Tu modlili się wszyscy polscy królowie (z wyjątkiem uciekiniera Walezego). Na uroczystą konsekrację, która miała miejsce 21 maja 1161 roku, przybyło trzech książąt piastowskich, synów Bolesława Krzywoustego – Bolesław Kędzierzawy, Kazimierz Sprawiedliwy i Henryk Sandomierski. Ten ostatni, to wcześniej uczestnik wypraw krzyżowych do Ziemi Świętej, który poniósł śmierć w czasie walk z Prusami pięć lat po tej uroczystości. To tutaj odbywały się synody, w tym ten słynny, pierwszy z roku 1081 zwołany przez Kazimierza Sprawiedliwego, a nie w Łęczycy, choć pod tą nazwą ten zjazd możnych świeckich i kościelnych znamy. Tamtejszy zamek do dziś zachowany pobudowano dopiero za Kazimierza Wielkiego. To w Tumie rezydowała księżna Salomea, wdowa po Bolesławie Krzywoustym, otrzymując jako odprawę wdowią ziemię łęczycką.
Romańskie malowidła
Przez prawie dziewięć stuleci swego istnienia kolegiata była wielokrotnie niszczona. Czynili to dwukrotnie Krzyżacy, później Szwedzi. Ostatnie poważne szkody odniosła w czasie II wojny światowej. Najpierw w 1939 roku polska artyleria ostrzelała i zniszczyła wieżę, na której siedział niemiecki obserwator. Później, kiedy Wojsko Polskie zajęły Tum i okolice Łęczycy, to Niemcy zbombardowali świątynię. Obecnie zrekonstruowana, dumnie prezentuje się z daleka, a jej wnętrze kryje wspaniałe skarby. Jednemu z nich będzie poświęcona ta opowieść.
Budowli, przede wszystkim kościołów, czy rzeźb z okresu rodzimej sztuki romańskiej mamy w naszym kraju może niezbyt wiele, ale wystarczająco dużo się ich zachowało, aby można było poznać te skarby kultury Polski piastowskiej. Odmiennie rzecz się ma, jeżeli chodzi o malarstwo tego okresu. Musimy tu przywołać słowa najwybitniejszego znawcy polskiej sztuki romańskiej, prof. Zbigniewa Świechowskiego. Uczony pisze: „W dzisiejszym, jakże niepełnym stanie posiadania nasze wyobrażenia o sztuce romańskiej w Polsce łączą się nieomal wyłącznie z architekturą, rzeźbą monumentalną i dziełami złotniczymi”. Tak też jest, co mogę potwierdzić, gdyż odwiedziłem przez lata wiele zabytków architektonicznych związanych ze sztuką romańską. Jeżeli chodzi o monumentalne malarstwo romańskie to ono po prostu zniknęło. Przebudowy świątyń, ich gotycyzacja, a częściej późniejsze przebudowy i renowacje doprowadziły do zniszczeń kompozycji ikonograficznych. To co ocalało ze sztuki romańskiej na przestrzeni naszych trudnych dziejów, daje nam świadectwo tendencji i pragnień naszych przodków i jest znaczące w całej kulturze europejskiej. „O wadze tego co utraciliśmy – pisze dalej uczony – poucza monumentalne malowidło, wypełniające konchę zachodniej absydy kolegiaty w Tumie pod Łęczycą. Co prawda, odpadły w większości wierzchnie pociągnięcia pędzla (…), jednak nawet to, co pozostało, świadczy o wielkich umiejętnościach malarza…”.
Uważa się, że owe dzieło sztuki romańskiej powstało jeszcze przed konsekracją świątyni, a więc z grubsza ok. połowy XII stulecia. Jakby nie liczył, to prawie 850 lat temu. Przyjrzyjmy się zatem temu co pozostało z malowidła oraz co średniowieczny artysta na nim przedstawił. Żeby interesującą nas dekorację malarską obejrzeć, musimy wejść do świątyni. A wchodzimy przez główny portal, który jest zwieńczony tympanonem z przedstawieniem Matki Boskiej z Dzieciątkiem w otoczeniu aniołów. Wspominam o tym niejako na uboczu tej opowieści, gdyż to zabytek wybitny, a wiele ich w naszym kraju z tamtych czasów nie pozostało.
