Karol Świerczewski był sowieckim generałem w polskim mundurze. Zginął z rąk ukraińskich
partyzantów
Kolumna samochodów wojskowych wjechała w górską dolinę między zalesionymi wzgórzami. Na przodzie jechał amerykański dodge, za nim sowieckie ciężarówki wypełnione uzbrojoną ochroną. Dzień był lodowaty, typowa wczesnowiosenna plucha. Na drodze zalegało błoto, na stokach hałdy zleżałego śniegu. Żołnierze siedzący w pojazdach drzemali lub ćmili papierosy. To miała być rutynowa inspekcja wysuniętego górskiego posterunku. Nagle ciszę poranka rozerwał pojedynczy strzał. A ułamek sekundy po nim rozpoczęła się mordercza kanonada. Konwój został zasypany gradem kul z broni maszynowej. Zasadzka! Huk wystrzałów, pociski bijące o karoserię, brzęk tłuczonego szkła. Okrzyki przerażonych ludzi. Kierowcy przejechali jeszcze kawałek i zatrzymali pojazdy.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.