Judy Garland: narkotyki i wymuszenia. Skrywane oblicze złotej ery Hollywood

Judy Garland: narkotyki i wymuszenia. Skrywane oblicze złotej ery Hollywood

Dodano: 
Gene Kelly, Debbie Reynolds i Donald O'Connor w „Deszczowej piosence”
Gene Kelly, Debbie Reynolds i Donald O'Connor w „Deszczowej piosence” Źródło: Wikimedia Commons
Mniej chlubne oblicze „fabryki snów”. Narkotyki, używki i magiczne koktajle, które miały utrzymać największe gwiazdy ekranu w dobrej kondycji, zdolne pracować na planie przez trzy doby bez przerwy. Aż za dobrze wiedziała o tym Judy Garland, a także inne gwiazdy Hollywood.

Kiedy Debbie Reynolds otrzymała upragnioną rolę Kathy Selden w filmie „Deszczowa piosenka” znalazła się przed dużym wyzwaniem. Jej partnerem ekranowym miał być doświadczony Gene Kelly. Oczekiwano, że Reynolds dorówna znanemu aktorowi.

Aktorka sprostała temu wyzwaniu, ale wyczerpujący harmonogram prób i presja wkrótce zaczęły odbijać się na jej zdrowiu. Choć miała zaledwie 19 lat, wyraźnie potrzebowała przerwy od wielkiego ekranu. Lekarz poradził jej, aby wzięła trochę wolnego, lecz kiedy szef studia filmowego Metro-Goldwyn-Mayer, Arthur Freed usłyszał o tym powiedział jedynie, aby… zmieniła lekarza.

Po latach Reynolds wspominała, że Freed poinstruował ją wtedy, aby zgłosiła się do swojego lekarza po „zastrzyki witaminowe”. -To były prawdopodobnie te same„ witaminy”, które zrujnowały Judy Garland - mówiła.

Judy Garland

Tajemnicze witaminy były niczym innym, jak narkotykami, środkami nasennymi, uspokajającymi, pobudzającymi i innymi specyfikami. Od lat 20. do 60. przypadła złota era Hollywood. Wtedy amerykańskie studia tworzyły swoje największe filmy. Niestety, często, robiły to kosztem swoich własnych gwiazd.

W studiach hollywoodzkich nie istniała oficjalna polityka zażywania narkotyków czy środków farmakologicznych, lecz, aby utrzymać aktorów w dobrej formie przez wiele dni, konieczne było wspomaganie ich używkami. Wszyscy o tym wiedzieli, lecz unikano mówienia o tym głośno.

Grające w filmach dzieci podlegały surowym zasadom prawa pracy, które regulowały czas spędzany na planie. Jednak, jak po latach mówiły aktorki takie Elizabeth Taylor czy Shirley Temple, reżyserzy i szefowie wytwórni zawsze próbowali przekraczać dozwolone godziny. W późniejszych latach, obserwując pracę na planie, Tylor powiedziała: - nie mieliśmy tego kiedyś w MGM!

Shirley Temple w swojej autobiografii pisała zaś o tym, jak całe studio świętowało jej 18 urodziny, po tym, jak wcześniej zmusili ją do pracy przez całą noc.

Tylor i Temple udało się uniknąć narkotyków w dzieciństwie. O wiele mniej szczęścia miała Judy Garland, którą do zażywania środków namawiała własna matka. Garland, która przeszła do historii kina dzięki roli Dorotki w „Czarnoksiężniku z krainy Oz”, dostawała w czasie kręcenia filmu tajemnicze tabletki, które miały ją pobudzić, aby wypadła energicznie.

W trakcie całej kariery lekarze z wytwórni MGM przepisywali jej bez przerwy przeróżne lekarstwa, które miały kontrolować jej wagę, samopoczucie i poziom zmęczenia. Judy Garland przez wiele lat non stop zażywała różne środki. Niektóre były pobudzające, inne nasenne, zażywane tylko po to, aby szybko przespać kilka godzin, po czym, po przebudzeniu, znowu otrzymywała środki pobudzające, aby szybko „wrócić” do formy. W ten sposób dało się pracować 72 godziny z bardzo krótkimi przerwami na szybki sen. Oczywiście wszystko kosztem zdrowia, a w przypadku Judy Garland także życia. Gwiazda zmarła w wieku 47 lat z powodu przedawkowania środków uspokajających.

Inne gwiazdy, takie jak aktorka Joanna Moore, miały przepisaną amfetaminę lub „zastrzyki witaminowe”, aby móc kontrolować wagę. Dla wielu kobiet, które dostały się do „fabryki snów” zażywanie pigułek przepisanych przez studyjnych lekarzy wydawało się jedyną opcją. W innym wypadku mogły się pożegnać z angażem.

Joanna Moore

Jeden z owych lekarzy, Lee Siegel powiedział kiedyś: -Pigułki były postrzegane jako jeszcze jedno narzędzie pozwalające gwiazdom pracować. Jeśli jeden lekarz nie przepisałby ich, zawsze był inny. Wszyscy stosowali pigułki”.

Aktorzy nie byli jedynymi, którzy brali narkotyki w Hollywood. Legendarny reżyser i producent David O. Selznick notorycznie zażywał benzedrynę (amfetaminę), aby przetrwać długie godziny kręcenia filmów takich jak „Przeminęło z wiatrem”. Amfetaminę brał także Carol Reed i znaczna część jego ekipy w czasie produkcji „Trzeciego człowieka”.

Inne gwiazdy również zmagały się z uzależnieniem od narkotyków, ale dostawały je poza studiem. Amfetamina zrobiła się popularna w całych Stanach, głównie po II wojnie światowej, gdyż była powszechne stosowana (i nadużywana) w wojsku. W latach 60. można mówić o epidemii zażywania amfetaminy. Obok niej pojawiały się przeróżne „koktajle”, będące w rzeczywistości mieszanką silnych środków uspokajających czy pobudzających.

W 1970 roku używanie amfetaminy zostało znacznie ograniczone przez Ustawę o Substancjach Kontrolowanych, która potwierdziła jej właściwości uzależniające. Do tego czasu Hollywood przerzuciło się jednak na inne środki pobudzające, takie jak kokaina, ale tak ciężkie prochy gwiazdy zdobywały już same. W studyjnym systemie lekarskim moda na aplikowanie aktorom magicznych mieszanek nieco minęła.

Oglądając stare, amerykańskie filmy, warto się czasem zastanowić, jak wiele zdrowia (dosłownie) kosztowała ich produkcja występujących tam aktorów.

Czytaj też:
Filmowy symbol wszechczasów. Tajemnicza śmierć Marilyn Monroe
Czytaj też:
Czy Hitler był narkomanem?