W marcowy dzień 1942 r. w jednym z mieszkań okupowanego przez Niemców Lwowa znaleziono zwłoki mężczyzny. Był nim niedawno mianowany komendant organizacji dywersyjnej Armii Krajowej o kryptonimie Wachlarz – mjr Jan Henryk Włodarkiewicz. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej – komendant Tajnej Armii Polskiej, jednej z najbardziej znaczących organizacji wojskowych Polski podziemnej, które powstały w pierwszych miesiącach okupacji. Człowiek, który w 1940 r. miał ambicję zastąpienia gen. Stefana Roweckiego na stanowisku dowódcy podziemnego wojska, jej trzonem chcąc uczynić zbudowaną przez siebie organizację. Organizację, w której działało wielu wybitnych później oficerów AK, a wśród nich najsłynniejszy – rtm. Witold Pilecki.
Komendant i bohater
Major Włodarkiewicz był związany z Wojskiem Polskim od jego narodzin w listopadzie 1918 r. (wcześniej jako uczeń gimnazjalny należał do Polskiej Organizacji Wojskowej). Długo służył w 27. Pułku Ułanów im. Króla Stefana Batorego, tam uzyskał też pierwsze awanse oficerskie. Trzy lata przed wybuchem wojny, w stopniu rotmistrza, zaczął pełnić funkcję instruktora w Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu. Jednocześnie poufnie przydzielono go do dywersji zafrontowej, którą organizował Oddział II Sztabu Głównego WP na wypadek wybuchu wojny. 19 marca 1939 r. został mianowany na stopień majora.
We wrześniowych bojach z Niemcami dowodził szwadronem kawalerii przy 41. Dywizji Piechoty (rezerwowej) Armii „Lublin”. Walczył w pierwszej bitwie pod Tomaszowem Lubelskim, a po kapitulacji tej armii 20 września, na czele oddziału kawalerii, w którym jego zastępcą był ppor. Witold Pilecki, kontynuował walkę aż do 15 października 1939 r., kiedy rozwiązał oddział pod Mrozami (pow. miński). Następnie przedostał się do Warszawy, gdzie szybko zaangażował się w konspirację. Już około 9 listopada 1939 r. wraz z grupą oficerów i studentów Szkoły Głównej Handlowej utworzył Tajną Armię Polską.
Trzon TAP stanowiła grupa kilkunastu oficerów służby czynnej i rezerwy WP, uczestników kampanii polskiej 1939 r., którzy po przegranej nie poszli do niewoli. Komendantem został Włodarkiewicz, a wśród najbliższych mu ludzi szczególnie wyróżniał się ppor. Pilecki, a także m.in. wybitny polski geodeta ppłk Władysław Surmacki, mjr Zygmunt Bogdanowski, kpt. Stanisław Mirecki oraz czołowy działacz polskiego ruchu monarchistycznego, warszawski adwokat Jerzy de Virion. Czterej ostatni zginęli z rąk Niemców, trzech – w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Pierwszego zamordowali po wojnie komuniści.
Witold Pilecki, pseudonim Witold, bo o nim mowa, należał do najbardziej aktywnych od początku tworzenia struktur TAP. Po zawiązaniu organizacji został inspektorem organizacyjnym, kiedy zaś w lutym 1940 r. powołano Sztab Główny TAP, objął jego szefostwo. W maju zastąpił go starszy wiekiem i stopniem ppłk Surmacki, pozostał jednakże w ścisłym dowództwie tajnej armii.
Wkrótce Pilecki zaczął przygotowywać się do swojego największego zadania, które okazało się nie tylko najdonioślejszym przedsięwzięciem TAP, a nie ZWZ, o czym zwykle się zapomina, lecz w ogóle jednym z najważniejszych w dziejach Polskiego Państwa Podziemnego. Zdecydował bowiem dobrowolnie oddać się w ręce niemieckie, by tym sposobem dostać się do obozu koncentracyjnego Auschwitz, zebrać informacje o obozie i stworzyć tam organizację wojskową. Aresztowanie nastąpiło 19 września 1940 r., w mieszkaniu na warszawskim Żoliborzu. Dwa dni później Pilecki, pod nazwiskiem Tomasz Serafiński, znalazł się w transporcie skierowanym do obozu.
