Polacy od kajzera. Nasi rodacy w armii II Rzeszy

Polacy od kajzera. Nasi rodacy w armii II Rzeszy

Dodano: 

Frontowy żołnierz, ciężko poraniony podczas trzeciej bitwy pod Ypres w 1917 r. Erich Maria Remarque pisał („Na Zachodzie bez zmian”), że nowi rekruci, którymi chciano zastąpić poległych, byli tak źle wyszkoleni, iż ginęli już w pierwszych walkach, do których ich wysłano. Lufy niemieckich dział do tego stopnia wyślizgały tysiące wystrzelonych pocisków, że stały się niecelne, a pociski spadały na własne pozycje. Lata w okopach, śmierć, rany i choroby towarzyszy broni, głód w niemieckich domach za frontem, a szczególnie wzrastające poczucie beznadziejności dalszej wojny jesienią 1918 r. odebrały karnym dotychczas żołnierzom niemieckim motywację do dalszych bojów. Remarque wspomina życzliwie polskich kolegów. Właśnie pod koniec wojny ginie jego przyjaciel Kaczyński, którego autor uznaje za ideał żołnierskiego koleżeństwa – „kameradschaftu”. Wzrusza scena z wojskowego szpitala, gdy niemieccy koledzy zaskakująco delikatnie zachowują się podczas odwiedzin żony rannego Lewandowskiego, gdy oboje pragną się pokochać.

Z armii pruskiej do polskiej…

Pod koniec wojny wielkopolskie dążenia niepodległościowe zamieniły się w żądania, i to tak kategoryczne jak Wojciecha Korfantego w parlamencie zaborcy. Polacy opuszczali szeregi obcej armii. Czynili tak prości żołnierze, ale i oficerowie. Szykowali się zresztą do tego od pokoleń „najdłuższej wojny w Europie”. Wielu należało do niepodległościowej konspiracji, opierającej się na działalności Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” czy kółek Towarzystwa Tomasza Zana. Od 1917 r. działała w Wielkopolsce Polska Organizacja Wojskowa (POW), skupiająca dziesiątki oficerów wyszkolonych przez Prusaków.

W armii pruskiej wielka kariera wojskowa tradycyjnie i niejako automatycznie otwierała się przed kastą junkierską – posiadaczy ziemskich, będących od paru wieków podporą pruskiego tronu. Utworzenie cesarstwa sporo tu zmieniło, na stanowiska dowódcze trafiali Niemcy z całej Rzeszy, ale sztab generalny jak był, tak pozostał zdominowany przez pruską arystokrację. Natomiast Polaków trzeba długo szukać wśród oficerów wyższych, o generałach nie wspominając – i to zwłaszcza różniło armię niemiecką od austriackiej i rosyjskiej.

Dlatego gdy trwało i rozwijało się powstanie wielkopolskie, już w styczniu trzeba było obsadzić stanowiska dowódcze większych oddziałów wyższymi oficerami z innych zaborów, zwłaszcza zaś z byłego I Korpusu Polskiego utworzonego w 1917 r. na terenie Rosji. Stanowisko głównodowodzącego objął właśnie gen. Dowbor-Muśnicki, a szefa sztabu – rtm. Władysław Anders. Generał Dowbor podkreślał m.in.: „jednolitość składu formacji: żołnierze wszyscy tylko poznańczycy Polacy, oficerowie także, z nielicznymi wyjątkami (na ogólną liczbę 1150 oficerów tylko 181 z byłego I Korpusu i armii rosyjskiej, 18 z armii austriackiej, a 939 z byłej armii niemieckiej)”.

Zastanówmy się, co ta ostatnia liczba oznacza. Otóż – choć Polacy zostawali w armii niemieckiej oficerami – to jednak ze stosunku wszystkich zmobilizowanych Polaków (przyjmijmy 700 tys. tych, którzy przeżyli wojnę) do oficerów, którzy w godzinie próby przyznali się do polskości, wynika, że zaledwie jeden oficer przypadał na 7 tys. żołnierzy! Przy tym byli to – z małymi wyjątkami – dowódcy pododdziałów: plutonów i kompanii, zwykle w randze podporuczników i poruczników. Ze świecą trzeba by szukać dowódców batalionów: kapitanów czy majorów. W randze podpułkownika armii niemieckiej odszukałem wśród oficerów wojsk powstańczych tylko jednego – Kazimierza Grudzielskiego (1856–1921).

