W Europe zachodniej, która po II wojnie światowej została uchroniona przed sowiecką praktyką marksizmu-leninizmu i znalazła się w amerykańskiej strefie wpływów, neomarksizm (marksizm kulturowy) przeszedł długą, skomplikowaną drogę, rozwinął różne nurty, podlegał rewizjom, próbował rozmaitych strategii działania, aż w końcu odnalazł taką, która w dłuższej perspektywie okazała się skuteczna, czyli "marsz przez instytucje". Od końcówki lat 60. XX wieku strategia ta jest konsekwentnie realizowana. Kilka dno temu Ursula von der Leyen została wybrana na kolejną kadencję jako przewodnicząca Komisji Europejskiej i wprost zapowiedziała kontynuację kursu na centralizację Europy, m.in. poprzez zmiany traktatów, ciąg dalszy polityki klimatyzmu oraz ściągania imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. W przygotowaniu jest też unia fiskalna, czyli przejęcie przez Brukselę władzy nad podatkami państw Unii Europejskiej.
Marks dla Europy
Po II wojnie europejskie siły postępu poszukiwały sposobów budowy komunizmu. Ten zresztą spotkał się na Zachodzie z dużą wyrozumiałością, a w niektórych środowiskach lewicy cieszył się sympatią lub wręcz oficjalnym poparciem. Wydawać by się mogło, że zadeklarowani miłośnicy demokracji bezwzględnie potępią i odrzucą zbrodniczą ideologię, szczególnie, że jej konsekwencją były dziesiątki milionów niewinnych ofiar komunistycznego aparatu terroru i Armii Czerwonej. Ci jednak, potępiając zbrodnie, często sprzeciwiali się właśnie postawom niechętnym komunizmowi. Szczególnie przez ostatnie dwie dekady zimnej wojny – mówi prof. John Lenczowski istniał bardzo silny nacisk "anty-antykomunizmu". Dominował pogląd, że marsz komunizmu tak naprawdę wynika z naturalnego biegu historii, jest nieuchronnym i nieodwracalnym procesem. To specyficzne zjawisko po dziś dzień pozostaje stałym elementem europejskiej sceny politycznej, na której aż roi się od komunistów. Swobodnie działały zatem w Europie podporządkowane moskiewskiej centrali zachodnie partie komunistyczne wierne klasycznej doktrynie marksizmu-leninizmu.
Jednak w przeciwieństwie do bloku sowieckiego, rozwijały się tam także inne nurty marksizmu. Najważniejsze z nich to: Federaliści, tzw. Nowa Lewica oraz rewizjonistyczny marksizm antykulturowy reprezentowany przez intelektualistów tzw. Szkoły frankfurckiej. Obecny pozostawał również trockizm, choć nie uzyskał w Europie tak dużych wpływów jak w Stanach Zjednoczonych.
Szkoła frankfurcka. Rewizja marksizmu
Podstawy neomarksizmu rodziły się w Niemczech, a konkretnie w myśli i działalności tzw. szkoły frankfurckiej, którą w dwudziestoleciu międzywojennym utworzyła grupa naukowców związanych z frankfurckim Instytutem Badań Społecznych na uniwersytecie Goethego. Byli to młodzi, ideowi rewizjoniści marksizmu: Max Horkheimer, Herbert Marcuse, Erich Fromm i Theodor Adorno. Założona w 1923 roku na wzór Instytutu Marksa-Engelsa placówka, była pierwszą, i jak się okazało najważniejszą wylęgarnią mutującego marksizmu. W dłuższej perspektywie czasowej stanowiła prawdziwy ideowy katalizator rewolucji na Zachodzie. Jej dorobek intelektualny inspirował kolejne ruchy neomarksistowskiej lewicy.
Szkoła frankfurcka odegrała kluczową rolę w przełożeniu marksizmu z zagadnień ekonomicznych na kulturowe. Odstawiając na bok zagadnienia ekonomiczne wraz ze sztandarowym konfliktem wyzyskiwani proletariusze kontra wyzyskujący ich burżuje, zastąpiła go nowym konfliktem, a także "nowym proletariatem", na który wyznaczono młodzież. Odchodząc od klasycznej wersji marksizmu, frankfurtczycy dokonali jego rewizji, koncentrując się na sferze kultury, którą uznali za opresyjną, autorytarną, zniewalającą, słowem – złą. Ponieważ spostrzegli, że robotnicy zdali sobie sprawę z korzyści jakie niesie kapitalizm, a więc "zdradzili ideały rewolucji", i nie nadają się już na proletariuszy, postawili przed sobą nową misję. Twórcy marksizmu antykulturowego postanowili "wyzwolić" ludzkość z jarzma kultury systemu kapitalistycznego. Jak bowiem na porządnych marksistów przystało, nie odrzucili tezy o nieuchronności rewolucji i wciąż dążyli do obalenia kapitalizmu.
Jednak ich dalekosiężne cele były znacznie ambitniejsze. Projekt ideologiczny jakim jest marksizm, w każdej swojej odsłonie dotyczy bowiem całościowej wizji przyszłego społeczeństwa w oparciu o "nowy typ człowieka". W wersji neomarksistowskiej to człowiek o postawie krytycznej – "wyzwolony" z kajdan "opresyjnej" kultury. Człowiek niezdolny do funkcjonowania w dotychczasowym porządku cywilizacji zachodniej, w związku z czym drogą rewolucji należy stworzyć mu nową rzeczywistość. Taką, w której będzie potrafił się poruszać.
Teoria krytyczna
Sukcesy współczesnych rewolucjonistów nie byłyby możliwe, gdyby nie opracowana przez frankfurtczyków "teoria krytyczna", która zakłada, że każda rzeczywistość – rozumiana jako odbicie stosunków społecznych – jest immanentnie wadliwa i niereformowalna. W związku z tym działanie pozytywne, racjonalne, celowe, poprzez zdobywanie i wykorzystywanie wiedzy dla własnych korzyści jest złe i niepostępowe, bo prowadzi do akceptacji tej wadliwej rzeczywistości. Jej utrwalanie, czyli postawy tradycyjne, konserwatywne, reakcyjne wykluczają "postęp", a ten jest konieczny. Skoro więc naprawienie wadliwej rzeczywistości jest niemożliwe, to nie należy tej rzeczywistości utrwalać, lecz trzeba ograniczyć się do tzw. lepszej praktyki. "Postępu" zaś upatrują twórcy teorii w dekonstrukcji i destabilizacji systemu.
Czytaj też:
Herbert Marcuse. Lewicowa tolerancja, czyli precz z prawicąCzytaj też:
Manifest z Ventotene. Komunistyczny koszmar Unii Europejskiej
Grzegorz Grzymowicz