MIG-iem do wolności. Wyczyn polskiego pilota rozjuszył Sowietów

MIG-iem do wolności. Wyczyn polskiego pilota rozjuszył Sowietów

Dodano: 

Kilka miesięcy po ucieczce Pytki Jarecki dostał przydział do 28. Pułku w Redzikowie. Szybko stało się jasne, że z tego miejsca łatwo się nie wyrwie. Wojna w Korei wkraczała w kulminacyjną fazę, która z dnia na dzień mogła przekształcić się w nuklearną apokalipsę. Przekonanie o nadchodzącej III wojnie światowej było powszechne. Wstrzymano wszystkie przepustki, a liczba lotów szkoleniowych została radykalnie zwiększona. Kiedy zbrojny konflikt między supermocarstwami wydawał się nieunikniony, młodzi piloci szukali odpowiedzi na pytanie kto byłby zwycięzcą – Zachód czy komunistyczny reżim? Azjatycki konflikt pokazywał, że sprawa nie jest przesądzona.

MIG 15

Samolotem, który mógł przeważyć szalę zwycięstwa w powietrzu, był odrzutowy myśliwiec MIG-15. Na takiej właśnie maszynie, wyposażonej w silnik o większym ciągu wersji „bis”, latał w Redzikowie ppor. Jarecki. Pojawienie się MiG-ów w Korei w listopadzie 1950 roku spowodowało szok w wojskach aliantów. Amerykanie oczyścili wcześniej niebo z nielicznych i przestarzałych północnokoreańskich samolotów i czuli się panami w powietrzu. Do utrzymania przewagi wystarczyły im samoloty P-51 Mustang, F-80 Shooting Star i F-84 Thunderjet oraz brytyjskie Gloster Meteor. Trzy ostatnie, chociaż o napędzie odrzutowym, były konstrukcjami jeszcze z czasów II wojny światowej, z prostymi skrzydłami i słabymi osiągami.

Pierwsze starcia z MIG-ami pokazały ogromną przewagę sowieckiej broni. „Piętnastki” górowały we wszystkim: szybkości, pułapie, przyśpieszeniu i prędkości wznoszenia. Miały dużą przewagę w starciach z myśliwcami aliantów, ale prawdziwą grozę budziły wśród załóg bombowców. Czarnym dniem był czwartek 12 kwietnia 1951 roku, gdy MIG-i strąciły dziewięć maszyn B-29. Dopiero sprowadzenie na front koreański amerykańskich samolotów F-86 Sabre o osiągach porównywalnych z MIG-ami 15 wyrównało szanse w powietrznej walce.

Miejscem stałych pojedynków MIG-ów 15 z F-86 stały się tereny nad granicą Chin i Korei, u ujścia rzeki Jalu do Morza Żółtego. Nazwano je „Aleją MIG-ów”. Dlaczego właśnie tam? Wiele wskazywało na to, że za sterami maszyn w barwach północnokoreańskiego i chińskiego lotnictwa zasiadają doświadczeni sowieccy piloci. Oficjalnie Związek Sowiecki nie był stroną w wojnie koreańskiej, Stalin chciał więc uniknąć sytuacji, że jakaś maszyna zostanie strącona za liniami aliantów, a piloci dostaną się do niewoli. MIG-i miały więc atakować jedynie nad terenami opanowanymi przez komunistyczną Koreę i blisko chińskiej granicy, za którą mogły się schronić przed amerykańskim pościgiem. Drugą, równie ważną dla Stalina sprawą było niedopuszczenie do sytuacji, by któraś ze strąconych przez Amerykanów maszyn wpadła w ich ręce. Dlaczego MIG-15 miał pozostać tajemnicą? Powodów było kilka. Zewnętrznie nie różnił się konstrukcją od F-86 Sabre, oba samoloty były niemal bliźniaczo do siebie podobne. Wynikało to z faktu, że przy ich projektowaniu wykorzystano te same doświadczenia niemieckich konstruktorów z czasów II wojny światowej. Inżynierowie przechwyceni przez amerykański i sowiecki wywiad w czasie „zimnej wojny” pracowali teraz dla obu stron. Z tego właśnie powodu pierwsze powojenne prototypy odrzutowych myśliwców powstałe w USA i ZSRR do złudzenia przypominały takie maszyny jak Focke-Wulf Ta-183 czy Messerchmitt Me-1101. Tym, co najbardziej interesowało wywiady obu krajów, były techniczne szczegóły.

