Wysunięciu Bolesława Mołojca i dąbrowszczaków na pierwszy plan odbudowy polskiej partii komunistycznej sprzyjało również to, że absolutna większość przebywających na terenie ZSRS polskich działaczy komunistycznych, zastraszonych krwawymi represjami z lat 1937–1938, pogodziła się z nienaturalną śmiercią polskiego ruchu komunistycznego. Natomiast Mołojec natarczywie domagał się od Stalina wskrzeszenia KPP.
Mołojec po przyjeździe do Związku Sowieckiego na początku 1940 r. spotkał się z Zofią Dzierżyńską, najwyższym autorytetem wśród ocalałych polskich komunistów w Moskwie. Otrzymał od niej informację prywatną, ale jak najbardziej wiarygodną: na razie kierownictwo WKP(b) i Stalin uważają sprawę odbudowy KPP za nieaktualną. Podobna informacja z ust wdowy po „żelaznym Feliksie” na pewno ostudziłaby zapał każdego, ale nie Mołojca. Już wcześniej, działając wśród komunistów-Polaków w Paryżu, poparł on decyzję MK o rozwiązaniu KPP, ale jednocześnie zaczął aktywnie nawoływać do odrodzenia partii polskich komunistów na podstawie nowej, oczyszczonej z wszystkich opozycjonistów platformie, widząc siebie w roli czołowego uzdrowiciela partii.
Podobne działania Mołojca nie były przypadkowe. W opinii kierownictwa MK to właśnie on najbardziej nadawał się do odgrywania roli czołowego egzekutora woli Stalina. Dlatego mianowano go w Paryżu kierownikiem Grupy Inicjatywnej dla spraw polskich przy MK, ale jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, w czerwcu 1939 r., Sekretariat MK rozwiązał Grupę Inicjatywną i powołał Tymczasowy Ośrodek Kierowniczy Komunistycznej Partii Polski.
Czytaj też:
Zdrada generała Rómmla. Trzy kompromitacje byłego dowódcy Armii „Łódź”
Uciekinier z obozu internowanych żołnierzy brygad międzynarodowych w Hiszpanii Bolesław Mołojec miał pozostać jego nieformalnym przywódcą. Według planów kierownictwa MK ośrodek ten miał za zadanie umożliwić jak najbardziej bezbolesne rozwiązanie lokalnych kół KPP na terenie Francji i innych państw zachodnich. Mołojec natomiast, wiedząc o tych planach, od samego początku dążył do przekształcenia ośrodka w centrum odbudowy KPP. Prawdopodobnie dobrze wiedział, co może mu grozić za podobne nieposłuszeństwo, jednak zapewne świadomie szedł na konfrontację z Moskwą. Był komunistycznym fanatykiem i jego własny los miał dla niego drugorzędne znaczenie. Uratowała go prawdopodobnie decyzja rządu francuskiego, który zdelegalizował partię komunistyczną i aresztował wielu jej czołowych działaczy. Decyzję tę Francuzi podjęli we wrześniu 1939 r. w odpowiedzi na zdradzieckie działania komunistów, torpedujące wysiłek wojenny Francji w toczącej się wojnie z III Rzeszą.
Los Bolesława Mołojca w tej wyjątkowo trudnej dla polskich komunistów sytuacji przypomina „cudowne ocalenie”. Wydawało się, że w Moskwie mogły go czekać jedynie cela NKWD i niechybna śmierć. Tym bardziej że młody bohater wojny hiszpańskiej nie wyróżniał się specjalną ostrożnością wobec swoich mocodawców w Moskwie.
W stolicy ZSRS Mołojec, mimo zupełnie nowych okoliczności politycznych, nadal dążył do promowania idei „odrodzenia KPP na bazie polskiej niepodległości”. Proroczo uważał pakt Ribbentrop-Mołotow za zjawisko czasowe, a wojnę między ZSRS i III Rzeszą za nieuniknioną. Kolidowało to wyraźnie z koncepcją polityczną Zofii Dzierżyńskiej, która próbowała zjednoczyć ocalałych polskich komunistów wokół idei „17. republiki”. W jednym ze swych listów do KC WKP(b) wdowa Feliksa pisała: „Polacy w swej masie [są] na tyle klerykalni i antysowieccy”, że skomunizować można ich jedynie, włączając Polskę do Związku Sowieckiego jako kolejną republikę związkową.
