Godność narodu i państwa posiada komponent niematerialny i materialny. Obydwa powinny być formułowane i realizowane jednolicie, na tej samej aksjologicznej podstawie prawdy historycznej i poszanowania fundamentalnych zasad moralności i prawa, a także ochrony podstawowych praw człowieka. Walce o godność i dobre imię narodu oraz państwa polskiego, której najlepszym wzorem jest proces sądowy przeciwko niemieckiej telewizji publicznej ZDF, podjęty przed sądami polskimi i niemieckimi przez Karola Tenderę, powinny towarzyszyć tożsame troska i determinacja państwa polskiego w przywracaniu sprawiedliwości materialnej w stosunkach z Niemcami. Ich wyrazem powinno być uzyskanie pełnego odszkodowania za zbrodnie i szkody wojenne popełnione na terytorium okupowanej Polski przez III Rzeszę w latach 1939–1945.
Jeden procent dla Polaków
Polscy obywatele otrzymali od Niemiec w postaci różnych form rekompensaty ok. 600 mln marek niemieckich, co stanowiło mniej niż 1 proc. kwot wypłaconych przez Niemcy obywatelom Europy Zachodniej i Izraela.PRL bez powodzenia podejmowała liczne próby uregulowania odszkodowań niemieckich. Zamiast reparacji Niemcy uruchomili kanał pośredniego wypłacania finansowego zadośćuczynienia, według własnego uznania, polskim ofiarom obozów koncentracyjnych, eksperymentów medycznych i robotnikom przymusowym deportowanym do niewolniczej pracy w III Rzeszy, za pośrednictwem Fundacji „Polsko-Niemieckie Pojednanie”. Fundacja ta w latach 1992–2004 wypłaciła świadczenia w kwocie 689,97 zł na osobę. Większość poszko-dowanych zmarła, nie doczekawszy się zadośćuczynienia. Strona niemiecka oficjalnie głosi, że wypłacone zadośćuczynienie stanowi pełne odszkodowanie wojenne, co jest oczywistym nonsensem i kłamstwem. Berlin używa obecnie następującej formuły, którą wyartykułował ambasador RFN Rolf Nikel w listopadzie 2017 r.: „Nie ma żadnej wątpliwości, że Niemcy ponoszą moralną odpowiedzialność za potworne zbrodnie w Polsce podczas drugiej wojny światowej. I celowo mówię tu o Niemcach, a nie o nazistach, ponieważ za tymi zbrodniami stali niemieccy żołnierze, którzy zabijali w imieniu Niemiec”. Jednak w dalszej części wypowiedzi ambasador Nikel przeszedł do zdumiewającej konkluzji: „Kwestia reparacji wojennych jest już jednak prawnie i politycznie zamknięta. Nasze władze w Berlinie wielokrotnie to podkreślały”. Tymczasem prawo międzynarodowe nie uznaje przedawnienia zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości, nie uznaje także przedawnienia roszczeń o odszkodowania z tytułu takich zbrodni. Prawdziwego pojednania nie będzie bez przyjęcia przez rząd Niemiec odpowiedzialności materialnej wobec Polski jako państwa ofiary agresji oraz wobec polskich obywateli, ofiar wojny i ich rodzin.
