PIOTR ZYCHOWICZ: Kiedy Rusini stali się Ukraińcami?
PROF. JAROSŁAW SYRNYK: No cóż, część Rusinów do dzisiaj nie stała się Ukraińcami (śmiech).
A to nie jest to samo?
Według oficjalnej ukraińskiej wykładni to jest to samo. W drugiej połowie XIX w. – gdy rodziły się nowoczesne narody – słowo „Rusin” zostało po prostu zastąpione słowem „Ukrainiec”. A Ruś stała się Ukrainą. Zgodnie z tą wykładnią była to ta sama wspólnota etniczna.
Po co to zrobiono?
Na przełomie wieków XVII i XVIII termin „Ruś” został zawłaszczony przez Moskwę. W efekcie słowa „Ruś” i „Rusin” fonetycznie bardzo przypominają słowa „Rosja” i „Rosjanin”. W uszach obcokrajowca to brzmi właściwie tak samo. Dlatego działacze ukraińskiego odrodzenia narodowego – którzy chcieli wyemancypować się spod wpływów rosyjskich – zdecydowali się przyjąć nazwę „Ukraina”. Przejściowo używano formy „Ukraina-Ruś”. Nie wszyscy jednak zaakceptowali nowe określenie.
Komu się to nie podobało?
W dużym skrócie: naprzeciwko siebie stanęły dwa obozy. Starorusini i Młodorusini. Pierwsi odrzucili zmiany. Uważali, że Rosja jest spadkobierczynią średniowiecznej Rusi Kijowskiej. A co za tym idzie, Rosja i Ruś stanowią jedność. Drudzy chcieli budować własne państwo narodowe. Uważali, że tylko Ukraina jest spadkobierczynią Rusi Kijowskiej. Rywalizację o dusze narodu ostatecznie wygrali ci ostatni. Ruś zamieniła się w Ukrainę.
To zwycięstwo to chyba sprawa dość świeża. Jeszcze w 2010 r. wybory na Ukrainie wygrał Wiktor Janukowycz, a państwo było podzielone na dwie połowy – pomarańczowych i czerwonych. Zwolenników utrzymania związku z Rosją i nacjonalistów.
Rzeczywiście, ten konflikt – choć w nieco innym kostiumie – trwał niemal do dnia dzisiejszego. Obecna wojna na Ukrainie, którą z zapartym tchem obserwuje cały świat, ma aspekt geopolityczny, a także kulturowohistoryczny. Jest nim właśnie wspomniana walka o spuściznę po średniowiecznej Rusi Kijowskiej. O to, kto jest współczesnym dziedzicem księcia Włodzimierza Wielkiego – Rosja czy Ukraina. Oba ośrodki polityczne – moskiewski i kijowski – próbują legitymizować swoją władzę, odwołując się do tego samego korzenia.
Kto ma rację?
Pomimo wielowiekowej hegemonii moskiewskiej ten spór od kilkuset lat pozostawał nierozstrzygnięty i co pewien czas przyjmował krwawy obrót. Za racjami ukraińskimi stoi geografia. Kijów jest przecież stolicą współczesnej Ukrainy, a nie Rosji. Należałoby jednak dodać, że drugą stolicą średniowiecznej Rusi był Nowogród.
Cały ten spór wydaje mi się nieco surrealistyczny. Na tej zasadzie współcześni Macedończycy mogą uważać się za spadkobierców Aleksandra Wielkiego.
Otóż to. Ukraińcy lubią powtarzać, że kiedy Ruś Kijowska znajdowała się u szczytu potęgi, pod Moskwą hasały niedźwiedzie. Ale to nie jest takie proste. Nie można przekładać realiów XXI w. na średniowiecze. W tamtych czasach nie było jeszcze narodów rosyjskiego i ukraińskiego. Ruś Kijowska była państwem feudalnym, związanym z dynastią, a nie z jakąś określoną nacją. Mowa o dynastii Rurykowiczów, która przybyła ze Skandynawii. To był zupełnie inny świat.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.