Sejm pod butem Moskwy

Sejm pod butem Moskwy

Dodano: 
Ivan Argunow, Katarzyna Wielka
Ivan Argunow, Katarzyna Wielka Źródło:Wikimedia Commons
Na tron polski należy wybrać osobę, która będzie wdzięczna za swój wybór wyłącznie sąsiednim państwom – głosił carski dyplomata Karl Gustaw von Loewenwolde.

Gdyby porównać dzisiejszy system polityczny do Rzeczypospolitej XVIII w., okaże się, że największą władzę miał wówczas sejm, a nie król i rząd. Zgromadzenie uchwalało prawo, ordynacje podatkowe i inicjowało ich zbieranie, ustalało liczbę wojska, zawierało traktaty, decydowało o wojnie i pokoju. Jego zerwanie przez zastosowanie prawa weta lub rozejście się bez uchwał oznaczało, że państwo zostawało sparaliżowane. Wojsko nie miało żołdu, podatki nie wpływały, Rzeczpospolita nie reagowała na sytuację polityczną poza granicami. W porównaniu z czasami Stanisława Poniatowskiego dzisiejszy ustrój prawny wydaje się szczytem marzeń. Bez przerwy rządzi nami rząd, a ustawy zabezpieczają ciągłość władzy. Jeśli nawet sejm zostanie zerwany, czyli rozwiąże się, oznacza to przedterminowe wybory, ale nie kryzys. Podatki nadal będą spływać, wojsko, policja i administracja dostaną wypłaty, będą działać ministerstwa i ambasady. A jeśli nawet sejm nie uchwali budżetu, nie oznacza to, że Polska zostanie bez dochodów – rząd będzie bowiem rządził w oparciu o prowizorium do chwili uchwalenia nowej ustawy budżetowej.

Cały artykuł dostępny jest w 30/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Autor: Jacek Komuda