Józef Weyssenhoff pochodził z inflanckiego szlacheckiego rodu, urodził się jednak na Podlasiu. Miał jednak w swoim życiu dwa inflanckie epizody: studia na uniwersytecie w Dorpacie i podróże po ziemiach przodków w poszukiwaniu źródeł do historii rodziny. Urodził się w 1860 r. w majątku Kolano, gimnazjum ukończył w Warszawie. Bez przekonania zapisał się na uniwersytet w Dorpacie, by zgodnie z sugestiami rodziny studiować prawo. Dlaczego Dorpat? Było to w istocie niemieckie miasto w Rosji i takim też był słynący ze znakomitej niemieckiej kadry uniwersytet. Józef wpadł od razu w wir studenckiego życia, był członkiem korporacji Polonia. Oddawał się głównie rozrywkom ze swoim przyjacielem Leonardem Siesickim. Jako birbanci dobrali się jak w korcu maku. Pewnego razu do Dorpatu przyjechał zespół teatralny. „Zainteresowani powabnymi (lecz dobrze pilnowanymi) aktorkami studenci – pisała Irena Szypowska – we dwóch przez trzy tygodnie żywili cały zespół, po każdym przedstawieniu zapraszając go w całości na kolację – i nic nie zyskali”. Weyssenhoff wpędził się jednak w kłopoty, gdy do Dorpatu przyjechała siedemnastoletnia Dunka, piosenkarka Lula i zakochała się w studencie. Nie mógł się od niej odczepić, a w pewnym momencie był już zaręczony.
Po studiach objął majątek w Samoklęskach, na mocy zapisu testamentowego swojej krewnej. Starał się być dobrym gospodarzem, czytał książki o rolnictwie. Jednak od zapachu siana wolał zapach starego papieru, był też bibliofilem.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.