Ludzie wiedzieli jednak swoje, przekazując swoim dzieciom prawdziwą wersję tej historii. Dopiero po 1989 r. można było zacząć głośno mówić na ten temat. Prawda długo przebijała się przez mgłę postkomunistycznych niedomówień. W 2006 r. powstał pierwszy dokument o tych wydarzeniach – półamatorski film Czesława Bieleckiego „Spalenie katedry w Gnieźnie”. Dopiero w 2010 r. zostały odnalezione zdjęcia dokumentujące ostrzelanie katedry przez sowietów i jej pożar. Wykonał je z ukrycia Julian Śmielecki. Część zdjęć, które chciał wywołać jeszcze w 1945 r. skonfiskowała UB. Resztę ukrył, a odnalazł je dopiero przypadkiem jego syn. Na zdjęciach widać wyraźnie żołnierzy i czołgi na gnieźnieńskim rynku. Z wycelowanej w kierunku katedry czołgowej lufy unosi się dym po strzale.
Kto skorzystał?
Pozostało do rozstrzygnięcia, czy był to jedynie wybryk pijanych żołnierzy, czy może zaplanowana akcja? Armia Czerwona wkraczała w granice Polski jako oficjalny sojusznik. Skradzionych przez czerwonoarmistów zegarków, kur i hektolitrów bimbru nikt nie liczył. Jednak przełożeni starali się utrzymywać dyscyplinę wśród żołnierzy i za gwałt czy morderstwo – które się zdarzały – można było wylądować w batalionie karnym, albo zostać rozstrzelanym. Prawdziwa orgia rabunków, zniszczeń, gwałtów i morderstw zaczęła się dopiero po opuszczeniu granic przedwojennej Polski. Boleśnie przekonali się o tym na przykład mieszkańcy nadgranicznych Przyszowic na Śląsku. W tym samym czasie co katedrę w Gnieźnie, Sowieci spalili tam 70 gospodarstw i wymordowali kilkudziesięciu mężczyzn. Żołnierze myśleli, że wkroczyli już w granice III Rzeszy.
Czytaj też:
Postarzały się i mazały krwią, by uniknąć gwałtów. Armia Czerwona zgotowała im piekło
Można wątpić, czy załoga sowieckiego czołgu w dwa dni po przejściu linii frontu sama zdecydowałaby się na ostrzelanie i spalenie monumentalnej świątyni w dużym mieście. Mogła to więc być ukartowana akcja. Akcja wymierzona w jeden z najważniejszych polskich symboli narodowych - katedrę koronacyjną polskich królów, leżącą dokładnie naprzeciwko rezydencji prymasa Polski. Jego zniszczenie byłoby bardzo na rękę komunistom, którzy jedynie na zgliszczach polskiej tradycji mogli budować mit nowej, „ludowej” Polski. Akcję mogli zarządzić przybyli w tym samym dniu z Lublina członkowie nowych władz z nadania lubelskiego Rządu Tymczasowego.
Gniezno było idealnym celem takiego ataku. Warszawa już leżała w gruzach. Kraków został „ocalony” przez Sowietów przed zniszczeniem przez Niemców. Za to w prowincjonalnym Gnieźnie można było zadać cios w samo serce polskiego Kościoła i pokazać, kto naprawdę teraz rządzi Polską, bez wzniecania nadmiernego wzburzenia społeczeństwa.
Odbudowa katedry po wojennych zniszczeniach została zakończona dopiero na początku lat 60tych. Prawdy o tym, dlaczego została zniszczona, pewnie nie dowiemy się już nigdy.