Z oburzeniem i grozą, a także ze współczuciem dla niewolonych, torturowanych, gwałconych i bestialsko mordowanych dzieci, kobiet i mężczyzn patrzymy na to dziś, na Ukrainie. W gruzy obracane są miasta, szkoły, uczelnie i szpitale, wróg niszczy fabryki, elektrownie i kopalnie, nieobsiane czarnoziemy nie dadzą tego roku najobfitszych na Ziemi zbiorów. Nasi ukraińscy sąsiedzi tracą dorobek całych pokoleń, osiągnięty zwłaszcza ostatnio, kiedy nareszcie zaczęli przezwyciężać postsowiecki marazm, korupcję i penetrację szemranego kapitału moskiewskiego. Kilka milionów Ukraińców, głównie kobiet z dziećmi, uszło na zachód przed strasznym losem rodaków cierpiących pod okupacją rosyjską. Kiedy to piszę, większość uchodźców – ok. 3 mln – znalazło serdeczną gościnę w Polsce.
Oto „ruski mir” w praktycznym, polityczno-militarnym zastosowaniu przez władze moskiewskie. Taką nazwę nosi założona 15 lat temu fundacja kulturalna, ale jest to pojęcie starsze, o znacznie szerszym znaczeniu, a uosabia je Władimir Władimirowicz Putin.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.