Broń, która wygrała wielką wojnę

Broń, która wygrała wielką wojnę

Dodano: 

Niemieccy generałowie niezbyt się tym przejmowali. Uznali, że skoro MG08 sprawował się tak dobrze w pierwszych latach wojny, to większe zmiany nie są potrzebne. Nieco tylko go uprościli – wprowadzając lżejszą podstawę i dwójnóg, czyli tworząc MG08/15 – ale przede wszystkim nakazali zmianę taktyki. Spośród piechurów wydzielili najlepszych żołnierzy, uzbroili ich w granaty, zaostrzone saperki i skopiowane z Włoch pistolety maszynowe. Tak powstały Stosstruppen – oddziały szturmowe. Ich zadaniem było przeniknięcie do francuskich okopów, unikając pocisków wroga. Taktyka była skuteczna przez kilka wiosennych tygodni 1918 r., a potem... zabrakło żołnierzy. Pocisków nie da się bowiem unikać i w przeciągu kilku miesięcy poległa większość spośród 100 tys. „szturmowców imperium”, najlepszych synów ziemi niemieckiej.

Ręczny karabin maszynowy

Generałowie francuscy byli mądrzejsi. Chociaż przegrali wyścig zbrojeń, to jeszcze przed wojną zauważyli, że cekaem nie nadaje się do szturmów. Zaczęli pracę nad pierwowzorem broni, którą dziś nazywamy „ręcznym karabinem maszynowym”. Była ona lekka, chłodzona powietrzem i zasilana z 20-nabojowych magazynków. Nosi różne nazwy: Gladiator, Fusil Mitraileur Model 15, ale najbardziej znana jest pod imieniem – tak nazywał się jeden z konstruktorów – Chauchat. Jakąkolwiek nazwę byśmy użyli, powszechnie uchodzi za jeden z najbardziej awaryjnych i najgorszych rodzajów broni świata.

Rkm Chauchat w zbiorach Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.

Bezsprzecznie Chauchat był nieudany. Jego mechanizmy były skomplikowane i zawodne, produkowano go pospiesznie i niedokładnie, był niecelny, a na domiar złego magazynek zapychał się błotem. Miał jednak jedną zaletę – był. I było go dużo. Jednak chociaż używano go już w czasie bitwy pod Verdun, to właściwą taktykę opracowano dopiero w ostatnim roku wojny.

Była ona dość prosta, co więcej – stosuje się ją do dziś. Każda grupa kilkunastu żołnierzy miała swojego chauchata, albo i dwa. Byli oni w stanie iść z nimi do przodu i niemal non stop strzelać, co zmuszało Niemców do krycia się w okopach. Kiedy jednak Niemcy chowali się w okopach przed pociskami chauchatów, francuscy żołnierze obrzucali ich granatami (opracowano specjalny granat VB wystrzeliwany ze zwykłych karabinów). Nie mogąc ani podjąć walki, ani uchronić się przed granatami, żołnierze niemieccy musieli albo zginąć, albo poddać się, albo uciekać.

I tak wyglądały ostatnie trzy miesiące Wielkiej Wojny. Od sierpnia do listopada 1918 r. Francuzi – z dużą pomocą Brytyjczyków i mniejszą Amerykanów – prowadzili studniową ofensywę. Niemcy wciąż się poddawali i cofali, więc nawet gdyby 11 listopada nie podpisali zawieszenia broni, to w 1919 r. Francuzi doszliby do Berlina.

Czytaj też:
Wrangel – pogromca bolszewików

Paradoksalnie dzisiaj to Niemcy uchodzą za lepszych żołnierzy niż Francuzi, mimo że jedyną wojną, jaką wygrało zjednoczone państwo niemieckie, była wojna z Hotentotami. Również ręczny karabin maszynowy – francuski wynalazek, który wygrał Wielką Wojnę – jest lekceważony, lepiej pamięta się o pistoletach maszynowych, rzekomo wynalezionych przez Niemców (a tak naprawdę przez Włochów). To jednak Francuzi mieli mądrzejszych generałów, którzy potrafili całą kilkumilionową armię – a nie tylko 100 tys. ludzi jak Niemcy – zamienić w jeden wielki oddział szturmowy i wygrać wojnę. Dzięki chauchatowi.

Dlaczego świat wyśmiewa zdolności żołnierskie Francuzów? Mocarstwa rządzą światem i kreują rzeczywistość, ale niechętnie przyznają się do czerpania z cudzych wzorców. A zarówno Amerykanie, jak i Rosjanie przejęli francuską taktykę – i skopiowali mnóstwo rodzajów broni (w tym chauchata). Co więcej, Francja zachowuje niezależność – zarówno od Rosji, jak i od Ameryki. No i ani Amerykanie, ani Rosjanie nie pokonali Francuzów tak, jak pokonali Niemców. A jeśli kogoś nie można pokonać, to przynajmniej można go ośmieszyć.

Artykuł został opublikowany w 11/2018 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.