Roszczenia reparacyjne państw ofiar konfliktów zbrojnych są tradycyjną metodą „rozliczania” kosztów wojen między państwami na płaszczyźnie publicznoprawnej. Niezależnie i obok roszczeń reparacyjnych przeciwko państwom sprawcom zbrodni ludobójstwa i zbrodni przeciwko ludzkości mogą być również dochodzone roszczenia odszkodowawcze osób pokrzywdzonych na podstawie prawnej deliktu, czyli czynu niedozwolonego. W odniesieniu do polskich pokrzywdzonych roszczenia te przysługują ofiarom zbrodni wojennych i ich spadkobiercom oraz mogą być dochodzone przed sądami powszechnymi według ich właściwości przedmiotowej i miejscowej, na podstawie prawa polskiego i UE. Polscy skarżący podejmowali wielokrotne próby wniesienia pozwów do sądów niemieckich jako właściwych z uwagi na podmiotowość strony pozwanej, tj. rządu RFN. Bez powodzenia, gdyż sądy te generalnie odrzucały pozwy jako niedopuszczalne przedmiotowo (na podstawie niemieckiej tezy, że państwo nie może być pozywane przez osobę fizyczną za zbrodnie wojenne), przedawnione lub sprzeczne z zasadami porządku publicznego RFN. W tej sytuacji jedynym forum, przed którym polski obywatel może dochodzić sprawiedliwości z tytułu szkód wojennych, jest polski sąd państwowy. Niestety, w świetle obowiązującego prawa i orzecznictwa Sądu Najwyższego ta droga także jest dla polskiego obywatela niedostępna z jednego tylko powodu, na który powołuje się rząd RFN: instytucji immunitetu jurysdykcyjnego i egzekucyjnego państwa, utrwalonej jako norma zwyczajowa prawa międzynarodowego, która stanowi, że zgodnie ze średniowieczną zasadą „par in parem non habet imperium” („równy nie ma władzy nad równym”), RFN nie może być pozywana przed sądami obcych państw.
W wyniku ewolucji tej instytucji w praktyce międzynarodowej, zapoczątkowanej w USA (tzw. Tate Letter z 1952 r. i amerykańska ustawa Foreign Sovereign Immunities Act of 1976), obecny kształt i zakres stosowania immunitetu został ograniczony tylko do aktów władczych państw, czego wyrazem są podpisane konwencje o immunitecie jurysdykcyjnym: Europejska Konwencja o Immunitecie Państwa z 1972 r. oraz Konwencja ONZ z 2004 r. Konwencje te nie weszły jeszcze w życie z uwagi na niską liczbę ratyfikacji. Polska nie podpisała żadnej z nich. Nie ma tu nadal jasności i zgodności poglądów sądów oraz nauki, czy czyny niedozwolone, w tym zbrodnie wojenne, popełnione przez państwo agresora mogą korzystać z zasłony immunitetu jako akty władcze. Stanowisko sądów i rządu RFN jest w tej kwestii kategoryczne i brzmi: akty wojenne i ich pochodne są wyrazem aktów władzy państwowej i jako takie nie podlegają osądowi obcych państw, korzystając z pełnego immunitetu jurysdykcyjnego i egzekucyjnego. Zgodnie z art. 9 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 1997 r. Polska przestrzega powszechnie obowiązującego prawa międzynarodowego, które ma pierwszeństwo przed polskimi ustawami. W ten sposób niepisana norma proceduralna międzynarodowego prawa zwyczajowego, jaką jest immunitet jurysdykcyjny i egzekucyjny, jest skutecznie stosowana przez rząd RFN w blokowaniu roszczeń odszkodowawczych polskich obywateli wnoszonych do sądów polskich. Z tego powodu polski obywatel nie może zrealizować swego konstytucyjnego prawa do sądu, a jego prawo do ochrony czci i godności oraz własności, także mocno ugruntowane w konstytucji, staje się uprawnieniem pustym.
Są dwie drogi pokonania tego impasu. Pierwsza to uchwalenie polskiej ustawy o immunitecie jurysdykcyjnym i egzekucyjnym państwa, która przesądziłaby o wyższości norm konstytucyjnych RP nad normami procesowymi międzynarodowego prawa zwyczajowego, takimi jak immunitet jurysdykcyjny. Druga to podpisanie i ratyfikowanie konwencji europejskiej oraz konwencji ONZ. Z tych dwóch rozwiązań znacznie lepsze jest to pierwsze, gdyż jest szybsze i nie ogranicza roszczeń z okresu drugiej wojny światowej, natomiast rozwiązania konwencyjne mają co do zasady wyłącznie zastosowanie prospektywne. W celu wyjaśnienia tej sytuacji zwróciłem się w 2020 r. do Ministra Sprawiedliwości z propozycją podjęcia inicjatywy ustawodawczej prowadzącej do uchwalenia polskiej ustawy o immunitecie jurysdykcyjnym i egzekucyjnym państwa. W odpowiedzi ministerstwo napisało, że krok ten jest przedwczesny, gdyż Polska najpierw powinna przystąpić do konwencji europejskiej i konwencji ONZ i dopiero na tej podstawie napisać własne prawo. Takie stanowisko uważam za gorszy wybór i unik taktyczny. Przede wszystkim oznacza to długotrwały proces tworzenia prawa, a roszczenia polskich obywateli nadal będą przez polskie sądy konsekwentnie odrzucane, tak jak do tej pory, co zilustruję dwiema sprawami rozstrzygniętymi przez Sąd Najwyższy RP w latach 2010 i 2019.
