Zobaczył tam bowiem biało-czerwone flagi, Orła Białego i jakieś zwyczajowe, typowe dla każdej granicy hasło w stylu: „Witamy w Rzeczypospolitej” czy: „Tu się zaczyna terytorium Polski”. Zdaniem tego człowieka zdecydowanie bardziej adekwatny byłby zaś napis: „Witamy w wolnym świecie”.
Granica między II RP a ZSRS nie była bowiem zwykłą granicą międzypaństwową. To była granica między światami. Między światem wolności i naturalnego porządku a światem najstraszliwszej, najbardziej totalitarnej satrapii w dziejach świata. Satrapii, która stawiała sobie za cel podbój całej ludzkości i zakucie jej w kajdany obłędnego systemu nędzy oraz terroru. Niestety, w zamyśle władców Kremla Polska miała być jedną z pierwszych ofiar tego diabolicznego eksperymentu.
Dlatego przez całe dwudziestolecie międzywojenne sowieckie służby specjalne prowadziły bezwzględną, bezpardonową kampanię wymierzoną w II RP. Starały się to państwo zdestabilizować i zinfiltrować jego instytucje. Groźni sowieccy szpiedzy grasowali na terenie Polski, wykradając tajne dokumenty, organizując zamachy terrorystyczne, akty dywersji i zabójstwa.
Naprzeciwko nich stanęły służby Niepodległej. Mimo nierówności potencjałów oficerowie polskiego wywiadu i kontrwywiadu podjęli rzuconą im rękawicę. Polsko-sowiecka wojna na tajnym froncie obfitowała w sensacyjne epizody: afery szpiegowskie, nieoczekiwane zwroty akcji i prowokacje. Polacy odnosili triumfy, ale ponosili również spektakularne klęski.
Chociaż opisane w tym numerze „Historii Do Rzeczy” wydarzenia rozegrały się 80 lat temu, to są przerażająco aktualne.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.