Rezultat tej bitwy był strategicznie ważny: zwycięstwo Rosjan oznaczałoby, że Warszawa wpadłaby w ich ręce. To z kolei znacznie ograniczałoby szanse Polaków już na samym początku powstania.
Pod Olszynką Grochowską 40 tys. Polaków dowodzonych przez gen. Józefa Chłopickiego starło się z 60-tysięczną armią pod komendą feldmarszałka Iwana Dybicza. Otoczony bagnami lasek Olszynka był główną linią obronną Polaków. Rosjanie musieli tędy przejść, ponieważ okoliczne mokradła uniemożliwiały alternatywne podejście do Pragi.
Pięć natarć
Rosjanie pięć razy nacierali na pozycje Polaków, lecz za każdym razem byli odpierani. W decydującym momencie Polacy ostrzelali rosyjską jazdę nieznaną jej bronią - rakietami kongrewskimi (był to pomysł kwatermistrza gen. Ignacego Prądzyńskiego).
Uczestnik bitwy Henryk Janko wspominał odpalane przez Kompanię Rakietników Pieszych z 10 wyrzutni po cztery pociski naraz:
Tu widziałem po raz pierwszy użycie rac kongrewskich; ten ryk przy wylocie z koziołka, szelest głośny i dym gęsty w całym dalszym ich locie może trwożyć i łamać konnicę przeciwnika. Wystąpiła też baterya rakietnicza z dobrym skutkiem pod koniec bitwy grochowskiej.
Rakiety kongrewskie wywołały popłoch wśród rosyjskich koni. Chaos w szeregach Rosjan powstrzymał ich ostatnią szarżę w tej bitwie.
Żadna ze stron nie mogła ogłosić zwycięstwa – zarówno Polacy, jak i Rosjanie musieli się wycofać. Cel strategiczny polskich powstańców został jednak osiągnięty – stolica nie wpadła w ręce wroga.
Opór Polaków zrobił wielkie wrażenie na feldmarszałku Iwanie Dybiczu. Rosjanie zrozumieli, że przygniatająca przewaga po ich stronie może być łatwo zneutralizowana przez bardzo wysokie morale polskich obrońców.