Pałac Kultury i Nauki (PKiN) budować zaczęto 2 maja 1952 roku. Było to wspólne dzieło budowniczych z Polski i Związku Sowieckiego. Jako dar narodu sowieckiego dla Polski, Pałac miał być symbolem wiecznej przyjaźni pomiędzy Moskwą a Warszawą.
Projekt PKiN
Pomysłodawcą budowy Pałacu Kultury i Nauki był sam Józef Stalin. 5 kwietnia 1952 roku pomiędzy ZSRS a Polską podpisano umowę w sprawie budowy gmachu.
Już następnego dnia „Życie Warszawy” cytując premiera Józefa Cyrankiewicza pisało: „Będzie to ośrodek upowszechniania i rozwoju polskiej kultury, która kontynuuje piękne tradycje Kochanowskiego i Modrzewskiego, Mickiewicza i Dembowskiego, Waryńskiego i Dzierżyńskiego”.
Jednak prace związane z powstaniem Pałacu trwały już wcześniej, Od stycznia 1952 roku porządkowano teren, na którym PKiN miał powstać.
Głównym architektem został Lew Rudniew (twórca m.in. gmachu Uniwersytetu Moskiewskiego im. Łomonosowa). Chciał on, aby Pałac miał w sobie coś „polskiego”, wybrał więc na wycieczkę po Polskę szukając odpowiedniej inspiracji. Wysokość gmachu ustalono początkowo na 120 metrów. Polacy, pracujący z Rudniewem, zaczęli jednak naciskać, aby budowla była wyższa. Ostatecznie tak właśnie się stało. PKiN, wraz z iglicą, mierzy aż 230 metrów.
Aby wybudować PKiN wyburzono 170 kamienic, które przetrwały wojnę. Ich mieszkańców przesiedlono na Muranów. Trzy osoby, które nie chciały opuścić swoich mieszkań popełniły samobójstwo. Wyburzenie kamienic, które ostały się w zrujnowanej przez Niemców Warszawie określono jako konieczne. Kamienice te symbolizowały bowiem „burżuazyjną, dekadencką stolicę z czasów przedwojennych”. Na ich miejscu stanąć miał sowiecki postęp.
Budowa Pałacu Kultury i Nauki
Budowę PKiN zaczęto 2 maja 1952 roku. Dla tych, którzy chcieli obserwować postępy prac wybudowano platformę widokową przy dworcu Warszawa Śródmieście.
W prace zaangażowanych było 4 tysiące robotników z Polski i niemal 5 tysięcy robotników z ZSRS – oficjalnie podawano, iż byli to ochotnicy, „awangarda świata pracy”, przyjaciele Polski i miłośnicy kultury. Dla sowieckich budowniczych stworzono pod Warszawą nawet specjalnie osiedle („Przyjaźń”), gdzie oprócz noclegów mieli zapewnione posiłki, a także teatr, kino. przychodnię, aptekę. W gazetach pisano, że po pracy sowieccy robotnicy oddają się przyjemnościom takim jak lektura dzieł rosyjskich wieszczów oraz studiują korespondencyjnie na zagranicznych uczelniach.
Szesnastu spośród nich zginęło podczas budowy PKiN. Zostali pochowani w Warszawie.
PKiN powstał z 40 milionów cegieł i 26 tysięcy ton stali. Zbudowany został głównie z kamienia i piaskowa. Detale i płaskorzeźby wykonano z wapienia, piaskowca, granitu i marmuru. Pałac Kultury i Nauki ma 42 piętra i nieco ponad 230 metrów wysokości. W chwili, kiedy został otwarty był drugim najwyższym budynkiem w Europie.
O pracach nad Pałacem informowano na bieżąco – przez kolejne dwa lata temat ten nie schodził z czołówek gazet.
21 lipca 1955 roku ambasador ZSRS Pantelejmon Ponomarienko i premier rządu PRL Józef Cyrankiewicz przed gmachem PKiN podpisali protokół przekazania Pałac Kultury i Nauki imienia Józefa Stalina na rzecz Polski.
Podczas uroczystości odbyły się liczne przemówienia.
