Żołnierze Wyklęci, nasi bohaterowie
  • Piotr ZychowiczAutor:Piotr Zychowicz

Żołnierze Wyklęci, nasi bohaterowie

Dodano: 

Polacy byli pozbawiani snu, lżeni i bici pałkami, prętami, a nawet biczami, do których końców przywiązywano ostre kawałki metalu. Zrywano im paznokcie, miażdżono jądra w szufladach biurek, rażono prądem. Łamano nogi i ręce, odbijano nerki. Z przesłuchań do cel ludzie ci wracali albo cali sini, albo nie wracali w ogóle. Jedną z najbardziej drastycznych praktyk było sadzanie Polaków na odwróconej nodze od stołka. Jak mówili świadkowie, „było to swoiste nabijanie na pal. Kazano wyciągać nogi i od czasu do czasu je podbijano”. Torturę tę stosowano również w stosunku do kobiet.

Innymi wyjątkowo perfidnymi, przejętymi od NKWD, metodami były prowokacja i inwigilacja. Im dłużej działało polskie podziemie, tym głębiej było penetrowane przez komunistyczne służby. Bezpiece udało się umieścić w jego szeregach agentów, a nawet samemu założyć fałszywe organizacje niepodległościowe, które miały przyciągnąć i wciągnąć w pułapkę patriotów oraz antykomunistów garnących się do walki o wolność. Najbardziej znanym przykładem podobnych działań jest – założona przez UB – V Komenda WiN. Operacje takie spowodowały, że więzienia zapełniały się tysiącami Polaków.

Strzał w tył głowy

Śledztwa prowadzone w komunistycznych kazamatach kończyły tzw. procesami kiblowymi – odbywały się w celach i trwały średnio po 15 minut – w których zapadło wiele wyroków śmierci. Na ich mocy zgładzeni zostali najwięksi bohaterowie spośród Wyklętych. W warszawskim więzieniu na Rakowieckiej nocą wyprowadzano więźniów z celi, prowadzono ich do specjalnego pomieszczenia i znienacka strzelano w potylicę. Tak zginął mjr „Łupaszka”, tak zginął gen. August Emil Fieldorf „Nil”.

Czytaj też:
Tadeusz Płużański: Witold Pilecki zginął, bo poznał tajemnicę Józefa Cyrankiewicza

Tak zginął wreszcie legendarny rtm. Witold Pilecki, który podczas okupacji niemieckiej dobrowolnie dostał się do Auschwitz, żeby założyć w tym niemieckim obozie ruch oporu. Niedawno niezmordowany tropiciel ubeckich zbrodniarzy Tadeusz Płużański dotarł do jednego z oprawców – Ryszarda Mońki, byłego zastępcy naczelnika więzienia mokotowskiego ds. politycznych.
– Jest pan podpisany pod wyrokiem śmierci na rtm. Witolda Pileckiego. Jak to wyglądało? – spytał Płużański
– Wzięli go pod ręce. Czterech ludzi. On powiedział: „Będę szedł sam”. Założyli mu białą opaskę na oczy – odparł Mońko.
– Ksiądz Jan Stępień widział tę ostatnią drogę Pileckiego z okna celi: „Prowadziło go pod ręce dwóch strażników. Ledwie dotykał stopami ziemi. Nie wiem, czy był wtedy przytomny. Sprawiał wrażenie zupełnie omdlałego”.
– Szedł sam, dobrowolnie. Widziałem to dokładnie, szedłem 30–40 metrów dalej. Nim doszedłem do miejsca, jego już rozstrzelano.
– W kotłowni?
– Tak. Prócz kata Śmietańskiego byli prokurator, ksiądz.
– Ile było strzałów?
– Słyszałem jeden.
– Był 25 maja 1948 r. Jak długo trwała egzekucja Pileckiego?
– Przyjechali po niego, z upoważnieniami, około dziewiątej wieczorem, a skończyli Pileckiego po dziewiątej. Kilka, kilkanaście minut. Do przejścia z celi do kotłowni było 30–40 metrów.
– Kilkanaście minut i nie ma człowieka?
– Oczywiście.

