O jego względy zabiegali zarówno sowieccy, jak i niemieccy okupanci. Nikita Chruszczow, pełniący wówczas funkcję szefa partii komunistycznej na Ukrainie, nęcił prof. Weigla prestiżową posadą w Akademii Nauk w Moskwie. „Panie sekretarzu, nigdzie nie ma tak wspaniałych wszy jak we Lwowie, dlatego go nie opuszczę” – odpowiedział Chruszczowowi profesor.
Gdy w 1941 r. Niemcy zajęli miasto, instytut tyfusowy prof. Weigla odwiedził z kolei gen. Fritz Katzmann, dowódca SS i policji w Dystrykcie Galicji, snując przed pogromcą tyfusu wizję otwarcia w Berlinie wspaniałego instytutu jego własnego imienia. Jedynym warunkiem miało być wyrzeczenie się polskości i podpisanie reichslisty. Katzmann otrzymał dwuzdaniową odpowiedź: „Wybrałem ojczyznę w 1918 r. Raz jeden i na zawsze”.
Opracowana przez prof. Weigla metoda produkcji szczepionki z wszy bazowała na strukturze piramidy. Na samym dole znajdowali się hodowcy, którzy dbali o dobrostan wszy, m.in. czyszcząc ich klatki. Wyżej uplasowani byli karmiciele. Do ich nóg przywiązane były małe klatki pełne insektów, które piły krew. Jeszcze wyżej znajdowali się tzw. strzykacze i preparatorzy. Ci pierwsi zarażali wszy drobnoustrojami powodującymi tyfus (wstrzykiwano je pod mikroskopem do odbytów tych insektów), a ci drudzy uzyskiwali z ich jelit preparat. Nad całą tą niesamowitą linią produkcyjną czuwał prof. Weigl. Szacuje się, że w czasie okupacji laboratorium prof. Weigla wyprodukowało szczepionki dla kilku milionów ludzi.
Ten ambitny biolog na samym początku swojej kariery naukowej wyznaczył sobie jasny cel: pokonanie choroby, która była zmorą ludzkości.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.