Zgodnie z ustaleniami Okrągłego Stołu opozycja (strona solidarnościowa) mogła w wyborach – zaplanowanych w dwóch turach, na 4 i 18 czerwca 1989 r. – wywalczyć 161 miejsc w Sejmie PRL i 100 w Senacie. I – poza jednym – w izbie wyższej (wbrew swoim obawom oraz oczekiwaniom władz PRL) je zdobyła. Paradoksalnie w tych pierwszych częściowo wolnych i demokratycznych (całkowicie w przypadku Senatu) wyborach przyczyniła się do tego nie do końca demokratyczna procedura przyjęta przez Komitet Obywatelski przy Przewodniczącym NSZZ „Solidarność” Lechu Wałęsie. Dla zwiększenia szans wyborczych wystawiono nie po kilku kandydatów, lecz tylko po jednym na każde możliwe do obsadzenia miejsce w parlamencie. Jak do tego doszło?
Bez wolnej konkurencji
Pod koniec marca 1989 r. liderzy KO przy Przewodniczącym NSZZ „Solidarność” Lechu Wałęsie (m.in. Bogdan Borusewicz, Bronisław Geremek, Jacek Kuroń, Janusz Pałubicki, Andrzej Wielowieyski czy Henryk Wujec) podjęli decyzję o utworzeniu regionalnych sztabów wyborczych, których zadaniem miało być m.in. wytypowanie kandydatów do Sejmu i Senatu. Ich działania miał koordynować centralny sztab wyborczy, a akcję wyborczą firmować Komitet Obywatelski.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.