Służył on w armii niemieckiej od 40 lat. W 1880 r. dosłużył się stopnia podporucznika, a w 1914 r. – jako dobiegający 60-dziesiątki podpułkownik – organizował straż nad granicą belgijską. Trzy lata później przeniesiono go w stan spoczynku, który przerwał, ruszając do powstania wielkopolskiego w powiecie wrzesińskim. Dowodził jednym z wojskowych okręgów powstańczych, a w połowie stycznia doprowadził do wyzwolenia południowo-wschodniej Wielkopolski. W marcu zorganizował 2. Dywizję Strzelców Wielkopolskich, zasłużoną w bojach z Ukraińską Halicką Armią. Zmarł jako polski generał. W ujednoliconym Wojsku Polskim dywizja ta stała się 15. Wielkopolską Dywizją Piechoty, która podczas wyprawy kijowskiej zdobyła Berdyczów, a w samym Kijowie – mosty i przyczółek po wschodniej stronie Dniepru. Pośrednio więc dzięki Grudzielskiemu polski (i to wielkopolski) żołnierz stanął na Zadnieprzu po raz pierwszy od XVII w.!

Pierwszy dowódca powstania – inżynier górnictwa Stanisław Taczak (1874–1960) – był kapitanem rezerwy, jedynym pruskim oficerem, który na własną prośbę został w 1916 r. skierowany do polskich Legionów (6 pp), a 17 listopada 1918 r. szedł w Warszawie na czele reprezentacji Wielkopolan pod hasłem: „Łączmy się!”. Na głównodowodzącego powstania wysunie go 27 grudnia Korfanty, a Taczak błyskawicznie ogarnie spontaniczny zryw, organizując m.in. okręgi wojskowe. Na czele sztabu stanął kapitan z Legionów – Stanisław Łapiński (1891–1922), a sekcją wywiadu Dowództwa Głównego kierował kpt. Antoni Seyda (1858–1937).

Zainicjowanie powstania i skierowanie go na właściwe tory walki było głównie zasługą młodszych oficerów, którzy zorganizowali Sekcję Wojskową Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej: ppor. Bohdana Hulewicza (1888–1968), por. Bronisława Sikorskiego (1885–1937) oraz ppor. Mieczysława Palucha (1888–1942). Hulewicz i Paluch już 13 listopada opanowali Komitet Wykonawczy Rady Żołnierskiej, wcześniej złożony z Prusaków, a po wybuchu zrywu wszyscy brali udział w walkach na ulicach Poznania, zdobywając kolejne dzielnice, gmachy publiczne oraz lotnisko ramię w ramię z innymi wyszkolonymi wojskowo oficerami, podoficerami i żołnierzami.

Sierżantem, ale z tytułem pilota, został mianowany w niemieckim lotnictwie Wiktor Pniewski (1891–1974), który brał udział w zdobyciu lotniska w podpoznańskiej Ławicy, został jego pierwszym komendantem, a 9 stycznia 1919 r. zorganizował odwetowy atak powietrzny na lotnisko we Frankfurcie nad Odrą. Kapral Andrzej Kopa (1879–1956) jako dowódca kolumny amunicyjnej został w 1915 r. awansowany na podporucznika, a przed wybuchem powstania „zorganizował” 250 karabinów z amunicją. Do walki ruszył z 800-osobowym, dobrze uzbrojonym oddziałem w Dopiewie.

Podoficer Antoni Wysocki (1884–1940) jako pierwszy 27 grudnia przyprowadził 100-osobowy oddział polskiej Straży Ludowej z Wildy dla obrony Bazaru przed niemieckimi grenadierami. W ataku na prezydium policji, skąd grenadierzy ostrzeliwali bazar, zginął tego dnia – jako pierwszy polski powstaniec – Franciszek Ratajczak, chłop z urodzenia (1887), górnik, żołnierz walczący w szeregach niemieckich na froncie zachodnim, czynny członek Sokoła.

Artykuł został opublikowany w 6/2020 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.