Zainstalowani w kraju pod osłoną sowieckich bagnetów polscy komuniści wiedzieli, że droga do pełnego zniewolenia społeczeństwa prowadzi w wielkiej mierze poprzez stłamszenie Kościoła katolickiego, zastraszanie i represjonowanie księży, uważanych niejako z definicji za element „reakcyjny” i „kontrrewolucyjny”.
Zanim przyszedł czas na planową rozprawę z Kościołem katolickim, zarządzoną przez kierownictwo Polskiej Partii Robotniczej, sprawy w swoje ręce wzięły lokalne placówki UB i milicji, dokonując skrytobójstw duchownych.
Skrytobójcze mordy
Ksiądz Michał Pilipiec sprawował opiekę duszpasterską w Błażowej koło Rzeszowa. Podczas wojny należał do ZWZ-AK, był kapelanem obwodu AK Rzeszów. W grudniu 1944 r. przyjechali po niego ubecy z Rzeszowa, oskarżano go o ukrywanie drukarni i napad na posterunek MO. Do przedstawienia mu zarzutów przez prokuratora nie doszło. Ksiądz Pilipiec oświadczył prześladowcom, że będzie walczył z bezbożnym komunizmem o godność Boga i Kościoła. Był torturowany w katowniach ubeckich w Rzeszowie, a następnie wywieziono go z kilkoma innymi więźniami do lasu. Tam ich zabito, a ciała podpalono. Pochowali je okoliczni mieszkańcy w anonimowej mogile – nie chcieli się narażać komunistom oficjalnym kościelnym pochówkiem na cmentarzu. Jeden ze skazańców zdołał jednak uciec z miejsca kaźni i w latach 70. dzięki jego wskazówkom odnaleziono szczątki zamordowanych. Ksiądz Pilipiec był najprawdopodobniej pierwszym z księży zamordowanych przez polskich komunistów.
Administratorem parafii w Polkach w powiecie chrzanowskim był ks. Michał Rapacz. Jak stwierdzał jego następca ks. Leon Bzawski: „Ten tutejszy zakątek, jak żaden inny w diecezji krakowskiej, jest mocno zaczerwieniony, a ta czerwoność dochodzi do szaleństwa i nabiera cech iście szatańskich” („Leksykon duchowieństwa represjonowanego w PRL w latach 1945–1989. Pomordowani – więzieni – wygnani”).
Ksiądz Rapacz pomagał ukrywającym się przez UB, negatywnie odnosił się do rządów komunistycznych, czym zwrócił na siebie złowrogą uwagę członków PPR w Trzebini. Choć został ostrzeżony, że grozi mu z ich strony śmierć, to nie opuścił wiernych i parafii.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.