Wciąż wracamy pamięcią do Powstania Warszawskiego, odliczamy jego 63 dni, stawiamy znicze na powstańczych mogiłach, myślimy o tych, którzy zginęli z bronią w ręku, i tych, których – bezbronnych! – zamordowano. Jakże nie wspomnieć w tym czasie bodaj najsławniejszego warszawiaka poległego w insurekcji roku 1944 – Krzysztofa Kamila Baczyńskiego?
Miał 23 lata, gdy dosięgła go śmierć od kuli, w Pałacu Blanka, w czwartym dniu Powstania Warszawskiego, w którym walczył jako żołnierz Armii Krajowej. Jego żona, Barbara, w wyniku rany odniesionej 26 sierpnia zmarła 1 września. Nie dożyła swoich 22. urodzin. Jej matka potwierdziła później pogłoskę o ciąży Basi.
Ich ślub odbył się w kościele na Solcu w piękny czerwcowy dzień 1942 r. Panna młoda, w kremowym kostiumie, trzymała w ręku bukiecik konwalii. Pan młody wystąpił w ciemnym garniturze, choć może lepiej byłoby powiedzieć – garniturku. Oboje byli wszak niewielkiego wzrostu, nic też dziwnego, że przybyły na ślub ze Stawiska Jarosław Iwaszkiewicz miał stwierdzić, że uroczystość bardziej przypominała mu pierwszą komunię: takie dzieci się teraz żenią…
Wiersze, które zdążył napisać dla niej, należą do najpiękniejszych strof polskiej poezji miłosnej. A może nawet, jak chciał tego Kazimierz Wyka, są najpiękniejszymi. „Gdyby z dorobku Krzysztofa Baczyńskiego – pisał Wyka – wyjąć i oddzielnie wydać jego erotyki, zrazu skierowane do narzeczonej, z kolei do żony po prostu, powstałby jeden z najwspanialszych zbiorów tego rodzaju w całej poezji polskiej. Na tle zaś liryki XX stulecia, na tle całkowitej w tym względzie niewydolności jego rówieśników i jego artystycznych nauczycieli – zbiór absolutnie wyjątkowy, bez poprzednika i bez następcy”.
W sumie, w swoim krótkim, przerwanym kulą niemieckiego strzelca, życiu napisał 500 (!) wierszy, więcej niż wielu bardziej w świecie znanych poetów przez całe życie. Wśród nich jest cała masa utworów wcale nielirycznych, osobistych, przeciwnie – zagrzewających do walki, męskich, arcypolskich. Tym bardziej przykre jest, że – jak pisze Wiesław Budzyński – próbowano zrobić z niego – żołnierza Armii Krajowej – „pacyfistę, innym razem lewicowca, to znów Żyda, którym dawno nie był. Był polskim patriotą, polskim żołnierzem, polskim poetą i poległ dla Polski. Dla stalinowców był nawet, jak wszyscy AK-owcy, faszystą. Wiemy, że ubecy przyszli po Baczyńskiego, gdy już nie żył – pięć lat po śmierci – by go aresztować!”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.