Jeden człowiek, dwa zamachy. Gomułka i Chruszczow na celowniku

Jeden człowiek, dwa zamachy. Gomułka i Chruszczow na celowniku

Dodano: 
Władysław Gomułka i Nikita Chruszczow
Władysław Gomułka i Nikita Chruszczow Źródło: Wikimedia Commons
Za zamachami na Władysława Gomułkę stał mało wyróżniający się elektryk Stanisław Jaros. Gdyby sam nie przyznał się do zamachów, to być może uniknąłby nawet kary.

Do pierwszego zamachu na Władysława Gomułkę doszło 15 lipca 1959 roku. Gomułce towarzyszył wówczas przywódca Związku Sowieckiego Nikita Chruszczow. Mało brakowało, a obaj by zginęli. Zabrakło może kilkunastu sekund.

Drugi zamach przeprowadzony został przez tego samego człowieka 3 grudnia 1961 roku. Dopiero po drugim zamachu śledztwo w sprawie zamachowca ruszyło do przodu, lecz i tak komunistycznym służbom bardzo trudno było dopaść sprawcę.

Gomułka i Chruszczow: starcie

Władysław Gomułka i Nikita Chruszczow nie darzyli się specjalną sympatią. Na wizytę sowieckiego przywódcy oczekiwano więc w tym większym napięciu. Wszystko miało być przygotowane i zabezpieczone. Akcja związana z wizytą Chruszczowa otrzymała kryptonim „Przyjaźń”. Służba Bezpieczeństwa objęła inwigilacją dodatkową, pokaźną grupę osób, ludzi związanych z opozycją, przeciwników politycznych, ich rodziny, a nawet mieszkańców okolic, którędy Gomułka i Chruszczow mieli przejeżdżać. Na trasie przejazdu ustawiono licznych milicjantów, a newralgiczne miejsca, takie jak mosty, sprawdzane były przez oddziały saperów.

Nikita Chruszczow przybył do Polski w lipcu 1959 roku. O jego wizycie informowały wcześniej gazety, podając dokładny harmonogram całego pobytu Nikity w Polsce.

15 lipca Gomułka, Chruszczow oraz Edward Gierek, wówczas pierwszy sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach, jechali samochodem do Zagórza w powiecie będzińskim, gdzie miały odbyć się uroczystości 15. rocznicy powołania PKWN.

Nikita Chruszczow i Władysław Gomułka

Krótko, prawdopodobnie kilkanaście sekund przed przejazdem samochodu, w którym znajdowali się komunistyczni dysydenci, wybuchł ładunek wybuchowy umieszczony na drzewie rosnącym przy trasie przejazdu kolumny rządowych aut (przy ul. Armii Czerwonej w Zagórzu; dziś to dzielnica Sosnowca). Nikomu nic się nie stało, a sprawca uciekł z miejsca zdarzenia.

Gomułka był wściekły (i zapewne także przerażony). Do takiego zdarzenia doszło w końcu nie tylko w jego obecności, ale akurat podczas wizyty Chruszczowa. Obaj podobno nieomal się pokłócili, gdyż każdy z nich myślał, że ataku dokonał jakiś ich polityczny przeciwnik.

Natychmiast po zamachu, jeszcze w lipcu 1959 roku, aresztowano setki ludzi, a za mniej lub bardziej podejrzanych uznano prawie 7 tysięcy osób (!). Pomimo to, sprawcy nie wykryto, a śledztwo utknęło w miejscu. Opinia publiczna nie została o zajściu w ogóle poinformowana.

Kto stał za zamachem na Gomułkę i Chruszczowa?

Zamachowcem był Stanisław Jaros, z zawodu elektryk, zaś z zamiłowania pirotechnik. Na przeprowadzenie zamachu na komunistycznych przywódców zdecydował się prawdopodobnie kilka dni wcześniej, kiedy dowiedział się, że Chruszczow ma przybyć do Polski i zjawi się w Zagórzu.

Stanisław Jaros urodził się w 1932 roku. Już jako nastolatek interesował się materiałami wybuchowymi i konstruował bomby. Można rzec, że miał do tego wrodzone zdolności. Choć nigdy nie wyrządził nikomu krzywdy, to dla władzy jego „wybryki” stały się w końcu mocno uciążliwe. Jaros w 1951 roku wysadził bowiem m.in. skrzynię z połączeniami telefonicznymi i semaforowymi w Dąbrowie Górniczej, zniszczył słup wysokiego napięcia w sosnowieckiej hucie, a później wysadził koparkę w kopalni „Kazimierz”. Śmierć Stalina w 1953 roku uczcił wysadzając transformator w kopalni im. Stalina.