Galeria:
Archikolegiata w Tumie
Wróćmy zatem do interesującego nas romańskiego malowidła. Dodajmy, że zostało odkryte przez naukowców dopiero w 1952 roku. Jest ono, jak uważają badacze tego zabytku, „właściwie jedynym dziełem odsłoniętym w całości i zachowanym do dziś w zasadniczych elementach pierwotnej kompozycji”. Zajmuje ok. 40 metrów kwadratowych i pomimo nadgryzienia zębem czasu, ma dla poznania ściennego malarstwa romańskiego pierwszorzędne znaczenie. Tematem malowidła jest Chrystus w majestacie (Maiestas Domini). W centrum widzimy postać Chrystusa Tronującego na tle gwiaździstego nieba. Po Jego bokach z lewej Matka Boża, po prawej św. Jan Chrzciciel (grupa Deesis). Dojrzymy jeszcze, jak zauważa Terasa Mroczko „skomplikowane wyobrażenia czterech cherubinów, przedstawionych jako cztery istoty żyjące, opisane w wizji Ezechiela. Każdy z cherubinów ma cztery głowy (orła, lwa, wołu i człowieka), dwie pary krzyżujących się skrzydeł i ustawiony jest na czterech kołach”. W najmniej czytelnym dolnym pasie rozmieszczone zostały w trzech grupach prawdopodobnie postacie dwunastu siedzących Apostołów.
Z. Świechowski rzuca pewne niezmiernie istotne stwierdzenie, że tumskie malowidło uświadamia nam, że ówcześni twórcy posiadali już „dogłębną znajomość współczesnej literatury teologicznej”, która rozwijała się w klasztorach i kościołach. Tak naprawdę trudno stwierdzić od kogo w początkach polskiej państwowości tę wiedzę posiedli, gdyż do czasów nam współczesnych nie zachowały się w naszym kraju księgozbiory z tego okresu.
Dobry uczynek diabła Boruty
Po obejrzenia wnętrza kościoła, w którym wiele jest jeszcze cennych zabytków, proponuję obejść go dookoła. Legenda głosi, że kiedy miejscowy lud uznał, że koniecznie trzeba wznieść wielką świątynię, to aby pracę sobie ułatwić wymyślił, że najlepiej do gromadzenia ciężkich kamieni koniecznych do budowy tak potężnej budowli dobrze jest wykorzystać grasującego w okolicy diabła Borutę (na zamku w Łęczycy możemy obejrzeć dziesiątki jego wcieleń). Jak nam wiadomo diabeł jak to diabeł, wody święconej się bał, ale wypić lubił. Nigdy z własnej woli by nie pomógł we wznoszeniu miejsca świętego, więc wzięto go sposobem. Wmówiono mu, że tutaj powstanie karczma. Po czasie odkrył, że ta wielka budowla raczej miejsca konsumpcji napitków rozweselających nie przypomina. To przecież kościół! I złość go ogarnęła tak okrutna, że wbił w świątynię swe łapy z wielkimi pazurami i chciał ją wyrwać z ziemi. Na szczęście, pomimo że siły miał w sobie wiele, nie udało mu się zniszczyć poświęconej już budowli.
Inna natomiast legenda głosi, że kolegiatę Boruta porwał z centrum Łęczycy i przeniósł do Tumu. Jakby się nad tym zastanowić, to wydawać się może dziwne, że tak okazała świątynia stoi w małej wsi, a nie w mieście. Jakby nie miało być, to do dnia dzisiejszego można dojrzeć na jednej z wież ślady po wbitych w nią pazurach przez rozrywkowego diabła.
Literatura:
T. Mroczko, „Sztuka polska przedromańska i romańska”, Warszawa 1988, Z. Świechowski: „Sztuka romańska w Polsce”, Warszawa 1990, „Tum Jest”, Wydanie okolicznościowe, Tum, maj 2016, M. Walicki (red.), „Sztuka Polska przedromańska i romańska do schyłku XIII wieku”, Warszawa 1971.
Czytaj też:
Sztuka romańska. Najpiękniejsze budowle romańskie w PolsceCzytaj też:
Upadek "Testamentu Krzywoustego", czyli zjazd w Łęczycy roku 1180Czytaj też:
Kaźń wojewody. Jak obalono testament Krzywoustego
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.