Rozwód po staropolsku
  • Sławomir KoperAutor:Sławomir Koper

Rozwód po staropolsku

Dodano: 
Hieronim Radziejowski
Hieronim Radziejowski Źródło: Wikimedia Commons
Rozwód Elżbiety i Hieronima Radziejowskich stał się jedną z przyczyn szwedzkiego potopu.

Hieronim Radziejowski należał do ulubieńców Władysława IV, a swoją pozycję umacniał poprzez kolejne małżeństwa. Po raz pierwszy ożenił się w 1637 r., a jego wybranką została wdowa po podstolim litewskim, Katarzyna Woyna. O koligacji zadecydowały układy w otoczeniu króla, jesienią tego samego roku Hieronim wszedł bowiem w skład dworu królowej Cecylii Renaty, świeżo poślubionej żony Władysława IV. Najwyraźniej król chciał mieć zaufanego człowieka w pobliżu partnerki.

Gdy jednak Katarzyna zmarła, kolejną wybranką Radziejowskiego została Eufrozyna Tarnowska, wdowa po Jerzym Wiśniowieckim, stryjecznym bracie słynnego Jaremy. Była dziedziczką pokaźnej fortuny, a opieka prawna nad nią i jej majątkiem należała do księcia Jeremiego. Młoda wdowa zgodziła się zresztą już na kolejny związek, poślubić miała Stanisława Denhoffa. Spisano umowę przedślubną, wyznaczono już nawet dzień uroczystości.

Zmiana decyzji wywołała skandal, protestowali Wiśniowieccy i Denhoffowie, Katarzyna i Hieronim postawili jednak na swoim, a mariaż ulubieńca popierał Władysław IV. Wkrótce po zaślubinach zaszczycił swoją obecnością ich dom, zadecydował również, że majątek Tarnowskiej przypadł Radziejowskiemu, natomiast opiekę nad jej córką z pierwszego małżeństwa przyznano Wiśniowieckim.

Związek uchodził za szczęśliwy, trwał jednak zaledwie kilka lat. Po urodzeniu trzeciego dziecka Eufrozyna zmarła, przed śmiercią zdążyła jednak zapisać mężowi swój cały wkład w małżeństwo. Jej następczyni była zaś kobietą zupełnie innego pokroju, a kłótnie domowe Radziejowskich w tragiczny sposób zaważyły na losach Rzeczypospolitej.

Nowy król i żona

Śmierć żony nie zahamowała kariery Radziejowskiego. Dysponował poważną fortuną i nadal cieszył się łaskami i zaufaniem Władysława IV. W 1645 r. został marszałkiem Izby Poselskiej, przyznano mu też administrację żup wielickich przynoszących ogromne zyski. W zamian podczas obrad sejmowych bronił interesów nowej królowej (Ludwiki Marii) i zaskarbił sobie jej wdzięczność. Władysław IV nie cieszył się dobrym zdrowiem, a jego małżonka miała dalekosiężne plany. Liczyła się ze śmiercią męża, osobiście nie zamierzała jednak rezygnować z tronu. Poparcie ludzi pokroju Radziejowskiego było jej potrzebne, pan starosta sprawnie poruszał się w realiach polskiego parlamentaryzmu.

Gdy król zmarł, Radziejowski oddał wdowie nieocenione usługi przy wyborze nowego władcy. Ludwika Maria wprowadziła na tron młodszego brata zmarłego, zamierzała wyjść za niego za mąż. Jan Kazimierz wydawał się osobą, którą łatwo będzie kierować, zresztą posłusznie kilka miesięcy po koronacji poślubił wdowę po bracie.

Tymczasem Radziejowski znalazł nową kandydatkę na żonę. Tym razem jego wybór padł na wdowę po innym faworycie Władysława IV, Elżbietę Kazanowską. 30-letnia dama była spadkobierczynią jednej z największych fortun Rzeczypospolitej, a do tego niewiastą wyjątkowo urodziwą, obdarzoną dużym temperamentem. „Nigdy Polska nie widziała – opisywał majątek jej zmarłego męża Wawrzyniec Rudawski – ani widzieć nie będzie w ręku prywatnego człowieka takiej masy bogactw. Posiadał dobra niezmiernie dochodne, ale szczególnie w pieniądzach zebrał kolosalne skarby”.

Chociaż o obyczajach Elżbiety krążyły krytyczne opinie, wdowa nie narzekała na brak kandydatów na małżonka. Zdecydowała się jednak na najmniej znaczącego z nich, Radziejowskiego. Publicznie podejrzewano, że w roli swata wystąpił Jan Kazimierz, co miało stanowić królewski rewanż za pomoc podczas elekcji. Inna sprawa, że starosta łomżyński zdecydowanie górował męskimi walorami nad rywalami.