Tragedia dwojga dzieci
Winicjusz Natoniewski w pozwie z dnia 29 października 2007 r. skierowanym przeciwko Republice Federalnej Niemiec wniósł o zasądzenie na jego rzecz od strony pozwanej kwoty miliona złotych tytułem zadośćuczynienia za krzywdę doznaną podczas pacyfikacji przez niemieckie siły zbrojne w czasie drugiej wojny światowej miejscowości Szczecyn, położonej w województwie lubelskim. Pacyfikacja ta, podczas której wysiedlano ludność, dokonywano egzekucji, palono zabudowania oraz rabowano mienie, przeprowadzona została 2 lutego 1944 r. W jej wyniku śmierć poniosło kilkuset mieszkańców. Według twierdzeń pozwu powód, wówczas sześcioletnie dziecko, doznał w następstwie akcji niemieckich sił zbrojnych licznych, rozległych poparzeń głowy, klatki piersiowej oraz obu rąk, z czym zmagał się przez całe życie. Postanowieniem z dnia 8 listopada 2007 r. sąd okręgowy odrzucił pozew na podstawie art. 1099 k.p.c. bez doręczania go stronie pozwanej ze względu na brak w sprawie jurysdykcji krajowej. Zażalenie powoda na postanowienie sądu okręgowego z dnia 8 listopada 2007 r. Sąd Apelacyjny oddalił postanowieniem z dnia 13 maja 2008 r., podzielając pogląd leżący u podstaw rozstrzygnięcia zawartego w zaskarżonym postanowieniu.Sąd Najwyższy przyznał rację moralną panu Natoniewskiemu, ale stwierdził, że nie można pozwać strony niemieckiej, ponieważ ta skutecznie zasłania się instytucją immunitetu.Druga sprawa jest dla mnie bardzo osobista. Od 2016 r. walczę przed polskim sądem o odszkodowanie za cztery lata niewolniczej pracy mojej mamy, która zmarła rok wcześniej.
Gdy w latach 90. pojawiła się szansa uzyskania świadczeń od Fundacji „Polsko-Niemieckie Pojednanie”, mama poprosiła mnie, żebym jej w tym pomógł. Sporządziłem wnioski w imieniu jej i jej brata, który również został wywieziony wraz z nią na roboty pod Królewiec na wielką farmę mleczną.W wyniku postępowania mama usłyszała odmowę, gdyż okazało się, że jej nazwisko zniknęło z dokumentacji niemieckiej. Jak do tego doszło? Niemcy starali się to ukryć jeszcze w czasie wojny, ponieważ nawet w świetle prawa III Rzeszy nie wolno było angażować do pracy 12-letniego dziecka. Mama nie dostała świadczenia z fundacji i bardzo to przeżyła. Świadczenie dostał za to wujek: 2,5 tys. zł za cztery lata pracy niewolniczej...W pozwie skierowanym przeciwko rządowi RFN domagałem się 663 tys. zł. To czteroletnie wynagrodzenie dla pracownika rolnego wraz z odsetkami i korektą inflacyjną oraz odszkodowanie za stracone szanse mojej mamy – spędziła cztery lata dzieciństwa, harując za darmo na roli, zamiast uczyć się w szkole. Rozpocząłem tę sprawę we wrześniu 2016 r., składając pozew w Sądzie Okręgowym w Płocku (mama została wywieziona na roboty, gdy mieszkała w tej okolicy). Pozew został przyjęty do rozpoznania i skierowany – przez ambasadę polską w Berlinie – do urzędu kanclerskiego w Berlinie. Strona niemiecka nie podjęła działań procesowych. Dokumenty zostały zwrócone z komentarzem: „Brak zgody na przyjęcie z uwagi na immunitet jurysdykcyjny RFN w sprawach iure imperii”. Sąd okręgowy przyjął tę argumentację bez zastrzeżeń, a następnie Sąd Apelacyjny podzielił zdanie sądu okręgowego. Ewidentnie strona niemiecka nie ma zamiaru poddać się jurysdykcji sądu polskiego. Wniosłem więc skargę kasacyjną do SN, który po roku ustosunkował się do niej, odpowiadając, że nie rozpozna jej, ponieważ „nie zawiera nowych zagadnień prawnych”. To jest ostateczne rozstrzygnięcie, od którego można się odwołać do Sądu Najwyższego tylko w trybie skargi nadzwyczajnej.
