Zapewne Suworow chciał w ten sposób zapobiec ewentualnemu przejściu Jana Henryka do armii pruskiej. Wprawdzie Fryderyk Wilhelm w liście do Suworowa oskarżył go oszczerczo przed Suworowem o kradzież porcelany w zdobytej Bydgoszczy, ale ostatecznie zaproponował mu stanowisko generalskie w armii. Jak przyznawał Adam Skałkowski, biograf Jana Henryka: „Ku tej pochyłości popychały Dąbrowskiego silne czynniki, rządzące sprężyny ludzkiej działalności: rozpacz, bieda i ambicja”. Dąbrowski musiał mocno zastanawiać się nad propozycją, skoro Józef Wybicki „zaklinał go”, by w żadną obcą służbę nie wchodził.
Ostatecznie Dąbrowski odmówił. Zamiast tłustej posadki i wolności od trosk materialnych wybrał bardzo niepewny los tułacza.
Oszczerstwa polskich jakobinów
W lipcu 1797 r. w Reggio d'Emilia pierwszy raz odśpiewana została „Pieśń Legionów Polskich we Włoszech”, której słowa napisał Wybicki. Zapewne nigdy nie stałaby się – jako „Mazurek Dąbrowskiego” – hymnem Polski, gdyby powiodły się intrygi polskich jakobinów, usiłujących pozbawić Jana Henryka dowództwa nad Legionami Polskimi. Zaczęły się w 1797 r., gdy dopiero zaczynała się ich kilkunastoletnia historia. I gdyby władze francuskie dały posłuch polskim jakobinom, całe dowództwo Dąbrowskiego trwałoby zaledwie kilka miesięcy.
Polscy radykałowie tworzący tzw. Deputację działali błyskawicznie. Dwa tygodnie po podpisaniu w styczniu 1797 r. przez Dąbrowskiego konwencji z Republiką Lombardzką dotyczącej stworzenia Legionów przybył do Mediolanu Józef Neyman, niedawny uczestnik insurekcji w Wielkopolsce. Miał on za zadanie, z polecenia Deputacji, przeszkadzać Dąbrowskiemu w dziele stworzenia Legionów i podsuwał oficerom memoriał przeciw generałowi.
Deputacja miała swojego kandydata na miejsce Dąbrowskiego, gen. Jerzego Grabowskiego, obrońcę Wilna podczas powstania kościuszkowskiego. On także zajmował się rzucaniem kalumnii na Jana Henryka. Dąbrowski odpowiadał mu: „Donoszą mi, żeś miał przed osobami rządu cisalpińskiego udać, żem nie Polak. Tej bezwstydnej kalumnii nie wierzę, byś był autorem. Odbierać komuś ojczyznę to jest dzieło haniebnego człowieka. Zaprzeczać mi ziemię, na której życiem odebrał, trzeba być z charakteru i honoru wyzutym. Niech ten brudny kalumniator zajrzy w księgę ostatniej rewolucji naszej i całej wyprawy wielkopolskiej”.
Grabowski zarzucał Dąbrowskiemu, że jego wojsko składa się z awanturników. Jan Henryk odpowiadał: „Pasja dręczy na tę potwarz! Ci awanturnicy honor Polsce przez ostatnią rewolucję zrobili [...]. Ci awanturnicy majątki, żony, dzieci opuścili, by się pod chorągiew na obcej zaprzyjaźnionej ziemi zebrać”.
Nazywanie Dąbrowskiego Niemcem lub Sasem to była najmniejsza potwarz. W broszurze pod tytułem „List Jana Woytyńskiego Polaka do gen. Dąbrowskiego” wydanej wiosną 1798 r. zarzucano kłamliwie Janowi Henrykowi uchylanie się od udziału w wojnie z Rosją w 1792 r., czołową rolę w unicestwianiu polskiej armii, zadenuncjowanie Madalińskiego, służalczość wobec Rosji i Prus. Dąbrowskiemu stawiano też zarzut, że Legiony są za mało „republikańskie”, a ich dowódca sprzyja arystokratom i ma z nimi kontakty.
