Związek Wojujących Bezbożników powstał 7 lutego 1925 roku, założony przez partię komunistyczną w celu promowania ateizmu. Miał na celu likwidację religii poprzez obrzydzenie praktyk religijnych, wmawianie, że religia jest zła, szkodliwa oraz, że jest wrogiem komunizmu.
Do Związku Wojujących Bezbożników należały różne grupy społeczne – chłopi, studenci, robotnicy i inteligencja. Związek Bezbożników zakładał swoje biura w całym Związku Sowieckim (w kulminacyjnym momencie było ich około 96 tysięcy), które działały przy zakładach pracy, kołchozach i szkołach. Organizował pogadanki, wykłady, tworzył nawet muzea antyreligijne.
Związek postawił sobie za cel eksterminację religii oraz religijnego myślenia. Propagowano ateizm i myślenie „naukowe”. Porzucenie religii prezentowano jako konieczne i pożądane także w kontekście rozwoju państwa (czy czegoś nam to nie przypomina?). Propagowano hasła w rodzaju: „Walka z religią to walka o socjalizm”, „Walka z religią to walka o plan pięcioletni” i „Walka z religią to walka o komunizm”.
Wojujący ateiści
W roku 1922 Jemieljan Jarosławski założył gazetę „Bezbożnik”, która była wydawana w wielu krajach środkowej i wschodniej Europy, i cieszyła się ogromnym powodzeniem. Dwa lata później władze Związku Sowieckiego podjęły decyzję o utworzeniu partyjnej organizacji ateistycznej.
W budowę Związku Wojujących Bezbożników – jak ostatecznie ten organ nazwano – zaangażowani byli m.in. Nadieżda Krupska i Nikołaj Bucharin. Przewodniczącym wybrany został Jarosławski.
Jarosławski zaczął od poszerzenia „oferty” wydawniczej i utworzył kolejne prasowe tytuły, m.in. „Ateist”. Pisma ukazywały się w wielu krajach. W Polsce wydawano np. wymieniony „Ateist” oraz pismo „Bezbożnik Wojujący: organ Sekcji Antykatolickiej przy Centralnej Radzie Związku Bezbożników Wojujących”.
Osoby należące do Związku Wojujących Bezbożników prześcigali się nieustannie w pomysłach na bardziej radykalną walkę z religią. Sam Jarosławski musiał się niejednokrotnie tłumaczyć, dlaczego jest zbyt mało, zdaniem niektórych, „gorliwy”. Ten miał jednak poparcie samego Stalina i ostatecznie zdołał przekonać swoich przeciwników, że nikt nie dorówna mu w nienawiści do praktyk religijnych.
W 1929 roku podczas II Kongresu Związku, kiedy Bucharin powiedział, że religia musi zostać eksterminowana przy pomocy bagnetów, Jarosławski wygłosił słynne później słowa:
Naszym obowiązkiem jest zniszczenie każdej religijnej koncepcji świata. Jeśli zniszczenie dziesięciu milionów istot ludzkich, jak miało to miejsce podczas ostatniej wojny, ma być konieczne dla triumfu jednej określonej klasy, to musi to zostać zrobione i tak się stanie.
Jarosławski miał przy tym swoją koncepcję, odmienną od niektórych twardogłowych. Dążył mianowicie do zastąpienia „klasycznej” religii, religią „materializmu dialektycznego”. Wskazywał, że nie wystarczy atakować religię, aby ją ludziom obrzydzić, ale należy dać im coś w zamian: edukować ich, przekształcać myślenie, zmieniać szkolne programy, a nawet cytować zachodnich ateistów, aby udowodnić, że wszyscy myślą podobnie.
Czy nie przypomina to dążeń jakobinów podczas rewolucji francuskiej, którzy w miejsce religii, chcieli wprowadzić kult Rozumu?
A współcześnie? Lewicowa inżyniera społeczna nieustannie dąży do stworzenia „nowego człowieka”: postępowego, odrzucającego zacofane myślenie, tradycje, rodzinę i religię. W zamian oferuje się ludziom, cytując Huxley'a, „nowy, wspaniały świat”. Wystarczy tylko odrzucić wszystko, co stare i zacofane, a za dogmaty przyjąć idee ekologizmu, systemowego rasizmu czy prześladowania osób LGBT+. Zmieniły się czasy i nieco metody, ale wróg pozostaje wciąż ten sam: Kościół i tradycja.
Walka z religią
W ślad za Stalinem, Jarosławski uważał, że religia nie wyginie sama z siebie, ale też nie można się jej pozbyć poprzez sam brutalny atak. W ten sposób Związek Sowiecki wypracował nawet jedyną, oficjalnie poprawną metodę walki z religią, a za odchylenie od obowiązującej linii (czyli np. nadmierną gorliwość w eksterminacji religii z życia publicznego) można było pożegnać się z wolnością, a czasem życiem.