Po egzekucjach ciała były wrzucane na bryczkę i pod osłoną nocy wywożone do tajnych miejsc pochówku. Polskich bohaterów zrzucano do naprędce wykopanych dołów i zakopywano w taki sposób, żeby nie było żadnych śladów. Jedno z takich miejsc znajdowało się na Powązkach, na tzw. Łączce. Dopiero niedawno, pod auspicjami IPN, rozpoczęły się tam prace ekshumacyjne. Eksterminacja Żołnierzy Wyklętych przez komunistów była ostatnim aktem wymierzonego w Polaków ludobójczego dzieła, które obaj okupanci – Niemcy i Związek Sowiecki – rozpoczęli we wrześniu 1939 r.

Kłamstwo trwa

Aż do końca swojego istnienia PRL prowadził kampanię lżenia Żołnierzy Wyklętych. Komuniści nazywali ich degeneratami i bandytami, oskarżali o zbrodnie. Choć tragiczna epopeja Wyklętych dobiegła końca w 1963 r., można było odnieść wrażenie, iż do 1989 r. ludzie ci dla komuny byli wrogiem numer jeden. Niestety, gdy Polska odzyskała niepodległość i powstała III RP, kampania nienawiści wymierzona w ostatnich żołnierzy II RP nie ustała.

Kampanię tę do dzisiaj prowadzą oczywiście postkomuniści, którym na skutek haniebnej koncepcji „grubej kreski” darowano winy i pozwolono pozostać w życiu publicznym. Co jednak zaskakujące, prowadzą ją również środowiska wywodzące się z opozycji demokratycznej lat 70. i 80. Dwa lata temu środowiska te ostro sprzeciwiały się ustanowieniu 1 marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

Czytaj też:
Bohaterowie: „Życie za łapówkę” - Leszek Mroczkowski - „Andrzej”

W słynnej, opublikowanej w „Gazecie Wyborczej” rozmowie z Czesławem Kiszczakiem Adam Michnik powiedział, że w 1945 r. „nie było innej drogi” niż komunizm. „Ludzie o orientacji, powiedzmy, akowskiej, londyńskiej, nie mieli żadnej realistycznej propozycji” – mówił.

Według podobnej narracji to, co działo się w Polsce po 1944 r., było wojną domową. To oczywista nieprawda. Z wojną domową mamy bowiem do czynienia, gdy ścierają się ze sobą dwie siły cieszące się sporym poparciem społecznym. Tymczasem walka Żołnierzy Wyklętych z komunistami była walką Polaków z sowieckim okupantem wspieranym przez rodzimych zdrajców. Bez bagnetów Armii Czerwonej komuniści nie utrzymaliby się w Polsce nawet tygodnia. Zostaliby zmieceni przez polski naród.

Żołnierze Wyklęci oskarżani są dzisiaj o niestworzone rzeczy. Jednymi z głównych zarzutów są ich rzekomy antysemityzm i mordowanie Żydów. Problem tylko w tym, że jeżeli przyjrzeć się bliżej podobnych przypadkom, okazuje się, że większość osób pochodzenia żydowskiego zabitych przez Wyklętych nie zginęła z powodu swojej narodowości. Zginęła dlatego, iż wspierała system komunistyczny lub należała do jego aparatu przemocy.

Czy to oznacza, że Żołnierze Wyklęci byli niewiniątkami? Oczywiście nie. Polskie podziemie niepodległościowe było organizacją masową, przewinęło się przez nie kilkaset tysięcy ludzi. W takim zbiorowisku oczywiście musiały zdarzyć się patologie. Zrównywanie podobnych przypadków z działalnością komunistycznego aparatu terroru, który według wydawanych z zimną krwią rozkazów dokonywał metodycznej, masowej eksterminacji Polaków, jest – delikatnie pisząc – niesprawiedliwe.

Historycy oceniają, że komuniści zamordowali około 20 tys. Żołnierzy Wyklętych. W sumie po wojnie w więzieniach i obozach znalazło się zaś ćwierć miliona wrogów reżimu. Po zakończeniu II wojny światowej nad Polska, podobnie jak nad cała Europą Środkowo-Wschodnia, znalazła się w komunistycznej otchłani. Żołnierze Wyklęci byli pierwszymi, którzy wystąpili przeciwko nowemu okupantowi z bronią w ręku. Byli obrońcami straconej reduty, ale bili się o słuszną sprawę. Cześć ich pamięci.

Artykuł został opublikowany w 1/2013 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.