Dionizy Mniewski sporządził donos do francuskiego Dyrektoriatu, pisząc o Dąbrowskim: „Polakiem jest tylko z nazwiska. Urodzony w Saksonii, całe życie spędził w służbie tego elektora. Krótko przed ostatnią rewolucją w Polsce udał się do króla Polski, od którego dzięki intrygom uzyskał stopień wicebrygadiera polskiej jazdy. Od tej chwili stał się narzędziem stronnictwa rosyjskiego. To on właśnie przedłożył na sejmie w Grodnie, całkowicie oddanym Rosji, plan rozwiązania polskiej armii, a rosyjski ambasador za jego oddanie umieścił go w komisji wojennej”. Mniewski ubolewał, że za czasów powstania Dąbrowskiemu się upiekło, choć wisiał nad nim „miecz sprawiedliwości”. Niestety, znaleźli się tacy, którzy go osłonili przed zemstą narodową. Miał na myśli Wybickiego. Zapowiadał, że gdy tylko znajdą się w oswobodzonym kraju, będzie zabiegał o to, aby ukarać surowo Dąbrowskiego.
Czytaj też:
Polski romans Talleyranda. Jak gigant francuskiej dyplomacji pokochał jednooką Polkę
„Tak więc jeśli nie gilotynę na placu Bastylii, to szubienicę na Rynku Starego Miasta w Warszawie obiecywali Dąbrowskiemu jakobini polscy” – pisał Wacław Berent.
W maju 1798 r. Neyman przedstawił gen. Brune – głównodowodzącemu armii francuskiej we Włoszech – pismo Deputacji domagające się odwołania Dąbrowskiego, uważanego przez jakobinów za człowieka „bez duszy, bez pryncypiów”, sprawującego despotyczną władzę. Chcieli powierzenia Legionów generałowi, który miał cieszyć się zaufaniem „wszystkich Polaków” na emigracji. Myśleli o Grabowskim.
Ta intryga spaliła na panewce. Dąbrowski miał dość bezpodstawnych oskarżeń i poprosił Francuzów, także w imieniu swoich oficerów sztabu, o usunięcie Neymana z Włoch. „Po raz pierwszy i ostatni Dąbrowski zdecydował się na zlikwidowanie wewnętrznej sprawy Polaków przy pomocy władz francuskich” – pisał Gabriel Zych, biograf Dąbrowskiego, dodając, że było to jedyne wyjście, aby zapobiec rebelii w Legionach. Neyman bowiem usiłował zawiązać wymierzony w ich dowódcę spisek oficerów.
Rosyjski szpieg nurza się w złocie
„Czerwieńcy” – jak nazywał polskich jakobinów Marian Brandys – się nie poddawali. Kiedy wojska rosyjskie pod dowództwem Suworowa wkroczyły w 1799 r. do Włoch, pospieszyli z ostrzeżeniem- denuncjacją.„Jeśli prawdą jest, że Suworow jest głównodowodzącym Rosjan maszerujących przeciw Francuzom, należy koniecznie prześledzić wszystkie kroki jego przyjaciela Dąbrowskiego”. Polscy jakobini insynuowali, że Dąbrowski jest szpiegiem rosyjskim i stworzył Legiony z myślą o destrukcji i zdradzeniu armii francuskiej.
Starano się też wykorzystać autorytet Kościuszki, sugerując Francuzom, że „niechybnie” poparłby wszystkie zarzuty, ale „delikatność” mu nie pozwala. Neyman pisał w lipcu 1799 r. oszczerczo o Dąbrowskim do Kościuszki: „Sokolnicki przywiózł wielkie skarby, a kiedy się partyzanci zdrajcy Dąbrowskiego nurzają w złocie i zbytkach, patrioci cierpią niedostatek potrzeb najgwałtowniejszych”.
Tymczasem Dąbrowski żalił się Wybickiemu: „Nie jestem w stanie ci wyrazić, w jakim niedostatku zostaję; nie tylko ja, ale i wszyscy, od kilku miesięcy nie płatni, w nędzy, nadzieją żyjemy”. I pisał następnie: „Nie idzie mi o szykany i kłamstwa bezczelne rozrzucone na moją osobę, bo nimi gardzę, jako i ich autorami. Martwi mnie nieskończenie, że hultaje brukowi trują spokojność Naczelnika […]. Nie uważajmy na brudnych i żółcią zaprawnych pisarczyków, postępujmy tak jak dotąd, a znajdziemy w krokach naszych dla Ojczyzny nagrodę”.
„Usta okryte pianą nienawiści” – tak Adam Skałkowski nazwał kampanię skierowaną przeciw twórcy Legionów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.