na wkroczenie Sowietów zareagowała ludność cywilna Besarabii?

Część mieszkańców, która marzyła o tym, by skorzystać z okazji i coś zagrabić, początkowo się cieszyła. W wielu miastach i wsiach odbywały się wiece, słychać było sowieckie pieśni, grano rosyjskie marsze. Przyłączenie do Związku Sowieckiego witali szczególnie besarabscy Żydzi, którzy doświadczyli rumuńskiego antysemityzmu. Olbrzymia część ludności porzuciła jednak swoje domy i uciekła do Rumunii. Razem z armią rumuńską Besarabię i północną Bukowinę opuściło około 300 tys. ludzi.

Czy zdarzało się, że armia rumuńska – mimo rozkazów – podjęła walkę?

Żadnych poważniejszych starć nie było. Zajęcie Besarabii i Północnej Bukowiny przez Sowietów odbyło się spokojnie. Żołnierze rumuńscy wycofywali się bez sprzeciwu. Pojedyncze drobne utarczki były z reguły wynikiem „entuzjazmu” dowódców sowieckich, którzy nie zwracali uwagi na „drobiazgi” takie jak uzgodnione przez oba rządy zasady przekazania terytoriów.

Czytaj też:
Potworny rachunek za zwycięstwo nad III Rzeszą. Te liczby porażają

Jakie straty poniosła Armia Czerwona, „zdobywając” Besarabię.

W wyniku starć z żołnierzami rumuńskimi, według niepełnych danych, strona sowiecka miała 29 zabitych i 69 rannych. W wyniku nieostrożnego obchodzenia się z bronią zginęło zaś czterech czerwonoarmistów. Doszło także do czterech samobójstw. Swoje żniwo zebrała również bezpieka. Za „antysowieckie” rozmowy do odpowiedzialności sądowej pociągnięto 28 żołnierzy. Ośmiu kolejnych rozstrzelano za… „terrorystyczne” wypowiedzi w stosunku do dowódców. Szesnastu czerwonoarmistów skazano za dezercję.

Z cytowanych w pańskiej książce „Czerwony blitzkrieg” relacji wynika, że sowieccy oficerowie mieli fatalną opinię o wartości bojowej rumuńskiej armii. Słusznie?

Oficerowie sowieccy byli złego zdania o wszystkich armiach, które skapitulowały bez walki. Gdy tylko Armia Czerwona napotykała opór, opinia sowieckich oficerów szybko się zmieniała. Niezmienny szacunek czuli przede wszystkich do Niemców. Rzeczywiście, patrząc na sprawy obiektywnie, armia rumuńska była jednak słabsza od Armii Czerwonej.

Jak wyglądała sowiecka okupacja Besarabii w latach 1940–1941.

Zdobyte terytoria błyskawicznie sprowadzono do poziomu sowieckiego. Użyto przy tym sprawdzonych metod: nacjonalizacja zakładów przemysłowych, transportu, banków, środków łączności, ziemi, wprowadzenie sowieckiego rubla. Czyli ustanowienie równości, tyle że w powszechnej nędzy. Doszło również oczywiście do represji. Już 9 lipca 1940 r. Mołotow podpisał uchwałę o działalności trybunałów wojskowych na terytorium Besarabii i Północnej Bukowiny. W ciągu roku na jej mocy represjom poddano 90 tys. osób. Ludzi wywożono w głąb Związku Sowieckiego i mordowano. Dlatego mieszkańcy Besarabii szybko mieli dość „komunistycznego raju” i zatęsknili za – jak określała to bolszewicka propaganda – „bojarską Rumunią”.

Czy zajęcie Besarabii miało związek z planami przyszłej agresji Związku Sowieckiego na Niemcy? Czy miał to być punkt wyjściowy do zajęcia całej Rumunii i odcięcia w ten sposób III Rzeszy od ropy?

Zajęcie Besarabii było oczywiście związane z planami Kremla związanymi z rozciągnięciem władzy sowieckiej na całą Europę. Po zmiażdżeniu głównego wroga, czyli Polski, „najbardziej prawdopodobnym” przeciwnikiem automatycznie stały się Niemcy. Besarabia i Północna Bukowania oraz okolice Lwowa rzeczywiście miały stać się więc przyczółkiem dla Wielkiego Marszu Wyzwoleńczego po Europie. Z przyczółku tego planowano wykonać potężne uderzenie. Jak napisano w jednym z dokumentów, miało ono „rozbić główne siły Niemców i w pierwszym etapie wojny odciąć Niemcy od krajów bałtyckich”.

Czy zajęcie Besarabii było powodem, dla którego w 1941 r. Rumunia dołączyła do Niemców w ataku na Związek Sowiecki?