Kolejarze niosący portety Władysława Gomułki, 1 maja 1968 roku w Warszawie

Służby nie trafiły jednak na jego trop. W 1953 roku Jaros poszedł do wojska, gdzie udoskonalał swoje pirotechniczne i saperskie umiejętności dochodząc w tym do perfekcji. Przez swoich przełożonych w wojsku był powszechnie chwalony.

W 1959 roku postanowił zrobić coś „spektakularnego”. Jak później zeznawał – chciał wyjechać na Zachód, lecz nie chciał trafić tam jako zwykły przestępca, ale opozycjonista, człowiek, który zamierzał zabić czy też, który zabił Władysława Gomułkę.

Do zamachu na pierwszego sekretarza PZPR, a przy okazji pierwszego sekretarza KPZS, Jaros przygotowywał się bardzo starannie. Ładunek wybuchowy umieścił na drzewie przy ulicy, którędy mieli przejeżdżać politycy. Nie przewidział jednak, że ci pojawią się na ul. Armii Czerwonej dużo później, niż planowano. Cała wizyta bowiem miała niemal dwugodzinne opóźnienie. Jaros, zdenerwowany zbyt długim oczekiwaniem na samochód Gomułki i Chruszczowa, odpalił ładunek zbyt szybko, jak tylko zobaczył na trasie pierwszy czarny samochód. Pojazdem tym nie jechał jednak jego „cel”, a wybuch nie zrobił Gomułce żadnej krzywdy.

Drugi zamach na Gomułkę

Jaros nie porzucił jednak planów zgładzenia Gomułki. Planował już kolejny zamach. Doszło do niego 3 grudnia 1961 roku. Miejscem zamachu ponownie zostało Zagórze.

3 grudnia 1961 roku Gomułka ponownie pojawił się w mieście, gdzie niespełna dwa lata wcześniej miał zginąć. Zmierzał na uroczyste uruchomienie maszyn wyciągowych szybu Jadwiga w kopalni „Porąbka”. Przed jego przyjazdem do Zagórza przybyła z Warszawy grupa BOR, która wraz z miejscowymi służbami miała sprawdzić całą trasę przejazdu.

Zadanie wykonano niedbale, w wiele miejsc nie dotarły żadne służby, choć zatrudniono wielu funkcjonariuszy z licznych formacji, takich jak BOR, milicja, ZOMO i ORMO. 3 grudnia nad ranem zakończono sprawdzanie trasy i zakomunikowano, że wszystko jest w porządku, choć tak naprawdę całą akcję zwyczajnie zlekceważono.

Tymczasem Stanisław Jaros przygotowywał się do kolejnego zamachu już od dwóch tygodni. Miejsce umieszczenia bomby wybrał 2 grudnia. Zakopał ją, jak sam zeznawał, w nocy z 2 na 3 grudnia przy ul. Krakowskiej 45. 3 grudnia, kiedy kolumna rządowych samochodów miała pojawić się na Krakowskiej, Jaros już czekał.

Po raz kolejny jednak zbyt szybko uruchomił ładunek wybuchowy. Bomba ponownie nie zagroziła nawet Gomułce, choć wybuch był na tyle silny, że gdyby pierwszy sekretarz znalazł się w jej zasięgu, mógłby tego faktycznie nie przeżyć.

Choć Gomułka nie ucierpiał, to bomba Jarosa zraniła dwie inne osoby: 13-letnią dziewczynkę, która w tamtej chwili przebywała w swoim domu przy ul. Krakowskiej 47 oraz przypadkowego mężczyznę. Odłamki uszkodziły okoliczne budynki i samochody.

Rozpoczęło się nowe-stare śledztwo w sprawie zamachów na Władysława Gomułkę. Po raz kolejny przesłuchano licznych podejrzanych oraz świadków. W końcu śledczy wpadli na trop Jarosa, lecz do końca nie mieli zupełnej pewności, że to właśnie on jest odpowiedzialny za zamachy. Jaros został aresztowany 28 grudnia 1961 roku. 8 stycznia przyznał się do winy, stwierdzając jednak, że nie miał zamiaru zabijać Gomułki. Miesiąc później Jaros próbował jeszcze uciec z więzienia, lecz został złapany. Proces zamachowca rozpoczął się w maju 1962 roku. Jaros został skazany na karę śmierci. Powieszony został 5 stycznia 1963 roku. Sprawy zamachów na Gomułkę utajniono.

Czytaj też:
Pierwszy sekretarz Władysław Gomułka. Najbardziej uwielbiany człowiek w PRL?
Czytaj też:
Richard Nixon w Polsce. Jak powitała go Polska czasów Gierka?
Czytaj też:
Bolesław Bierut. Całe życie na pasku Moskwy


Źródło: DoRzeczy.pl