• Piotr SemkaAutor:Piotr Semka

Czeski duce

Dodano: 

Weterani wielkiej wojny w całej Europie uznawali, że stworzeni są do zmiany biegu historii. Ponieważ młoda republika potrzebowała własnej wyższej kadry oficerskiej, Gajda został wysłany do École Militaire w Paryżu. Gdy wrócił do kraju, dwa lata pełnił funkcję dowódcy 11. dywizji piechoty w słowackich Koszycach, a w 1924 r. został pierwszym zastępcą szefa sztabu generalnego. Gdy jego szef i kolega z Syberii Jan Syrový został w 1926 r. ministrem obrony, sam został szefem sztabu. Ktoś inny uznałby to za oszałamiającą karierę, ale dla Gajdy to było za mało. Dużo za mało.

Wzorem duce

Gdy w 1922 r. Gajda studiował taktykę wojenną w Paryżu, we Włoszech inny kombatant I wojny światowej Benito Mussolini zdobył dyktatorską władzę. Gajda zaczął coraz uważniej obserwować to, co działo się w Rzymie. Rozmaite grupy faszystowskie powstały w Czechach od 1924 r., ale dopiero 26 lutego 1926 r. założona została Národní Obec Fašistická (Narodowa Wspólnota Faszystowska – NOF), z wyraziście antyniemiecką i antyżydowską retoryką. Zapał do powtórzenia drogi Mussoliniego był gorący, ale nikt z czołówki partii nie był dość znany, by zdobyć akceptowane przez wszystkich przywództwo. Gajdzie przyszło na myśl: „Ja mogę być dobrym wodzem”. Miał bojową sławę, opromieniała go generalska szarża i był stosunkowo młody – w 1926 r. miał 34 lata. Mussolini w 1922 r. był niewiele starszy – miał 39 lat. Gajda jednak na razie cenił sobie wojskową posadę, więc wspierał faszystów po cichu.

Benito Mussolini w 1940 r.

W armii nie znalazł zbyt wielu chętnych do puczu i swe nadzieje zaczął opierać na byłych legionistach i organizacji Sokół – masowym patriotycznym związku gimnastycznym. Czescy faszyści przeceniali jednak swoje siły. Tajne służby republiki Masaryka szybko zinfiltrowały NOF. Obserwując udany zamach majowy Józefa Piłsudskiego „za miedzą”, nie lekceważyły zagrożenia puczem. Faszyści chcieli podjąć walkę w trakcie zlotu wszechsokolskiego 4–6 czerwca 1926 r. Gajda wysłał do członków Sokoła przesłanie, w którym wyraził nadzieję, że „zdobędą się na czyn”. Ludzie Masaryka ostrzegli już liderów czeskiego sokolstwa i próby wywołania awantury spełzły na niczym. Gdy faszyści zaczęli snuć plany kolejnego zamachu stanu, tym razem z okazji 28 października 1926 r., rocznicy wyzwolenia w 1918 r., władze postanowiły skończyć z pełzającą rebelią. Gajda został zatrzymany i objęty dwumiesięcznym śledztwem wojskowym. Usłyszał zarzuty naruszenia obowiązków służbowych i próby obalenia republiki. Dodatkowo dorzucone zostało mocno wątpliwe oskarżenie o szpiegostwo na rzecz sowieckiej Rosji. Gajda został zwolniony ze służby, bez prawa noszenia munduru armii czechosłowackiej. Skoro nie musiał się już kryć z sympatiami do faszyzmu, Gajda wybrał jawną walkę polityczną. Zaczął nosić mundur czechosłowackiego legionu syberyjskiego z dystynkcjami generała.