Wpływ na protekcję Jana Kazimierza miały zapewne również sprawy, których możemy się wyłącznie domyślać. Urodziwa pani Kazanowska od dawna już podobała się władcy i swatając ją z Radziejowskim, planował, że nowy małżonek będzie tolerował królewski romans. Nie słynął przecież z purytańskich obyczajów, a wraz z ręką Kazanowskiej dostawał niemałą fortunę. Rzeczywistość miała jednak monarchę wyjątkowo zadziwić.

Nowo zdobyty majątek umożliwił staroście realizację własnych planów. Zawsze marzył o urzędach i zaszczytach, a teraz nadarzyła się wyjątkowa okazja. Zmarł wielki kanclerz koronny Jerzy Ossoliński i zgodnie z obyczajem jego stanowisko objął dotychczasowy podkanclerzy, Andrzej Leszczyński. Na zwolnione miejsce król mianował Radziejowskiego, co popierała również królowa. W całym kraju szeptano o gigantycznej łapówce wręczonej parze królewskiej, podobno urząd kosztował Radziejowskiego 25 tys. dukatów. Pieniądze to jednak nie wszystko i gdy monarcha odwiedził Hieronima tuż przed nominacją, otrzymał „cztery konie ze zbaraskiego stada, złotą misiurkę wartości 6 tysięcy złotych, kitę z czaplich piór wartą 8 tysięcy złotych, przepyszny handżar turecki, wysadzany rubinami”. Rzeczpospolita wchodziła w okres jawnego sprzedawania najwyższych urzędów.

Obóz pod Sokalem

Wiosną 1651 r. oboje Radziejowscy znaleźli się w szeregach armii kierującej się na Ukrainę w celu ostatecznej rozprawy z Chmielnickim. Wojsku towarzyszyła również przez pewien czas Ludwika Maria, w Krasnymstawie pożegnała jednak męża i powróciła do Warszawy. Niebawem po kłótni z Hieronimem armię opuściła także Elżbieta Radziejowska, prawdopodobnie powodem było to, że partner odkrył jej romans z królem. Trzy tygodnie później, w obozie pod Sokalem, w ręce Jana Kazimierza wpadł bowiem list Radziejowskiego do Ludwiki Marii, w którym określał go jako nieudacznika o wyjątkowo podłym charakterze. Przy okazji wyrażał jak najgorsze opinie o własnej żonie mającej „prywatne z królem porozumienia”.

Faktycznie, małżeńskie pożycie raczej się Radziejowskim nie układało. Wydaje się, że Hieronim zawiódł partnerkę w małżeńskiej alkowie, a jego uroda nie miała przełożenia na jakość współżycia seksualnego. Pani podkanclerzyna zarzuciła bowiem mężowi, że jest impotents, na co ten wprowadził kiedyś do jej sypialni swojego hajduka, wrzeszcząc, że skoro „nie chcesz ze mną copulara, czyń to z hajdukiem”! Czasami łacina bywa bardziej dosadna niż język polski….

Król uznał, że podkanclerzy dopuścił się obrzydliwej zdrady osobistej. Nie okazał wdzięczności za otrzymane łaski, kontaktował się z królową za jego plecami, a na dodatek informował ją o niewierności męża. Rozwścieczony Jan Kazimierz niezwłocznie wysłał do Radziejowskiego swoich urzędników „z wyrzuceniem mu na oczy jego perfidyjej” i zakazał wstępu do własnego namiotu. Zabronił mu też podpisywania „listów i przywilejów z jego kancelarii wychodzących”, co oznaczało praktycznie zawieszenie w czynnościach urzędowych.

Rodzinna wojna

Hieronima zresztą bardziej interesowała zbliżająca się sprawa rozwodowa. Rozpad małżeństwa postawił całą jego karierę pod znakiem zapytania. Nie była to tylko sprawa uczuć i ambicji zdradzonego męża. Zgodnie bowiem z obyczajami epoki znaczną część magnackich dochodów stanowiły królewskie nadania, starostwa i dzierżawy, które mogły zostać cofnięte. Elżbieta wniosła do związku więcej niż Hieronim i nie zamierzała rezygnować z własnego majątku. I faktycznie nie próżnowała: „Gdy dowiedziała się, że mąż publicznie o niej źle mówi – zanotował Albrycht Radziwiłł – z pałacu swego warszawskiego wszystkie nieruchomości zabrała i do klasztoru mniszek się udała. Stamtąd prosiła królową o audiencję i dwa razy została oddalona przez zwłokę, otrzymaną później wzgardziła, co bardzo królową wzburzyło”.

Artykuł został opublikowany w 8/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.