Cud techniki na celowniku Toma Cruise'a. Niezwykłe dzieje mostu i zapory w Pilchowicach
  • Grzegorz JaniszewskiAutor:Grzegorz Janiszewski

Cud techniki na celowniku Toma Cruise'a. Niezwykłe dzieje mostu i zapory w Pilchowicach

Dodano: 

W czerwcu 1906 r. ruszono z właściwymi pracami przy tamie. Żeby posadowić fundamenty, trzeba było się wbić na kilka metrów w głąb litej skały. Nie obyło się bez kłopotów. W miejscu, w którym miały zostać położone fundamenty odkryto szczelinę skalną wypełnioną luźnym kruszywem, które trzeba było wybrać, a szczelinę wypełnić materiałem nadającym się do zagęszczenia i oparcia na nim budowli. Plac budowy cyklicznie zalewały też podniesione wody Bobru – w 1906, 1908 i 1909 r.

Czytaj też:
Pruski walec na marne

Pociąg dla Toma Cruisa

Równoległe z budową zapory ruszyły prace związane z budową linii kolejowej Jelenia Góra- Lwówek Śląski. Planowano ją od lat 80 tych XIX w., ale mimo licznych apeli miejscowych przedsiębiorców i mieszkańców wstrzymywano się z budową. Powodem były trudności terenowe i związane z tym koszty. Linia wymagała wybudowania trzech tuneli i dwóch mostów na Bobrze – mniejszego w Nielestnie i potężnego w Pilchowicach. To właśnie z pędzącego po nim pociągu miał później wyskoczyć Tom Cruise, a sam most miał zostać wysadzony na potrzeby filmu w powietrze. Nitowana, stalowa kratownica opiera się na dwóch kamienno – betonowych filarach oddalonych od siebie o 85 metrów. Most ma ponad 150 metrów długości i 4 metry szerokości. Zwiesza się około 40 metrów nad dnem zbiornika zapory, co czyni go jednym z najwyższych w Polsce.

Most w Pilchowicach

W końcu rozpoczęto budowę linii, żeby zapewnić dowóz materiałów budowlanych do budowy zapory. Od normalnego toru odchodziła cała sieć pokrywających budowę linii wąskotorowych, prowadzących do miejsc wykonywanych robót. Koszt budowy 1 kilometra linii był ponad dwa razy wyższy niż przeciętny koszt kilometra linii kolejowej w ówczesnych Niemczech. Inwestycja miała się zwrócić transportem węgla z wałbrzyskich kopalń. Myślano też o dużo łatwiejszym dowozie turystów w atrakcyjne przyrodniczo rejony i ożywieniu całego regionu. Ostatni etap linii został otwarty 28 sierpnia 1909 r.

Przybywa jego wysokość

W czerwcu 1908 r. uroczyście wmurowano kamień węgielny i akt erekcyjny. W lipcu pełną parą ruszyły prace nad właściwym murem oporowym zapory, do których skierowano większość robotników. Kamieniołomy ledwo nadążały z przygotowywaniem materiału na kolejne dni. Z Jeleniej Góry i z powrotem całymi dniami kursowały cztery pary pociągów dowożących cement. Mur został ukończony w połowie listopada 1911r., a ostatnie prace wykończeniowe przy nim trwały jeszcze do stycznia 1912 r.

Zapora Pilchowice

Ukończona zapora była ówcześnie największą inwestycja hydrotechniczną w całych Niemczech i jedną z największych na świecie. Miała wysokość 62 metrów, z czego 45 wznosiło się nad poziomem terenu. Długość korony mierzyła 270 metrów, a jej szerokość 7,5 metra. Szerokość u podstawy wynosiła 50 metrów. Kubatura muru miała 260 tys. m³. Woda przelewała się na drugą stronę dwoma upustami dennymi o średnicy 1500 mm. Napędzała też 6 turbozespołów elektrowni o mocy 7,5 MW – ówcześnie również największej w Niemczech – ulokowanej bezpośrednio u podstawy tamy. Oprócz tego na wypadek wysokiego poziomu wody wybudowano z boku przelew powierzchniowy długości ponad 80 m. Przed zaporą, na spiętrzonym Bobrze powstał olbrzymi zalew o powierzchni 240 ha i pojemności 50 mln m³ wody. Koszty zapory, mimo że olbrzymie, i tak nie były wysokie w porównaniu do strat spowodowanych choćby przez powódź z 1897 r. Wyniosły 5,7 miliona marek na zaporę i dodatkowe 2 miliony na elektrownię. Budowa była cztery razy droższa, niż powstająca wówczas Hala Stulecia we Wrocławiu.