W Moskwie Mołojec, oprócz listów do Stalina, pisał również memoriały do Georgia Dymitrowa, przewodniczącego Kominternu. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy te listy zachowały się w archiwach Międzynarodówki. Dostęp do nich, mimo upływu ponad 70 lat, nadal jest ograniczony. Jednak na podstawie danych pośrednich możemy przypuszczać, że zarówno Stalin, jak i Dymitrow byli nieco zaskoczeni „natarczywością” Mołojca. Pisał on o konieczności odbudowy polskiego ruchu komunistycznego, ale na nowej (można ją nazwać „stalinowskiej”) bazie. Nie unikał skomplikowanych pytań, uznając, że sprawa polskiej niepodległości zależeć będzie od stosunków między ZSRS i Niemcami. Walkę z Hitlerem uważał za zadanie nie na dziś, ale na jutro. Był przekonany, że załamanie sojuszu sowiecko-niemieckiego to tylko kwestia czasu.
Czytaj też:
Tajemnica zamachu na Bieruta. Kogo naprawdę zabił fałszywy enkawudzista?
W nowych okolicznościach wiosny–lata 1940 r. (po błyskawicznej porażce Francji) Bolesław Mołojec z punktu widzenia Stalina i jego najbliższego otoczenia okazał się idealnym kandydatem do roli jednego z czołowych budowniczych wskrzeszenia polskiego ruchu komunistycznego. Doskonale rozumiał intencje swych mocodawców na Kremlu, był fanatycznie oddany Stalinowi, a jednocześnie elastyczny i przewidywalny.
Wiosną 1940 r. nic nie zapowiadało tragicznego zakończenia kariery politycznej „bohatera” hiszpańskiej wojny domowej. Latem 1940 r. NKWD, wykonując osobiste polecenie Stalina, rozpoczęło przyspieszone kształcenie Bolesława Mołojca w duchu ortodoksyjnego komunisty. Najpierw skierowano go do szkoły politycznej w Nagornoje niedaleko Moskwy. Wkrótce studiował już w szkole w podmoskiewskim Puszkino, a późną jesienią rozpoczął nowe zajęcia w szkole NKWD w Kusznarenkowie w okolicach Ufy.
W grudniu 1941 r. sowiecki samolot zrzucił go pod Warszawą. Mołojec dostał od Stalina strategicznie ważne zadanie: objęcie dowództwa nad Gwardią Ludową – zbrojnym ramieniem PPR. Gomułka, jego główny rywal, tak go opisywał: „Mołojec był człowiekiem niemal pozbawionym uczucia strachu, a zarazem żołnierzem kochającym wojaczkę”. Taki człowiek niewątpliwie zagrażał politycznym ambicjom innych działaczy komunistycznych.
Mołojec brał udział m.in. w pierwszej akcji GL przeciwko Niemcom, do której doszło 10 czerwca 1942 r. w okolicach Polichna. Wkrótce jednak jego kariera urwała się w dramatycznych okolicznościach. 28 listopada 1942 r. w okolicy Dworca Zachodniego w Warszawie odnalezione zostały zwłoki przywódcy PPR Marcelego Nowotki. Paweł Finder i Małgorzata Fornalska, członkowie KC PPR, wiedzieli, że Nowotko miał się tego dnia spotkać z Mołojcem... Dopiero trzy dni po odnalezieniu ciała Nowotki udało im się do niego dotrzeć.
Mołojec potwierdził wprawdzie, że widział się z Nowotką, ale – jak się zarzekał – nie miał pojęcia, co się z nim stało po ich spotkaniu. Gomułka twierdził potem, że Mołojec podał wkrótce kompletnie inną wersję: ktoś ich napadł podczas spotkania, a Nowotko miał wówczas zginąć od kul. Wierząc, że w ten sposób obejmie przywództwo w PPR, Mołojec skontaktował się z Moskwą. W wysłanej do Dymitrowa depeszy napisał, że Nowotko zginął w zamachu zorganizowanym przez „polski Londyn”. Poinformował też Dymitrowa o przejęciu funkcji I sekretarza PPR.
Reszta kierownictwa PPR (Finder, Fornalska, Jóźwiak i Gomułka) trzymała jednak rękę na pulsie. Zapadła decyzja o eliminacji Mołojca. 29 grudnia 1942 r. człowiek, który chciał przejąć władzę nad PPR, został zastrzelony. Po latach, na III Plenum PZPR w 1949 r., Bierut nazwał go agentem przedwojennej „Dwójki”, a także „prowokatorem”. Konkurent Nowotki zamordowany został w „najlepszym” stalinowskim stylu. Przywódcy ZSRS pozostało jedynie podziwiać swych polskich wyznawców. Gdyby los był dla Mołojca nieco bardziej łaskawy, mógł on śmiało zająć miejsce Bieruta, jako „polski Stalin”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.