„[PKiN] to symbol niezrównanej siły idei internacjonalizmu proletariackiego, głoszonej i realizowanej niezłomnie przez wielką Partię, stworzoną i wychowaną przez Lenina, umacnianą i rozbudowywaną w historycznym procesie walk rewolucyjnych przez jego kontynuatorów i uczniów, kroczących dziś na czele przodujących sił ludzkości w walce o sprawę pokoju, postępu, demokracji i socjalizmu. Cały naród polski zwraca się dziś z gorącymi uczuciami braterstwa i przyjaźni ku narodom radzieckim i wyraża serdeczną wdzięczność budowniczym wspaniałego dzieła Przyjaźni - Pałacu Kultury i Nauki imienia Józefa Stalina w stolicy Polski Ludowej” – mówił Bolesław Bierut.
„[Pałac] zaczął promieniować nad Warszawą”
– dodawał Józef Cyrankiewicz.
„Zbudowany został ten gmach w miejscu, gdzie niegdyś tłoczyły się bezładnie czynszowe kamienice. Wyrósł jako trwałe świadectwo nowych czasów, jako wielki obiekt socjalistycznego budownictwa, jako symbol nowej, wolnej od szpetoty i bezładu architektonicznego stolicy. Z jego najwyższych pięter wzrok swobodnie ogarnia ogromną pracę dziesięciolecia. Z jego sylwetą łączą się wspólnym akcentem: piękno dzielnic MDM, ulice Mariensztatu, Stare Miasto, perspektywa Trasy W-Z, wielkie osiedla mieszkaniowe, nowe parki i stadiony. Wokół niego rośnie socjalistyczna stolica Polski” - pisano w okolicznościowej publikacji, towarzyszącej zakończeniu budowy.
Dla zwiedzających PKiN został otwarty następnego dnia, 22 lipca 1955 roku. Data nie była przypadkowa – była to rocznica wydania manifestu PKWN. W noc przed otwarciem Pałac rozświetlono tak bardzo, że widoczny był podobno z 50 kilometrów.
Dla niektórych mieszkańców Warszawy i licznie przybyłych tego dnia Polaków, PKiN był prawdziwą atrakcją. Tylko w dzień otwarcia Pałac obejrzało 20 tysięcy osób. Z czasem PKiN stał się jednym z obowiązkowych punktów wycieczek dla wszystkich zwiedzających Warszawę turystów.
Po otwarciu PKiN zaczęto projektować pomnik Józefa Stalina, który stanąć miał u stóp Pałacu. Ten projekt – na szczęście – porzucono, kiedy do władzy doszedł Nikita Chruszczow, a w całym Związku Sowieckiem i jego krajach satelickich rozpoczął się okres „odwilży”.
„Pekin” wzbudza emocje
Od samego początku Pałac Kultury i Nauki wzbudzał ogromne emocje. Zdaniem wielu osób PKiN stanowił po prostu symbol zniewolenia. Co bardziej „dowcipni” wymyślili nawet przyśpiewkę do melodii polskiego hymnu, która odnosiła się do Pałacu: „Co nam obca przemoc dała, nocą rozbierzemy”.
Władysław Broniewski nazwał gmach „koszmarnym snem pijanego cukiernika”, a Leopold Tyrmand poświęcił mu całkiem spory zapis w swoim genialnym „Dzienniku 1954”. Pisał on:
„Kolejny pokaz projektów na rozwiązanie urbanistyczne i architektoniczne placu Stalina, centrum przyszłej stolicy. Pośrodku wieżowiec, Pałac Kultury i Nauki – tak się wabi – dar Rosji dla Warszawy. Jedni widzą w nim ruską pięść, inni jąkają się z zachwytu. Lud ochrzcił go »Pekinem"« poza anagramem jest w tym podtekst: tak nazywano z uszczypliwym lekceważeniem wielką czynszówkę w przedwojennej Warszawie, na rogu Złotej i Żelaznej, siedlisko pokątnych domów rozpusty. Jak można się domyślać, od chwili, gdy ogłoszono jego budowę, należałem do najzaciętszych wrogów. Jako niedoszły fachowiec plwałem umiejętnie na gabaryt, antywarszawską skalę, pompierstwo stylu.