16 listopada 1912 r. na zaporę przybył sam Wilhelm II, aby oficjalnie ją otworzyć i uczestniczyć w ceremonii poświęcenia. Niemiecki cesarz dojechał do zapory koleją, przez słynny później most, wysiadając na pobliskiej stacji kolejowej. Specjalnie dla monarchy uruchomiono też elektrownię. Nawet ówczesnym, solidnym Niemcom nieobce było otwieranie z pompą niedokończonych inwestycji. Energię elektryczną zaczęto tam produkować dopiero w lutym 1913 r.

Cesarz Wilhelm II w 1902 roku.

Niezwykle potrzebna inwestycja

Zapora udowodniła swoją przydatność już w niecałe trzy lata od jej oddania. Na początku sierpnia 1915 r. w wyniku gwałtownych deszczy, poziom wody w zbiorniku gwałtownie wzrósł. Woda przelała się przez boczny upust, spadając ogromną kaskadą do podstawy zapory. Podobnie jak i później doszło do podtopień, ale na znacznie mniejszą skalę. W latach dwudziestych dołożono szóstą turbinę w elektrowni wodnej i zmieniono kształt bocznego przelewu na schodkowy, zmniejszając impet spadającej wody.

W czasie II wojny światowej zapora była dwukrotnie bombardowana przez alianckie lotnictwo, ale chroniona przez artylerię przeciwlotniczą uniknęła trafień. Pod koniec wojny SS-mani zaminowali zaporę chcąc wysadzić ją w powietrze i kolejny raz zatopić Wleń i okoliczne miejscowości zgodnie z „Rozkazem Nerona”, wydanym przez Hitlera 19 marca 1945 r. Odwiódł ich od tego inżynier Bachmann, który pełnił wtedy funkcję kierownika obiektu. SS-mani powetowali sobie tą stratę, wysadzając wyloty wszystkich tuneli na trasie kolejowej i uszkadzając wjazd na most w Pilchowicach.

Po wojnie nadal pełniła swoją funkcję. Woda zalewała Wleń i okolice między innymi w latach 1958, 1977 – kiedy wdarła się na koronę zapory i 1997 - podczas powodzi stulecia. Jednak to głównie dzięki pilchowickiej zaporze udało się ograniczyć straty. Po wybudowaniu tamy na Solinie stała się drugą co do wielkości w Polsce i dalej spełnia swe funkcje zarówno jako element systemu przeciwpowodziowego, jak i dostarczając ekologiczny prąd. Powoli odżywa też rozwinięta kiedyś turystyka.

Stracone szanse

Okolice zapory stanowiły też łakomy kąsek dla twórców. W malowniczej scenerii nakręcony został film „Skąpani w ogniu” z ikonicznym obrazkiem Stanisława Mikulskiego i Beaty Tyszkiewicz, rozmawiających na tle tamy. Kręcono tu też sceny do filmu „Trick” z 2010 r., a miejscowe krajobrazy stały się inspiracją dla twórców gry „Zaginięcie Ethana Cartera”. W jej okolicach umieścił akcje swojej książki „Zapora” Hubert Hender.

W 2020 r. Polskę obiegła wiadomość, że most kolejowy w pobliżu zapory ma zostać wysadzony podczas kręcenia najnowszej części „Mission Imposible”. Mimo, że informacja miała wszelkie cechy letniej dziennikarskiej kaczki, rozgrzała do czerwoności zwolenników i przeciwników zniszczenia mostu. Strony przerzucały się rozmaitymi argumentami, łącznie z oskarżeniami o umyślne niszczenie niemieckiego dziedzictwa w Polsce. Ostatecznie, po protestach miłośników kultury technicznej i pospiesznym wpisaniu mostu do rejestru zabytków, producenci filmu odstąpili od tych zamiarów.

Most w Pilchowicach

Most wraz z zaporą i linią kolejową tworzą więc nadal niezwykły pomnik technicznych osiągnięć państwa, które było zdolne dosłownie przenosić góry, aby zaraz potem pogrążyć się w niszczycielskim szale, pozostawiając Europę i pół świata w zgliszczach.