Sąd Najwyższy wyjaśnił w krótkim uzasadnieniu, że obecnie w Polsce, podobnie jak w innych państwach, za powszechnie przyjętą zasadę uznaje się, że państwo obce posiada immunitet jurysdykcyjny tylko w sprawach związanych z władczą działalnością (acta iure imperii), nie przysługuje mu on natomiast w sprawach związanych z udziałem w zwykłym obrocie cywilnym i gospodarczym (acta iure gestionis). Sąd uznał, że agresja zbrojna Niemiec i okupacja Polski stanowiły wyraz aktu władczego III Rzeszy i jako takie nie podlegają ocenie oraz osądzeniu przez polski sąd, niezależnie od podstawowego faktu, iż działania te stanowiły przestępstwo wojenne i jako takie nie powinny korzystać z zasłony immunitetu.
Włoski przykład
Obecny kształt instytucji immunitetu państwa, utrwalony w zwyczajowym prawie międzynarodowym, przy ciągłym braku wiążącej regulacji konwencyjnej oraz braku odpowiedniej regulacji tej instytucji w prawie polskim, wskazuje, że jedynym rozwiązaniem tego problemu będzie podjęcie inicjatywy ustawodawczej przez Sejm RP w drodze wniosku do Trybunału Konstytucyjnego RP o stwierdzenie niekonstytucyjności przepisów Kodeksu postępowania cywilnego, które udzielając pierwszeństwa procesowej normie zwyczaju międzynarodowego, efektywnie odbierają konstytucyjne prawo do sądu obywatelom polskim dochodzącym roszczeń odszkodowawczych z tytułu zbrodni wojennych III Rzeszy popełnionych na terytorium Polski w latach 1939–1945. Taki wniosek grupa posłów na Sejm skierowała już do Trybunału Konstytucyjnego 15 grudnia 2020 r. Sprawa oczekuje na rozpatrzenie.Licząc na pozytywną odpowiedź Trybunału Konstytucyjnego, jako dobry i zachęcający przykład pragnę wskazać precedensowy wyrok Sądu Konstytucyjnego Republiki Włoskiej nr 238 z 24 października 2014 r. Wyrok konkluduje, że normy porządku konstytucyjnego o charakterze bezwzględnie obowiązującym ius cogens, takie jak prawo obywatela do sądu, prawo do ochrony czci i godności, mają pierwszeństwo przed normą proceduralną zwyczajowego prawa międzynarodowego, jaką jest immunitet jurysdykcyjny państwa obcego. Oznacza to, że włoscy obywatele mają szansę domagać się przed włoskimi sądami odszkodowania za niemieckie zbrodnie popełnione w czasie wojny we Włoszech. Polacy zasługują, by państwo wyposażyło nas w podobny instrument prawny, który uniemożliwi Niemcom uchylanie się od odpowiedzialności za zbrodnie popełnione na naszym narodzie w latach 1939–1945.
Sylwester Pieckowski jest adwokatem, specjalizuje się w rozwiązywaniu sporów gospodarczych w trybie negocjacji, arbitrażu i mediacji. Od 2016 r. walczy o odszkodowanie od Niemiec za pracę niewolniczą swojej matki.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.