Mózg Piłsudskiego mógł być ukryty przez pracowników Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. Jest to może najbardziej prawdopodobne. Skoro w momencie wybuchu wojny, dawny adiutant Marszałka, kapitan Lepecki pytał, wdowę po nim, czy należy wywieźć z Wilna serce z Rossy w bezpieczne miejsce, to podobne myśli, jeśli chodzi o jego mózg musieli mieć niedawni współpracownicy profesora Rosego. Nie wiadomo jednak czy mózg Marszałka (preparaty z niego do dalszych badań), był w 1939 roku w Wilnie. Może trafił wcześniej do Warszawy, do Instytutu Biologii Doświadczalnej im. Marcelego Nenckiego?
Losami mózgu Marszałka zainteresował się profesor Tadeusz Dobosz, genetyk z Wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego, badacz DNA, przy okazji badań nad sercami znanych Polaków i stanem ich zachowania. Profesor Dobosz uważa bowiem, że są one rodzajem relikwii i jeśli wymagają ponownych zabiegów konserwacyjnych, trzeba to zrobić, dla zapewnienia ich dalszego trwania. Ale też badania serc mogą rzucić światło na choroby, będące powodem śmierci. I tak się stało w przypadku Chopina (zmiany w sercu, spowodowane gruźlicą) oraz Kościuszki (zakażenie bakterią, dające objawy zapalenia płuc).
Profesor Dobosz zamierzał zbadać także serce Józefa Piłsudskiego. Opowiadał o tym podczas wykładu „Polskie serca”, wygłoszonego w październiku 2019 roku na Uniwersytecie Warszawskim. Profesor, będąc na cmentarzu na wileńskiej Rossie, zorientował się, że dotarcie do urny z sercem Marszałka jest niemożliwe. Kryptę grobową przykrywa bowiem wielka bazaltowa płyta z napisem „Matka i Serce Syna”, ważąca wiele ton. Próba podniesienia jej, a płyta nosi ślady uszkodzeń od ostrzału artyleryjskiego, mogła zakończyć się jej rozpadnięciem się. Kawały bazaltu zgruchotałyby wtedy urnę z sercem Marszałka i trumnę jego matki. O sercu Piłsudskiego wiadomo tylko tyle, że było bardzo powiększone, odbiegające znacznie wagą i rozmiarami od normy. Mogło to przede wszystkim wskazywać na chorobę nadciśnieniową.
Podczas pobytu w Wilnie profesor zainteresował się także losami mózgu Józefa Piłsudskiego. Także i jego zbadanie mogłoby, być może, doprowadzić do odkrycia chorób, na które cierpiał Marszałek. A wiadomo, że w ostatnich kilku latach życia jego osobowość zmieniała się w sposób niepokojący. Izolował się od ludzi i miewał ataki agresji, zresztą przy całkowitej jasności umysłu, która nie opuściła go aż do śmierci.
Czytaj też:
Wojna o trumnę Piłsudskiego. Abp Sapieha swoim oporem rozwścieczył rząd II RP
Profesor Dobosz dowiedział się, ze na uniwersytecie wileńskim przechowywanych jest od czasów międzywojennych kilkanaście mózgów i preparatów z nich. Profesor uważa, że, jeśli mózg Marszałka został ukryty przez Polaków, to mogli to zrobić opatrując go fałszywym opisem. I jest on nadal w Wilnie. Jak jednak sprawdzić tę hipotezę? Porównując profile DNA.
Profesor Dobosz czynił starania o umożliwienie pobrania DNA z ciała Marszałka spoczywającego w podziemiach katedry na Wawelu, by porównać jego profil genetyczny z mózgami i preparatami z nich, zachowanymi na uniwersytecie w Wilnie. Spotkał się, jak mówił, z niechętnym stanowiskiem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jakkolwiek to nie ono jest gospodarzem katedry, to, zdaniem profesora, ta niechęć ma swoje znaczenie. Rodzina marszałka Piłsudskiego zapatruje się natomiast sceptycznie co do otwarcia jego trumny. W początkach tego wieku krążyła po Wilnie pogłoska, że, jak pisał wileński dziennikarz Jerzy Surwiło, mózg Marszałka został przekazany jego rodzinie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.