Związek Wojujących Bezbożników wkroczył do szkół i na uniwersytety, do sił zbrojnych, związków zawodowych, prasy i wielu innych instytucji. Jarosławski miał tak duże wpływy, że nie cofał się nawet przed krytyką komisariatu oświaty za nieprawidłową walkę z religią.
Członkowie Związku prowadzili między sobą obowiązkowe rozmowy. Każdy – niczym na terapii grupowej – musiał zwierzyć się z wątpliwości, co do wiary oraz wyznać, czy miał kiedyś zastrzeżenia do tego, co teraz robi.
Do zadań osób należących do Związku Wojujących Bezbożników należało np. odwiedzanie świątyń, numerowanie wiernych i obserwacja z jaką gorliwością każdy z nich się modli. Wnioski zapisywano. Związek działający w Taszkiencie (Uzbekistan), obserwując modlących się w meczetach muzułmanów, wypracował nawet własną, całkiem osobliwą metodę „obrzydzenia” im religii. Miejscowi wojujący ateiści doszli bowiem do wniosku, że wystarczy przetłumaczyć Koran na język uzbecki, a wtedy wierni – gdy przeczytają, o czym faktycznie mówi ich święta księga – sami porzucą tę religię (nie znalazłam informacji, czy ta metoda się powiodła).
W 1932 roku Związek Wojujących Bezbożników, na rozkaz Stalina, przyjął pięcioletni program walki z religią. Jego cel był jasno określony: ostateczne zlikwidowanie religii i jej wpływów w całym Związku Sowieckim. Represje wkrótce się wzmogły. Aresztowano i zabito tysiące duchownych, tysiące świątyń zamknięto.
Książa zostali poddani społecznemu ostracyzmowi, wprowadzono zakaz zapraszania ich do domów prywatnych, nie wolno było przekazywać na rzecz świątyń i duchownych żadnych darowizn.
W szkołach wprowadzono ostrą propagandę antyreligijną. Z czasem rozciągnięto ją także na dzieci w wieku przedszkolnym. Wszystkie instytucje publiczne zostały zobowiązane do działania zgodnie z zasadami walki z przejawami religijności.
Związek Wojujących Bezbożników rozrastał się. W 1929 roku liczył pół miliona członków, a już w 1931 – niemal 5,7 miliona osób. Jednak pomimo tej imponującej liczby, nawet Jarosławski zdawał sobie sprawę, że większość tych osób nie należy do Związku z przekonania, ale prawdopodobnie ze strachu. Do tego większość członków pochodziła z Moskwy i Leningradu. Wciąż było wiele do zrobienia – przede wszystkim do idei antyreligijności należało przekonać mieszkańców wsi (na początku lat 30. wydano „Podręcznik antyreligijny dla chłopów”).
Związek wyszkolił ogromną liczbę antyreligijnych propagandystów i innych pracowników. Podróżowali oni po całym ZSRS i innych krajach Europy głosząc antyreligijne odczyty. Ponadto wielu z nich pomagało komunistycznym służbom w identyfikowaniu i zabijaniu najbardziej nieprzejednanych wiernych, którzy nie chcieli porzucić swojej wiary.
Pod koniec lat 30. i na początku 40., kiedy Moskwa zajęła się wydarzeniami na frontach II wojny światowej, ataki na wierzących nieco zelżały. Choć Jarosławski wciąż przekonywał, że cały czas wiele osób ma religijne przekonania i należy nad nimi „pracować”, Stalin – w obliczu ataku Niemiec na ZSRS, zdecydował o zakończeniu religijnych prześladowań na taką skalę i przynajmniej na jakiś czas. Potrzebował w końcu zmotywowanego i gotowego na śmierć w walce z agresorem narodu.
Jarosławski zmarł w 1941 roku. Po jego śmierci Związek Wojujących Bezbożników działał jeszcze, ale był coraz mniej aktywny. Organizacja została rozwiązana zapewne w 1947 roku (dokładna data nie jest znana), co nie znaczyło jednak, że Sowieci porzucili walkę z religią. Po 1945 roku wojnę religii i duchownym wydano we wszystkich krajach, gdzie Sowieci uzyskali swoje wpływy, czyli w całej Europie Środkowej i Wschodniej.
Czytaj też:
Związek Sowiecki. Powstanie barbarii i upadek kolosaCzytaj też:
Rewolucja październikowa. Jak komuniści przejęli władzę (i nadal trzymają się mocno)Czytaj też:
Piąteczek w gronie znajomych? Nie w Związku Sowieckim! Ciągły tydzień pracy eksperymentem komunistów
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.