2 stycznie 1928 r. na zjeździe NOF w Brnie został wodzem partii. Jednak w porządku demokratycznym czescy faszyści okazali się zaskakująco słabi. W wyborach 1929 r. zdobyli tylko parę mandatów. Znów wrócili więc do pomysłu puczu. Gajda bawił się w wycinanie z banknotów czechosłowackich postaci Masaryka i wkleił w to miejsce swoje zdjęcie z królewską koroną. Cztery lata później, w styczniu 1933 r., NOF zaczął szykować kolejną próbę puczu. Plan przewidywał atak na koszary w Brnie-Židenicach, na jednostkę wojskową w Královym Polu i w paru innych strategicznych punktach Moraw. Tajne służby republiki znów wiedziały jednak o wszystkim zawczasu. Atak w Židenicach pod wodzą Ladislava Kobsinka skończył się zabiciem jednego faszysty i ranieniem paru kolejnych. Gajda trafił znów do aresztu, ale sądowi nie było w stanie łatwo wykazać jego współsprawstwo. Kobsinek dostał wyrok 12 lat więzienia, a Gajda tylko sześciu miesięcy. To już koniec snów o puczu. W 1935 r. wódz NOF znów dostał się do parlamentu, ale jest tu uważany za postać operetkową.

Przeciw Hitlerowi

To właśnie Gajda jako jeden z niewielu posłów wezwał w czasie kryzysu sudeckiego w 1938 r. do podjęcia walki zbrojnej z Hitlerem. Postulował oparcie się na Polsce nawet za cenę oddania Zaolzia. Na wieść o zdradzie monachijskiej odesłał Anglikom i Francuzom otrzymane od nich odznaczenia. Gdy 15 marca 1939 r. Wehrmacht wkroczył do Czech, raz jeszcze wezwał do podjęcia walki. Bezskutecznie. Został sam.

Czytaj też:
„Za Tisa pełna misa”, czyli jak Słowacy wyszli na kolaboracji z Hitlerem

Po stworzeniu Protektoratu Rzeszy jego koledzy z NOF przyłączyli się do jedynego dozwolonego dla Czechów ugrupowania w Protektoracie Czech i Moraw – Národní Souručenstwí (Wspólnoty Narodowej), kierowanej przez kolegę legionistę z walk na Syberii, Emanuela Moravca. Żeby było jeszcze pikantniej, Moravec jako jeden z niewielu obok Gajdy wzywał jesienią 1938 r. Czechów do walki z Hitlerem w obronie Sudetów. Gajda nie był jednak chorągiewką na wietrze jak Moravec. Żył z dala od polityki, niekiedy pomagając po cichu antyniemieckim konspiratorom. Twórca czeskiego faszyzmu odrzucił z pogardą system władzy III Rzeszy. Był w tym podobny do polskich radykalnych narodowców z ONR. Gdy z Pragi uciekli 8 i 9 maja 1945 r. ostatni hitlerowcy, Czesi witali z kwiatami wkraczającą Armię Czerwoną. Za krasnoarmiejcami podążał Smiersz ze skrupulatnie sporządzonymi listami wrogów ZSRS. Był na nich Rudolf Gajda, któremu zapamiętano brutalne rozprawianie się z bolszewikami na Syberii i rolę wodza czeskich faszystów.

Już trzy dni po wejściu Sowietów, 12 maja 1945 r., Gajda został aresztowany. Po pół roku sowieckie służby przekazały go władzom czeskim. W procesie w 1947 r., mimo starań, nie było łatwo wykazać jego kolaboracji, tym bardziej że w jego obronie odważnie zeznawali konspiratorzy, którym pomagał w czasie wojny. Ostatecznie został skazany na dwa lata więzienia pod ogólnikowym zarzutem propagowania faszyzmu. Stan zdrowia Gajdy pogarszał się tak szybko, że został warunkowo zwolniony trzy miesiące po wyroku. Pozbawiony środków do życia i złamany chorobami umarł 15 kwietnia 1948 r. Komuniści czechosłowaccy sprawowali pełnię władzy od dwóch miesięcy…

Grób Rudolfa Gajdy w Pradze.

Konferencja w Monachium, od lewej: Chamberlain, Daladier, Hitler, Mussolini oraz szef włoskiego MSZ Galeazzo Ciano
Artykuł został opublikowany w 8/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.