Zdobyty przez Aliantów prototyp P.1101 V1

Doskonałe osiągi MIG-om 15 dawała nie tylko dopracowana „niemiecka” aerodynamika, ale także silniki. Paradoksalnie, były to konstrukcje… brytyjskiej firmy Rolls Royce. Lewicowy rząd Clementa Attlee zgodził się na sprzedaż kilkudziesięciu sztuk Sowietom, którzy natychmiast skopiowali je w setkach egzemplarzy, nie płacąc za licencję. Wprowadzili też kilka udoskonaleń, które pozostawały tajemnicą. Zdumienie Amerykanów budziło przede wszystkim pojawienie się nad Koreą setek MIG-ów. Maszyny, chociaż zaawansowane technicznie, produkowane były w ZSRR niemal taśmowo, na znacznie większą skalę, niż F-86 w USA. Jak oni to robili? Konstrukcja musiała być wyrafinowana, a jednocześnie prosta.

W październiku 1951 roku w ręce Sowietów wpadł pierwszy F-86 Sabre zestrzelony w powietrznym pojedynku. Tymczasem Amerykanie wciąż nie mieli nawet kawałka MIG-a 15. MIG-15 bis, którym latał Jarecki miał boczny numer 346. Do produkcji takich maszyn przygotowywała się dopiero fabryka WSK Mielec, gdzie od 1952 roku wytwarzano kopie starszej wersji MIG-a 15 pod licencyjną nazwą Lim-1. Porucznik wiedział, jak cenną zdobyczą byłaby dla Amerykanów jego maszyna. Dla niego byłaby nie tylko narzędziem ucieczki, ale także przepustką do USA. Gdzie jednak szukać Amerykanów? Wiele wskazywało na to, że takim miejscem może być odległa o niespełna 170 kilometrów od Redzikowa niewielka duńska wyspa Bornholm.

Jarecki lecąc w lutym 1953 roku wojskową „Dakotą” do Stargardu podsłuchał rozmowę sowieckich oficerów. Mówili, że na wyspie stacjonują amerykańskie myśliwce i są na niej wojskowe lotniska oraz inne instalacje. Podporucznik pilnie wpatrywał się w okno szukając zarysów Bornholmu i pasów startowych. Nic nie dostrzegł, jednak w tym samym miesiącu wpadł mu w ręce „Sztandar Młodych” ze szczególnym rysunkiem. Była to mapa Bornholmu na której siedział tłusty facet z napisem „USA” i kobieta z napisem „Dania”. Otoczeni byli wianuszkiem bomb atomowych. „Tu uwijemy sobie gniazdko” – mówił podpis. To była typowa antyzachodnia propaganda, jednak dla młodego porucznika stanowiła kolejny trop, że na Bornholmie może być jakieś wojskowe lotnisko. A to oznaczało, że można tam wylądować odrzutową maszyną.

Przez kolejny miesiąc Franciszek Jarecki wielokrotnie odtwarzał w głowie możliwe scenariusze ucieczki. Wymyślona wcześniej abstrakcyjna data powoli zaczynała zmieniać się w realną możliwość. Teraz wszystko zależało od tego, czy w wyznaczonym dniu będzie odpowiednia pogoda dla lotów. Gdy rankiem 5 marca wyjrzało słońce podporucznik wiedział, że nie ma już odwrotu.

(…)

Reszta tekstu do przeczytania w książce „Słynne Ucieczki Polaków 2”.