Żałosny koniec ostatniego króla Rzeczypospolitej. W II RP pochowano go po kryjomu
  • Tomasz StańczykAutor:Tomasz Stańczyk

Żałosny koniec ostatniego króla Rzeczypospolitej. W II RP pochowano go po kryjomu

Dodano: 

Stanisław August był zarazem realistą i człowiekiem naiwnym. Zdawał sobie sprawę z końca Rzeczypospolitej. A jednocześnie uważał, że jeśli nastąpi ostateczny rozbiór, to Katarzyna II wypuści go ze swoich rąk i pozwoli na wyjazd za granicę. Chciał – jak pisał do niej – spędzić resztę życia „w klimacie bardziej łagodnym”. W liście tym stwierdzał, że jeśli nic nie może już zrobić dla swoich rodaków, to nie ma powodu, by przebywać wśród nich. Marzył o zamieszkaniu we Włoszech. Polecił swemu bratankowi Stanisławowi wyszukanie dla niego pałacu w Rzymie. Katarzyna II nie zamierzała ryzykować wypuszczenia go. Mógł znów okazać się nielojalny i związać się z polskimi emigrantami politycznymi.

Długi i abdykacja

Wkrótce po podpisaniu konwencji rozbiorowej przez zaborcze mocarstwa, kładącej kres istnieniu Rzeczypospolitej, Katarzyna II zażądała od Stanisława Augusta, by abdykował. Był to ostatni moment, w którym król mógłby zdobyć się na gest sprzeciwu. Gest bez znaczenia dla przesądzonych już losów Polski, lecz jakże symboliczny. Niezgoda na abdykację byłaby odmową zaakceptowania likwidacji państwa. I byłby może Stanisław August zdobył się na taki gest, gdyby nie jego gigantyczne długi. W innej sytuacji mógłby powiedzieć: „Nie abdykuję i róbcie ze mną, co chcecie”. Jednak wówczas trzeba było mieć mocny charakter i być gotowym na wynikające z tego konsekwencje. Takiego charakteru król, nienadający się na męczennika, nie miał. Nadzorujący króla Repnin postawił sprawę jasno: spłata długów w zamian za abdykację.

Stanisław August uległ. Zanim podpisał się, 25 listopada 1795 r. – w dzień swojej koronacji i w imieniny Katarzyny II – pod aktem abdykacji, doznał kolejnego upokorzenia. Był jak uczeń, któremu niezadowolony z jego wypracowania nauczyciel każe powtarzać błędy. Nauczycielem był Repnin. Akt abdykacji był kilkakrotnie pod jego dyktando poprawiany. Aż wreszcie uzyskał zadowalającą formę. Stanisław August musiał napisać, że zrzeka się korony dobrowolnie. Katarzyna poinstruowała bowiem Repnina, że akt abdykacji nie może wywoływać wrażenia przymusu. „Nie obeszło się bez łez, i to łez gorzkich – ale nie zrzeczenie się było ich powodem, wywołała je myśl o przyszłym losie Polski” – pisał Repnin.

Uprzejmy car Paweł I

Po śmierci Katarzyny II wstąpił na tron jej syn Paweł I. Nienawidził matki. Podobno miał powiedzieć, że był przeciwny rozbiorom, lecz sprawy zaszły już za daleko, by odwrócić ich skutki.

Czytaj też:
Uduszeni w Petersburgu. Koszmarna śmierć dwóch carów

Zaprosił Stanisława Augusta do Petersburga. Paweł I, z całą, nieudawaną, sympatią dla byłego już króla, nie zamierzał jednak pozwolić mu na opuszczenie Rosji. W marcu 1797 r. car witał osobiście Stanisława Augusta w wyznaczonym mu na rezydencję Pałacu Marmurowym. I znów był to grymas historii. Poniatowski, kochanek Katarzyny II, wprowadzał się do pałacu, który wybudowała dla innego swojego kochanka, Grigorija Orłowa. Cesarz Paweł I zapraszał go do swoich rezydencji w Carskim Siole i Gatczynie oraz na dworskie przyjęcia. Przysłał mu insygnia Orderu św. Andrzeja, przyznanego królowi przez Katarzynę II, by Poniatowski mógł uczestniczyć w święcie orderowym. Zaprosił go też na swoją koronację w Moskwie i dał osobną lożę.

