Krüger już od 3,5 roku nadzorował terror wymierzony w Polaków. Od jesieni 1939 roku pełnił funkcję Wyższego Dowódcy SS i Policji w Generalnym Gubernatorstwie. Franz Kutschera, zwany „katem Warszawy”, był jednym z jego podwładnych. Od maja 1942 roku Krüger dodatkowo pełnił funkcję sekretarza stanu ds. bezpieczeństwa w tzw. rządzie GG. Odpowiadał m.in. za przeprowadzenie Akcji AB, w wyniku której Niemcy zamordowali kilka tysięcy przedstawicieli polskiej inteligencji. W hierarchii niemieckich dygnitarzy w GG zajmował on drugie miejsce za Hansem Frankiem.
Polskie Państwo Podziemne już pod koniec 1942 roku zaczęło przygotowywania do zamachu. Akcję przeprowadzić mieli żołnierze krakowskiej sekcji oddziału specjalnego Armii Krajowej „Osa”-„Kosa 30”. Do likwidacji Krügera wyznaczono sześciu żołnierzy pod dowództwem por. Edwarda Madeja ps. Felek.
Nie ten Krüger
Początkowo jednak podziemie namierzyło nie tego Krügera... Dopiero pojawienie się w Krakowie ppor. Aleksandra Kunickiego ps. „Rayski”, szefa wywiadu „Osy”-„Kosy 30”, przyniosło przełom w sprawie. Kunicki poprawnie zidentyfikował Krügera i zbadał drogę, którą pokonywał on swoim otwartym mercedesem z Wawelu, gdzie mieszkał, do gmachu Akademii Górniczo-Hutniczej, gdzie miał swoje biuro. Pewną komplikacją dla zamachowców był fakt, że kierowca Wyższego Dowódcy SS i Policji w GG jeździł na zamianę jedną z trzech tras.
W związku z tym AK postanowiła przeprowadzić akcję likwidacyjną jak najbliżej Wawelu. Ten rejon Krakowa pełen był niemieckich urzędów (pilnowanych przez duże siły), dlatego nazywano go „dzielnicą niemiecką”.
Akcja przeprowadzona została o ósmej rano przy skrzyżowaniu ul. Wygoda oraz al. Krasińskiego. Akowcy mieli obrzucić samochód Krügera granatami (tzw. Filipinkami), które na potrzeby tej akcji specjalnie wzmocniono.
Dymiąca jezdnia
„Wykonawcy ściskali w rękach przekazane im uprzednio przez łączniczki wielkie bukiety kwiatów, w których sprytnie ukryto „Filipinki”. (…) Czekali prawie dwie godziny. Na kilkanaście minut przed dziesiątą, gdy już byli niemal pewni, iż w tym dniu Krueger się nie pojawi, jeden z wykonawców, Jędrek”, dojrzał, że stojący w zasięgu jego wzroku „Stanisław” powiewa trzymaną w ręku chusteczką. (…) Z odległości mniej więcej stu metrów dostrzegli siedzącego we wnętrzu odkrytego wozu Kruegera” – pisał Aleksander Kunicki w książce „Cichy front”.
Czytaj też:
AK atakuje w Berlinie
Gdy auto niemieckiego zbrodniarza zbliżyło się na odpowiednią odległość, polscy żołnierze jeden po drugim zaczęli rzucać granaty.
„Jezdnia zadymiła, w budynku szkoły sypnęły się szyby, w powietrzu zawirowały kamienie. Mercedes Kruegera, tyłem wlokąc się po jezdni, dobrnął do jej krawężnika i tam znieruchomiał” - pisał Aleksander Kunicki.
Potężne eksplozje momentalnie zaalarmowały stacjonujących w pobliżu niemieckich żołnierzy. Zamachowcy znaleźli się pod silnym ostrzałem i nie byli w stanie zbliżyć się do auta Krügera, by upewnić się, że ich cel nie żyje. Wszystkim udało się jednak bezpiecznie ewakuować.
Prasa podziemna triumfowała, informując o udanej akcji. Nie była to jednak prawda. Krüger przeżył zamach, choć najprawdopodobniej został w nim ranny. Mimo fiaska, o akcji było bardzo głośno w polskim społeczeństwie. Z raportów gestapo wynika też, że niemieccy urzędnicy pracujący w okupacyjnych instytucjach przestali się czuć bezpiecznie.