O, gdybym kiedyś dożył tej pociechy, żeby te księgi trafiły pod strzechy…” – deklarował Adam Mickiewicz w epilogu „Pana Tadeusza”. Drugi wieszcz swój sławny „Testament” rozpoczynał słowami: „Żyłem z wami, cierpiałem i płakałem z wami”. Obaj cytowani – i wielu ich następców – doczekali się ze strony współczesnych i potomnych zaszczytnego miana: „sumienie narodu”. Bo, obok deklarowanej miłości do Polaków, czy może właśnie z jej powodu, nie szczędzili przecież współczesnym i potomnym wyrzutów, gorzkich i jadowitych. Pierwszy całą lepiej sytuowaną część narodu odrzucił hurtem jako „skorupę”, „zimną i twardą, suchą i plugawą”, drugi straszył Polskę, że nic dobrego jej nie czeka dopóty, dopóki nie przestanie swej „duszy anielskiej” więzić w „czerepie rubasznym”, a nawet w uniesieniu naskoczył na Polskę po całości, że była „pawiem narodów i papugą”, a teraz jest tylko „służebnicą cudzą”. I Polacy z ich ust tych pouczeń słuchali pokornie, jeszcze prosząc o więcej.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.