Ale... nie ma architektury, dopóki nie stoi, tego uczono mnie na Beaux-Arts w Paryżu, w atelier profesora Chappey; stary »Marcel« powtarzał: Tout ce qu'il est sur la calque, c'est de la merde... i ja to sobie zapamiętałem. Dość z tym, że sowiecki drapacz chmur, wyciągnięty w stalowej konstrukcji, był jeszcze całkiem-całkiem, kawał bryły, gdyby go tak zostawiono i pokryto szkłem, mielibyśmy pociechę i zgodziłbym się zapomnieć Suworowa. Gdy później otrzymał okładzinę, prefabrykowaną, w kolorze beżowego piasku, nie byłem zachwycony, ale całość elewacji, barwa i faktura, wyglądały dobrze, można było na nią przystać. Potem zaczęto doklejać: pseudorenesansowy hełm wieżowy, naszpikowany iglicą, ciastkowe attyki i zwieńczenia, motywy z Kazimierza nad Wisłą, portale nasady. Groza socrealizmu zmaterializowała się w samym środku miasta jak kwitnąca narośl na nosie pijaka. A teraz wokół ruskiego architektonicznego rozpasania projektuje się polski jarmark socrealistycznej wyobraźni”.
Do tej pory – 70 lat po rozpoczęciu budowy PKiN – trwa dyskusja nad jego urodą, a nade wszystko nad sensem jego obecności w samym centrum Warszawy. Co jakiś czas postuluje się wyburzenie Pałacu, lecz jak na razie nikt nie przedstawił pomysłu, co wybudować zamiast niego. Być może w tej chwili najbardziej sensowne będzie „zabudowanie” PKiN wyższymi i nowoczesnymi wieżowcami, aby nie rzucał się w oczy tak bardzo, jak w czasach PRL?
Plagiat?
W roku 1934 roku architekt Juliusz Nagórski zaprezentował prezydentowi RP Ignacemu Mościckiemu oraz prezydentowi Warszawy Stefanowi Starzyńskiemu projekt zagospodarowania przestrzennego części Warszawy pomiędzy mostem Poniatowskiego a portem Praskim. Na wykonanej przez Nagórskiego makiecie znalazły się projekty wieżowców i coś na kształt ogromnego obelisku. Po drugiej stronie Wisły, na Pradze, widać było zaś wysoki – mający mieć ponad 200 metrów – wieżowiec niezwykle podobny do powstałego w latach 50. Pałacu Kultury i Nauki. Zdjęcie owej makiety zachowało się w zbiorach Narodowego Archiwum Cyfrowego i datowane jest na rok 1936. Wówczas to miała miejsce wystawa pod nazwą „Warszawa przyszłości”, która odbyła się w Muzeum Narodowym w Warszawie.
Juliusz Nagórski (1887-1944) był znanym architektem. Studiował w Szkole Sztuk Pięknych i na francuskiej uczelni École des Beaux-Arts. Zginął prawdopodobnie w czasie jednej z egzekucji ludności cywilnej, jakie Niemcy urządzali na ulicach Warszawy.
Nagórski był współautorem projektu hotelu Polonia, projektantem m.in. Gmachu Biblioteki Ordynacji Krasińskich, Dworca Głównego w Warszawie, Pałacu w Czerniejewie i dworu Rzewuskich w Bratoszewicach. W 1939 roku pracował już nad projektem odbudowy Pałacu Rady Ministrów w Warszawie oraz pałacu Brühla.
Nagórski na początku lat 30. zaprojektował wieżowiec, który górować miał nad Warszawą. Nazwano go „Wieżą Niepodległości”. Budowla miała zostać wybudowana w stylu art déco na obecnym Rondzie Waszyngtona i zostać zwieńczona nadajnikiem radiowym. Niestety projekt nigdy nie wszedł w życie. Jakiekolwiek prace przerwała ostatecznie II wojna światowa.
Czy główny architekt Pałacu Kultury i Nauki Rudniew znał projekt Nagórskiego? Czy ktokolwiek z jego otoczenia wiedział o pomyśle, jaki 20 lat wcześniej przedstawił polski inżynier? Tego być może nigdy się już nie dowiemy. Warto jednak pamiętać o Juliuszu Nagórskim i jego ambitnym projekcie.
Czytaj też:
27 mln złotych w dwa miesiące. Budowa, która zjednoczyła PolskęCzytaj też:
Pałac Saski - burzliwe dzieje, niezwykli mieszkańcyCzytaj też:
Siła obrazu. Najważniejsze zdjęcia II wojny światowej
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.