Zamach, który wstrząsnął Niemcami i zbrodniarz, który dożył szczęśliwej emerytury

Zamach, który wstrząsnął Niemcami i zbrodniarz, który dożył szczęśliwej emerytury

Dodano: 
Kraków. Defilada wojska niemieckiego z okazji „Dnia poległych bohaterów”
Kraków. Defilada wojska niemieckiego z okazji „Dnia poległych bohaterów” Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Wyższy dowódca SS i zastępca Hansa Franka w Generalnym Gubernatorstwie został skazany na karę śmierci przez Polskie Państwo Podziemne. 11 lipca 1944 r. wyrok miał wykonać batalion AK „Parasol”. Wilhelm Koppe miał wiele szczęścia – przeżył. I dożył w spokoju 79 lat.

SS-Obergruppenführer Wilhelm Koppe odznaczał się wyjątkowym okrucieństwem. Dzięki swojej pozbawionej skrupułów bezwzględności wspiął się na jedno z najwyższych stanowisk w III Rzeszy. Był bezpośrednio odpowiedzialny za masowe mordy na ludności polskiej i żydowskiej, głosił hasła oczyszczenia nowych niemieckich terenów z elementu innego, niż germański. Zaczynał jako drobny kupiec i dożył spokojnej emerytury.

Urodził się w 1896 r. Do nazistowskiej partii NSDAP wstąpił w 1930 r., a dwa lata później dołączył do SS.

Do Polski trafił tuż po rozpoczęciu II wojny światowej, 26 września 1939 r. Został mianowany wyższym dowódcą SS i policji w Kraju Warty. W roku 1943 przeniesiono go na obszar Generalnego Gubernatorstwa, gdzie oprócz policji nadzorował też służby bezpieczeństwa.

Wilhelm Koppe, 1944 r.

Krótko po objęciu przez Koppego funkcji w GG, Kedyw (Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej), ze względu na jego liczne zbrodnie na Polakach i Żydach, podjął decyzję o zamachu, opracowując plan działania. Przygotowania trwały długo. Ostatecznie Komenda Główna AK zdecydowała, że akcję przeprowadzi jedna z grup warszawskiego Batalionu „Parasol”. Do Krakowa trzeba było zatem przerzucić ludzi i sprzęt. Pod koniec czerwca, w kilku samochodach, przez kilka dni przybywali członkowie grupy, która ma przeprowadzić zamach. Broń została wysłana pociągiem.

Akcję zaplanowano na 11 lipca o godzinie 9:20 rano. Grupa „Parasol”, dowodzona przez Stanisława Leopolda ps. „Rafał”, czekała na ul. Powiśle w Krakowie na pojawienie się czarnego Mercedesa, którym jechać ma Wilhelm Koppe.

Mercedes nadjechał od strony Wawelu. Wówczas drogę zajechała mu ciężarówka, a w stronę samochodu SS-mana padły liczne strzały. Koppego uratowały prawdopodobnie jedynie stalowe nerwy jego kierowcy. Podczas, gdy sam Koppe rzucił się na podłogę samochodu, jego kierowca umiejętnie wyminął ciężarówkę i jadąc po trawniku oraz chodnikiem, zdołał ominąć grad kul. Polski oddział nie przestawał jednak strzelać. W pogoń za Mercedesem ruszyła druga ciężarówka, lecz samochód SS-mana był szybszy i udało mu się uciec.

Oddział „Parasol” bezpośrednio po nieudanym zamachu uciekł z Krakowa. Droga do Warszawy nie była jednak łatwa. Po drodze dwukrotnie starli się z Niemcami. Trzy osoby dostały się do niewoli. Po długich przesłuchaniach wszyscy zostali zamordowani.

Podczas akcji „Koppe” zabitych zostało kilku Niemców, w tym oficer SS, osobisty adiutant Koppego. Sam Wilhelm Koppe odniósł jedynie niegroźne rany. Niedługo po zamachu, 20 lipca 1944 wydał rozkaz mordowania więźniów, podczas wycofywania się oddziałów niemieckich z terytorium okupowanej Polski, zaznaczając, że nikt z więzionych nie może odzyskać wolności.

Pomimo niepowodzenia akcji, warto zwrócić uwagę na sam jej przebieg, którą poprzedziły wielotygodniowe przygotowania. Akcja miała znaczenie moralne i psychologiczne. Dla Polaków oznaczała, że tego typu akcje są możliwe (w tym przerzut ludzi, broni, dokumentów, etc). Niemcom uświadomiła zaś, że nie mogą czuć się bezpieczni, a Polskie Państwo Podziemne to wyjątkowo sprawnie działająca organizacja, której członkowie są gotowi do największych poświęceń.

Wilhelm Koppe pod zmienionym nazwiskiem (Lohmann) po wojnie został dyrektorem fabryki czekolady. Pomimo starań władz PRL, rząd RFN nie wydał zgody na jego ekstradycję. W 1964 r. prokuratura w Bonn wszczęła śledztwo w sprawie zamordowania przez Koppego 145 tys. ludzi, lecz zostało ono oddalone z powodu złego stanu zdrowia oskarżonego.

Koppe dożył 79 lat. Zmarł w 1975 r. Nigdy nie poniósł żadnej kary.

Źródło: DoRzeczy.pl