Zarówno to wydarzenie, jak i działalność Pileckiego w Auschwitz stały się jednym z najbardziej heroicznych czynów w dziejach Polskiego Państwa Podziemnego. Po ucieczce z obozu Pilecki służył w Kedywie AK, bił się bohatersko w powstaniu warszawskim. Kontynuował działalność niepodległościową po wojnie przeciw zniewoleniu komunistycznemu. Został aresztowany, skazany na karę śmierci i zamordowany przez polskich mianowańców Stalina i może największą tragedią było to, że wyrok wydał nie komunista, ale były oficer AK (oficer AK był też oskarżycielem tego najdzielniejszego z dzielnych).
Prześcignąć „Grota”
W pierwszej połowie 1940 r. utworzono struktury TAP w Warszawie, a także m.in. w Siedlcach, Lublinie, Radomiu i Kielcach. Była ona jedną z tych nielicznych organizacji konspiracyjnych, które spełniały kryteria pozwalające zaliczyć ją do wojskowych. Taki profil zaznaczono w samej nazwie, w przyjętych hierarchicznych, opartych na dyscyplinie wojskowej formach organizacyjnych, apolitycznym priorytecie działalności – walce o niepodległość oraz skoncentrowaniu bieżącej działalności na rozbudowie struktur i gromadzeniu broni, a nie na agitacji politycznej.
Zygmunt Konrad Nowakowski, emisariusz mjr. Włodarkiewicza na Zachód, mówił krótko przed swoim wyjazdem Janowi Nowakowi-Jeziorańskiemu, że komendant TAP tworzy organizację, która ma być kontynuacją regularnej armii i zamierza szykować kraj do powstania w chwili spodziewanej na wiosnę 1940 r. ofensywy aliantów.
Czytaj też:
AK atakuje w Berlinie
Na wojskowy profil TAP zwróciło rzecz jasna uwagę dowództwo SZP i ZWZ, dążąc do scalenia jej z własnymi strukturami. W tym kontekście znacząca była opinia szefa sztabu ZWZ płk. Janusza Albrechta, który w swoich zeznaniach, złożonych po aresztowaniu go przez gestapo, mówił: „Charakter wojskowy tej organizacji jest znacznie mocniej uwypuklony niż we wszystkich innych”. Mniej więcej tydzień po utworzeniu TAP, w połowie listopada 1939 r., gen. Michał Tokarzewski-Karaszewicz zaproponował przyłączenie TAP do Służby Zwycięstwu Polski. Doszło wówczas do rozmowy reprezentującego SZP mjr. Antoniego Sanojcy z mjr. Włodarkiewiczem, który odrzucił tę propozycję.
Komendant TAP podtrzymał swoje stanowisko również po utworzeniu ZWZ w rozmowach z przedstawicielami płk. Stefana Roweckiego – najpierw płk. Klemensem Rudnickim, a później Jerzym Michalewskim. Rudnicki spotkał się w tej sprawie z Włodarkiewiczem w drugiej połowie stycznia 1940 r., co tak wspominał: „Kwestionuje autentyczność instrukcji [gen. Sosnkowskiego z 4 grudnia 1939 r. – przyp. M.G.], zaczął mi snuć jakieś wielkie polityczne plany w rodzaju, że Kraj będzie sam o sobie decydował, nawet Sikorski nie będzie mi niczego rozkazywać itp”.. Na to wysłannik komendanta ZWZ zarzucił Włodarkiewiczowi, że jest warchołem i zerwał z nim kontakt. Michalewski był bardziej cierpliwy, lecz i jego starania długo nie przynosiły skutków.