Tak. Zajęcie Besarabii oraz terytorialne ustępstwa na rzecz Węgier i Bułgarii doprowadziły do zamachu stanu w Bukareszcie i wprowadzenia dyktatury wojskowej marszałka Iona Antonescu. Rumunia przyłączyła się wówczas do państw Osi, mając nadzieję na rewanż i odzyskanie ziem zagarniętych przez Związek Sowiecki. 2 lipca 1941 r. wojska niemieckie i rumuńskie rozpoczęły natarcie z rejonu na północ od Jass. 16 lipca armia rumuńska weszła do na poły opuszczonego i zburzonego Kiszyniowa. 25 lipca Rumuni byli w Białogrodzie nad Dniestrem, kończąc odbijanie Besarabii i Bukowiny. Poza tym Hitler oddał pod zarząd Rumunów ziemie między Dniestrem a Bugiem, nazywane przez Rumunów Transnistrią. Najcenniejszą częścią prowincji była Odessa.

Niemieccy i rumuńscy żołnierze budują przeprawę przez Prut. 1.07.1941 r.

Jak mieszkańcy Besarabii zareagowali na powrót Rumunów?

Różnie. Dla mołdawskich chłopów ponowne rumuńskie panowanie, niezależnie od wojennych trudności, było po prostu świętem po masowej sowieckiej grabieży. To właśnie dlatego w Besarabii nie było żadnego ruchu partyzanckiego.

A jak wyglądała rumuńska okupacja Odessy i reszty przyznanego jej terytorium sowieckiego?

Na terenie Transnistrii władze rumuńskie działały w nurcie niemieckiej polityki okupacyjnej. Organizowały getta i brały udział w likwidacji Żydów, Cyganów, baptystów i komunistów. W Transnistrii zginęło łącznie 200 tys. sowieckich i rumuńskich Żydów. Rumuni wywozili również z terenów okupowanych wszelkie dobra.

Jak pan ocenia to, jak armia rumuńska biła się na froncie wschodnim? Generałowie niemieccy mieli o niej raczej złe zdanie. Słusznie?

Armia rumuńska pod względem technicznym była wręcz katastrofalnie zapóźniona w stosunku do innych uczestników wojny. Miała mało artylerii i czołgów, stale dawał o sobie znać deficyt amunicji. Niemieccy generałowie słusznie oceniali więc marne możliwości bojowe wojsk rumuńskich w „wojnie motorów”. Jednak z należytym szacunkiem odnosili się do dzielności i wytrwałości rumuńskiego żołnierza.

Jakie straty zadali Rumuni Armii Czerwonej, jakie wiązali siły?

Rumunia w 1941 r. wysłała na front wschodni około 300 tys. ludzi, a w 1942 r. – 400 tys. Jej wkład wojskowy w wojnę z Sowietami był więc drugi po niemieckim. Armia rumuńska wzięła udział w rozgromieniu wojsk sowieckich pod Charkowem, w szturmie na Sewastopol i natarciu na Stalingrad. Kluczowe było jednak to, że Rumunia była jedynym dostawcą ropy naftowej dla III Rzeszy. Silniki niemieckich czołgów, samolotów i ciężarówek napędzało rumuńskie paliwo.

Czy więc Stalin więcej stracił, czy więcej zyskał na podjętej w 1940 r. decyzji o zajęciu Besarabii?

Stalin konsekwentnie „rozszerzał pozycje socjalizmu” i z tego punktu widzenia rok 1940 był dla niego rokiem triumfalnych i bezkrwawych zwycięstw oraz dużych zdobyczy terytorialnych. W efekcie Związek Sowiecki pozostał jednak sam na sam z niemiecką machiną wojenną, nie mając żadnego sojusznika, a Armia Czerwona weszła w zwarcie z Wehrmachtem na wrogim terytorium. W efekcie agresywnej sowieckiej polityki lat 1939–1940 do wojny przeciwko bolszewikom u boku Niemiec przystąpiła zaś nie tylko Rumunia, ale także Finlandia. Zajęte za zgodą Hitlera „przyczółki obrony” – jak określała je później moskiewska propaganda – ani trochę nie wzmocniły więc Związku Sowieckiego. Wprost przeciwnie, poważnie go osłabiły.

Władimir Bieszanow jest wybitnym rosyjskim historykiem mieszkającym na Białorusi. W Polsce, nakładem wydawnictwa Bellona, ukazały się między innymi jego książki „Pogrom pancerny 1941”, „Ślepy bóg wojny”, „Twierdza Brzeska” i „Latające trumny Stalina”. Najnowsza praca „Czerwony blitzkrieg” opowiada o „wyzwoleńczych kampaniach” lat 1939–1940.

Artykuł został opublikowany w 5/2015 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.