Adam Zamoyski pisał o Stanisławie Auguście: „Był po części honorowanym gościem, po części zaś – trofeum – ponieważ ekscentryczny car chciał wyrazić dezaprobatę dla nikczemnego postępowania matki, ale jednocześnie sprawiało mu radość, że ma w swym orszaku króla”. Brutalniej nazwał sytuację Poniatowskiego pamiętnikarz Jędrzej Kitowicz. Stwierdzał, że Paweł I naśladował rzymskich wodzów, którzy w triumfie prowadzili w kajdanach pokonanych królów. Z tą tylko różnicą, że Stanisław August miał kajdany na sercu, nie zaś na nogach i rękach.

Paweł I wielokrotnie spotykał się ze Stanisławem Augustem. W czasie jednej z rozmów miał przekonywać go, że jest jego synem... „Gdy dowodziłem mu, że to niemożliwe, nalegał tym bardziej” – pisał Stanisław August do swojego bratanka, Stanisława.

Jeśli Paweł I naprawdę wbił sobie do głowy, że jest synem Poniatowskiego, tłumaczyłoby to jego, pełne grzeczności, zachowanie wobec Poniatowskiego. A może i ewentualne plany wobec przyszłości Polski. W Nowy Rok 1798 car przyjechał do Stanisława Augusta, by złożyć mu życzenia. Paź króla, Jan Sagatyński, pisał w swoich wspomnieniach, że po tej rozmowie Stanisław August był odmieniony i uradowany. Miał powiedzieć: „Przecież uprzykrzyło się losowi prześladować nas dłużej, będziemy wkrótce oglądać Warszawę jako stolicę zwróconej ojczyzny, a znaczenie imienia polskiego znowu w całym blasku zajaśnieje”.

Czytaj też:
Hejt, hejt Dąbrowski

Maria Żywirska pisała, że ta historia miała pewne realne podstawy, gdyż na plany odbudowania Polski pod berłem Hohenzollernów Paweł I mógł ripostować analogicznym własnym pomysłem i podzielić się nim ze Stanisławem Augustem.

Jeśli tak było, a dowiedzieliby się o tym pruscy szpiedzy, trudno się dziwić plotce, że Stanisław August, który zmarł w Petersburgu w lutym 1798 r., został otruty niezostawiającą śladów trucizną „aqua tofana”.

Los pośmiertny

Paweł I wyprawił Stanisławowi Augustowi prawdziwie królewski pogrzeb. Sam nałożył zmarłemu koronę na głowę. Na nagrobku kazał wyryć słowa: „Gościowi i przyjacielowi”. Ironią losu jest, że Rosja uhonorowała go po śmierci, jak nigdy nie zdobyła się na to Polska. W 1938 r. Sowieci przekazali Polsce trumnę Stanisława Augusta. Najwyższe władze Rzeczypospolitej zdecydowały, że szczątki ostatniego króla zostaną złożone, bez żadnych uroczystości pogrzebowych, w miejscu jego urodzenia w Wołczynie. Stało się to w nocy. Rządzący Polską byli legioniści, którzy poszli w 1914 r. na wojnę z Rosją, oceniali jednoznacznie Stanisława Augusta jako rosyjską marionetkę. Nie widzieli dla niego miejsca w kryptach wawelskich, w których spoczął Józef Piłsudski. Przez łamy prasy przetoczyła się burzliwa dyskusja na temat pochówku Stanisława Augusta. Większość elity intelektualnej opowiedziała się za Wawelem. Tylko kilka głosów było za tym, by pozostawić trumnę króla w Wołczynie. Pośrodku znajdowali się zwolennicy pochowania króla w katedrze św. Jana w Warszawie.

Resztki trumny z fragmentami tkanin i być może okruchami kości króla zostały przewiezione do Polski w 1988 r. Przez siedem lat (!) nie wiedziano, co z nimi zrobić. Także władze III Rzeczypospolitej odmówiły królowi miejsca na Wawelu. Nie przestała na Stanisławie Auguście ciążyć opinia rosyjskiej marionetki. Ostatecznie prochy z Wołczyna spoczęły w katedrze św. Jana w Warszawie.

Artykuł został opublikowany w 12/2018 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.